Szczęście

Szczęście

sobota, 23 grudnia 2017

Jest taki dzień...


"Szczęście nie jest dziełem przypadku, ani darem bogów, szczęście to coś, co każdy z nas musi sobie wypracować dla siebie samego."
E.Fromman
W okresie przedświątecznym narasta stopniowo radosne oczekiwanie, że Wigilia będzie tym szczególnym dniem, gdy "zgasną wszystkie spory", ludzie otworzą serca dla innych, zrobią miejsce na maleńkie Dzieciątko w swoim domu.

Tymczasem w gabinetach psychologów odbywa się wzmożony ruch przedświąteczny wszystkich zaniepokojonych spotkaniami z bliskimi, a osoby, które pracują w Policji wiedzą, że będzie to, jak co roku, wieczór z dużą ilością interwencji.

Na szczęśliwą Wigilię pracujemy cały rok. Bardzo rzadko daje się ją stworzyć bez wysiłku i wkładu własnego. Znam kobietę-matkę, która jak mantrę zaczyna w grudniu powtarzać opowieści, jak to "nigdy nie lubiła Świąt..." Pytania, co zrobiła by Święta mogły wyglądać inaczej w tym roku zbywa krótko, że to nie od niej zależy i kolejny rok funduje dzieciom różne niespodzianki, bazując na wigilijnym poczuciu winy członków rodziny. Postawienie granicy właściwego zachowania jest w tym wypadku bardzo trudne, bo każdy stara się być pomocnym, by nie została sama w Święta.

Myślę, że wielu osobom w Święta miesza się to co trzeba zrobić, bo wypada, a to co są w stanie zrobić, dbając równocześnie o pozytywne emocje w swoim otoczeniu. Jest to wyzwanie szczególnie dla osób pozbawionych uważności bliskich w dzieciństwie. Taka sytuacja pozostawia niezaspokojoną przestrzeń w sercu, która odzywa się w sytuacji niepokoju, nowych wyzwań, czy konfrontacji z bliskimi. Bez mądrego oddzielenia tego co się nie da powtórzyć z dzieciństwa będzie to skutkowało taką roszczeniową postawą wobec otoczenia, jak opisywanej wcześniej kobiety. W jej dzieciństwie zabrakło rodziców i krewnych, którzy widzieli w niej małą dziewczynkę, dlatego Święta były czymś wymuszonym. Po wielu latach ona dalej oczekuje, ze ktoś dostrzeże to jej skrzywdzone wewnętrzne dziecko - zaprosi na Święta, będzie słuchać jej narzekań cały wieczór, obdaruje prezentami i nie będzie wymagał by coś musiała przygotować od siebie dla bliskich. Problem jest, że jej dzieciom trudno to zrozumieć, bo jest już dawno dorosła, a jej brak inicjatywy i zabieranie przestrzeni świątecznej dla wnuków bywa irytujące.

Zadbajmy, by tych głodnych emocjonalnie dzieci było jak najmniej, a w stosunku do dorosłych z postawą dziecka bądźmy po prostu wyrozumiali. 

Dobrych Świąt :)

czwartek, 9 listopada 2017

Granice potrzebne od zaraz


Żyjemy w czasach, gdy szybkość zmian wokół u wielu osób wywołuje lęk, jak również wzmacnia w nas potrzebę bezpieczeństwa. Ludzie w różny sposób poszukują stabilizacji. Niektórzy zamykają się w domach, inni z nich uciekają poszukując przygody w kontakcie z naturą. Gdy mamy dzieci staramy się najczęściej zapewnić takie warunki brzegowe, aby mogły czuć się dobrze i nabierać pewności siebie. Łatwo też w tym wszystkim popaść w przesadę.

Jakie są właściwe granice zapytują rodzice? 
Co robić by dzieci były szczęśliwe? 
Co robić, aby w tym wszystkim samemu móc się rozwijać, a nie tylko podążać za dzieckiem?

Ostatnio rozmawiałam z jedną starszą uczennicą, bardzo ładną i mądrą dziewczynką, która ma kłopot z rozpoznaniem czego potrzebuje, które zainteresowania ma wzmacniać, a nawet nie umie określić z kim się lubi spotykać. Kluczem jest poznanie samego siebie. We wczesnym dzieciństwie we wszystkim wspierali rodzice. Dziecko zaczyna dorastać i musi swój wewnętrzny świat zbudować od nowa. Aby to się zadziało powinna nastąpić separacja od rodziców, zanegowanie matki i ojca. Już nie można być małą dziewczynką lub chłopcem. Czasami system rodzicielski jest tak mocno związany z dzieckiem, że się nie da. Rodzice martwią się o nią, że za dużo czasu spędza z nimi, ale żyjąc w tak silnej symbiozie ma kłopot, by to zmienić.

Byłam ostatnio w Kościele na Mszy dziecięcej o 11.00. Zwykle unikam tej godziny, bo nawet nasze najmłodsze dzieci nie chcą w niej uczestniczyć ze względu na hałas. Utwierdziłam się w przekonaniu, że dobrze robimy wybierając inne godziny. Bieganie, płakanie, chodzenie po ławkach, jedzenie chrupków. Co ciekawe dotyczy to mniej więcej 1/8 dzieci w Kościele. Czy coś je różni od pozostałych? W moim odczuciu postawa rodziców - stawianie granic, spokojne tłumaczenie, motywowanie, zachęcanie do brania udziału w różnych rytuałach. Zrozumiałe jest, że dla małych dzieci taka godzina jest trudna do zatrzymania w miejscu, ale bieganie za dziećmi przez godzinę po Kościele nie służy nikomu, a w szczególności dla innych uczestników jest męczące.

Odpowiedzi na nurtujące nas problemy są bardzo blisko, ale łączą się z przekroczeniem pewnej strefy komfortu. Rodzice coraz częściej ulegają dzieciom i swoim wyobrażeniom co jest właściwe, zakłócając tym samym naturalny rozwój. Łatwo jest potem narzekać i mieć o wszystko pretensje do innych. Bardzo bym chciała, by ludzie częściej próbowali jednak zagospodarować swoje emocje we właściwym kierunku. Przełożyłoby się to na komfort pracy w najbliższym otoczeniu dla wielu osób. Jeśli po raz kolejny dostaję np list od rodzica mającego pretensje o nieprzestrzeganie dostosowań wynikających z opinii o dysleksji, a wiem, że poza pretensjami nic z tą dysleksją nie robią jestem zdziwiona. Chce im się narzekać, a trudno się skonfrontować co jest po ich stronie. 

Dziś mówię głośno STOP.

wtorek, 31 października 2017

Budowanie zespołów


"Gdy na ziemi pojawiły się liczne lasy i ogrody, drzewa zaczęły szeptać między sobą, że przyjdzie w końcu człowiek z siekierą, który je wyrąbie. Przysłuchiwało się temu żelazo. Jeśli będziecie żyły w zgodzie i nikt nikogo nie oszuka nic Wam nie zrobię, skąd bowiem wezmę drewno na trzonek od siekiery?"

Osoba, która ma właściwe poczucie wartości zwykle reprezentuje zachowania, które są stabilnie, pozbawione zarówno nadmiernej uległości, bądź agresywności. Ma świadomość swoich mocnych stron, kompetencji, a innych szanuje za ich poglądy, choć może mieć inne.

Gdy coś robię, angażuję się w maksymalny sposób, na miarę dostępnej mi wiedzy i możliwości. Gdy jestem za coś odpowiedzialna unikam sytuacji spekulowania, otwarcie i szczerze komunikuję swoje potrzeby. Oczekuję też tego od innych: przejrzystej komunikacji oraz przewidywalnego sytemu wartości.

Prowadząc biznes trzeba myśleć o potrzebach organizacji, ale też o ludzkiej godności. Sukces odnoszą tylko organizacje spójne w systemie działania, o sprecyzowanych celach. Tworzenie firmy bez koncepcji misji zostawia pole do spekulacji i zamienienia firmy w maszynkę do robienia pieniędzy. Trochę słabo to wygląda jeśli mamy do czynienia z taką sytuacją w przypadku instytucji edukacyjnej. Miałam jakiś czas temu kontakt z taką organizacją. Trzeba mieć świadomość, że to będzie z konsekwencją dla dzieci w takiej organizacji, sfrustrowane Panie przeleją swoją gorycz na podopiecznych i będą pracować poniżej oczekiwanych standardów. Dlatego też wysyłając dziecko do przedszkola/szkoły powinniśmy zacząć od poznania kadry zarządzającej.

Nim wybrałam przedszkole dla mojego dziecka przeszłam się po wszystkich przedszkolach w okolicy. Tylko w jednym uśmiechnięta Pani Dyrektor oprowadziła mnie po placówce, wykazywał się zainteresowaniem wobec mojej i dziecka osoby, zaprosiła na spotkanie umożliwiające poznanie placówki. Czas dla moich dzieci w tym przedszkolu był ogromnie pozytywny. Ostatnio spotkałam jedną z nauczycielek mojego najstarszego syna, po kilkunastu latach od pierwszego spotkania miałam wrażenie, że to wciąż ta sama osoba, z tym samym systemem wartości, bez oznak tzw. wypalenia zawodowego.

Poza tym wszystkim co dotyczy organizacji konieczne jest też zadawanie sobie pytań: po co to robię, dlaczego pracuję w danej organizacji. Takie pytania warto zadawać sobie często, aby nie zgubić sensu swojego zajęcia, osobistej misji.

Zacznij już dziś, może pokaże Ci to inną perspektywę w miejscu w którym jesteś?

sobota, 28 października 2017

Poczuć się na luzie...

"Bycie na luzie wskazuje, że nie ukrywamy się przed sobą, pozostajemy w zgodzie z tym, kim jesteśmy."
Nathaniel Branden

W jednym z opowiadań Paulo Coelho porównuje życie człowieka do ogrodu, który mamy za zadanie pielęgnować. Z boku każdy nasz ruch śledzi sąsiad komentujący nasze czyny, wtrącający się ze swoimi radami. Jeśli przejmiemy się jego uwagami nasz ogród będzie odzwierciedleniem jego wyobrażeń. Zapominamy wtedy o naszej ziemi, której sekrety może odsłonić tylko troskliwa ręka ogrodnika. Jeśli przejmujemy się komentarzami sąsiada przestajemy zauważać słońce, deszcz i pory roku.

W sprawach kompetencji rodzicielskich skala porównań do: najlepszych dzieci w przedszkolu/klasie, osiągnięć dzieci znajomych, kreowanych przez media gwiazd itp. jest ogromna. Bardzo chciałabym, aby rodzice traktowali tego typu porównania z przymrużeniem oka. Wpływ na dzieci porównań i oceniania jest ogromny.

Niedawno miałam do czynienia, na warsztatach umiejętności społecznych, z grupą dzieci, która jasno sygnalizowała brak chęci współpracy w przypadku podziałów grupowych. Pomimo tłumaczenia życiowych mechanizmów różnych podziałów grupowych dzieci jasno sygnalizowały swoje frustracje. Powodem był brak możliwości pozytywnej oceny, jeśli grupa miała słabszy skład. Porównania między grupami i wynikająca z nich rywalizacja przełożyła się na kontakty pojedynczych osób w klasie. Czułam, że przez kilka godzin mam otwartą Puszkę Pandory, a z niej wypadały: pretensje, złośliwości, etykietki. Oczyściliśmy atmosferę. Jeśli osoby w ich otoczeniu zaczną unikać porównań i oceniania mamy szanse na inny rozwój tej grupy.

Głos takiego "wewnętrznego krytyka" towarzyszy nam przez całe życie. Od nas tylko zależy co możemy z tym zrobić, aby słyszeć tylko dobre informacje na swój temat. Im więcej takich informacji wypowiesz w myślach, tym więcej pozytywnych słów będzie krążyć w Twoim otoczeniu. Może już dziś usiądź wygodnie, odetchnij i usłysz ten głos:
" wszystko jest dobrze, jest dokładnie tak jak ma być, jestem w dobrym miejscu i czasie, wszechświat wspiera każdą moją myśl..."

Warto przynajmniej spróbować, poprzyglądać się swoim myślą i naszej synchronizacji z wewnętrznym światem, bez porównań.

niedziela, 17 września 2017

Magia serca


"Nie wszystko, co się liczy, jest policzalne i nie wszystko, co jest policzalne, naprawdę się liczy".
Albert Einstein

Prowadziłam kilka miesięcy temu zajęcia wśród najmłodszych dzieci w szkole związane z nazywaniem emocji. Dałam dzieciom do dyspozycji różne zdjęcia prezentujące typowe sytuacje w otoczeniu. Po drugiej stronie były ikonki, ułatwiające nazywanie emocji. Każdy mógł wybrać jedną, bądź dwie karty i zaprezentować swój nastrój. To było niezwykle inspirujące. Dzieci pokazywały całym sobą. Chłopiec, który czuł się zły wypełnił całą twarz powietrzem, aby być jeszcze bardziej czerwony. Zadowolona dziewczynka podskakiwała wokół sali. Na koniec dostałam też spontaniczne podziękowania - rysunki misia, którego zabrałam do sali.

Jednym ze sposobów jaki podaje Ewa Foley na poprawę nastroju, dotarcie do swoich wewnętrznych pragnień jest podążanie przez jakiś czas za małym dzieckiem. Poleca wręcz, aby jeśli ktoś nie ma takiej możliwości "wypożyczył" dziecko na kilka godzin od kogoś zaprzyjaźnionego. Choć taka myśl wzbudza we mnie pewien niepokój trzeba przyznać, że kryje się w tym wielka prawda.

Małe dzieci podchodzą otwarcie do świata, rejestrują wiele zjawisk spontanicznie, a w końcu wypowiadają wprost szybkie oceny i wrażenia, które wielokrotnie przewyższają pogłębione analizy dorosłych. Ma to też naukowe uzasadnienie. W badaniach przytoczonych przez Malcolma Gladwella w książce "Błysk" można znaleźć szereg prawidłowości świadczących o tym, że szybkie decyzje bywają równie trafne jak decyzje podejmowane ostrożnie i z rozwagą. Badania np. dotyczące nauczycieli akademickich, poddanych ocenie studentów na podstawie kilku sekundowych nagrań, bądź kwestionariuszy wypełnianych po jednym semestrze wykazały zbieżność.

Dlaczego mamy więc, tak mało zaufania do swojej "intuicyjnej" / nieświadomej oceny? Dlaczego tak mało przyglądamy się zachowaniom dzieci, projektując na nie własne oceny?

Kilka dni temu pojechałam na lody rowerami z moimi młodszymi dziećmi. Zatłoczona droga, dużo ludzi - zjechaliśmy na szeroki chodnik, gdzie praktycznie można było się poruszać bez ograniczeń. Przed nami jednak na całej szerokości stanęła kobieta z dwojgiem dzieci. Jedno było czymś zajęte, nie rozglądało się na boki. Zwolniliśmy, zatrzymaliśmy, aby poczekać, aż dziecko przejdzie. Kobieta zarejestrowała nasza reakcję i zaczęła ostro strofować dziecko, że blokuje przejście. Dla nas to nie był problem, ale smutno mi się zrobiło od tych uwag wypowiadanych do dziecka. Zapomniałam o zdarzeniu. Kilka godzin później mój najmłodszy syn wrócił do tej sytuacji. "Mamo, nie chciałbym być tym chłopcem". Od razu ocenił brak stosowności uwag tej Pani, wypowiadanych, bo "trzeba...", "należy...". Można się tylko domyślać jakie ta Pani ma własne doświadczenia, które wpływają na taka postawę schodzenia innym z drogi. Kolejny raz widać, jak projekcje i wyobrażenia rodzica mają ogromne znaczenie dla kształtowania postawy dziecka, które uczy się wycofywać i być niewidzialnym. Bardzo często bywa też odwrotnie: to rodzice wpływają na to, że dziecko przestaje zauważać innych na swojej drodze.

Chwila ciszy.
Zastanów się nad tym co mówisz do innych.
Przyjrzyj się własnym postawom jako: rodzica, kolegi, przyjaciela...
?

czwartek, 31 sierpnia 2017

Na starcie

"


"Najważniejszą częścią edukacji jest wychowanie we wczesnym dzieciństwie."
Platon



Diagnozowałam kiedyś dziecko, po kilku miesiącach nauki w dobrej, prywatnej szkole. Rodzice byli zaniepokojeni samopoczuciem dziecka oraz wymaganiami nauczycieli. W przedszkolu dziecko podobno nie miało żadnych trudności, choć rodzice zauważyli, że nie wykonuje różnych zadań, które dostawali z przedszkola.

W związku z tym, że nie mieli za dużo czasu aby zajmować się dzieckiem zatrudnili Panią, która miała przygotować dziecko do szkoły. Sprawdziła się chyba znakomicie, bo dziecko dostało się do wymarzonej przez rodziców szkoły, zdając nawet testy oceniające jego gotowość do szkoły z dość dobrym wynikiem. Być może, gdyby rodzice kontynuowali takie "wspomaganie rozwoju" szybko nie można byłoby dostrzec różnicy między tym dzieckiem, a innymi, które może bardziej " naturalnie" rozwiązywały zadania. Niestety nie tylko nie czuli takiej potrzeby, ale też podważali kompetencje nauczyciela i nie stosowali się do zaleceń edukacyjnych. Dodatkowo, w związku z tym, że dziecko dużo chorowało tak na prawdę dość rzadko bywało w szkole. Nie mam pozytywnego zakończenia tej historii. Moją diagnozę, która zakładała konieczność wspomagania analizatorów odpowiedzialnych za uczenie oraz rozważenie szkoły o mniejszych wymaganiach edukacyjnych też podważyli. Dziecko, gdy widziałam ostatni raz było smutne i zdezorientowane sytuacją.

Nie wiem jak zakończy się ta historia. Mogę się tylko domyślać, jakie sygnały dla poczucia własnej wartości otrzymują dzieci z trudnościami w uczeniu, bądź problemami emocjonalnymi, którym dodatkowo na starcie rodzic stawia wysokie wymagania.

Na szczęście rośnie świadomość rodzicielska. W ostatnim roku szkolnym wyjątkowo dużo osób w procesie rekrutacji było na prawdę wdzięcznych za rzetelną ocenę pracy ich dziecka, choć nie dostawały się do szkoły, w której pracuję. Z przedszkoli mieli często nieadekwatną ocenę rozwoju swoich dzieci, choć podejrzewam, że niekiedy były wyraźne przesłanki by zastanowić się nad pomocą dziecku we właściwym momencie.

Zaczynając nowy rok szkolny zachęcam do zachwytu tym, co osiągają nasze dzieci, choć czasem może nie będzie to odpowiadać naszym oczekiwaniom.

Spróbujmy cieszyć się tym, co dzieciom się udaje. Skupiajmy się na konkretnych drobiazgach każdego dnia, bez pustego wychwalania dzieci. Będzie to budować ich wewnętrzną siłę, która może okazać się z perspektywy czasowej ważniejsza niż piątki w szkole.

czwartek, 17 sierpnia 2017

Najważniejszy cel


"Każdy z nas, pojedynczo i razem z innymi, jest odpowiedzialny za niesienie radości, żyjąc tak, jak żyje, tu i teraz."

Pewnego razu podróżnik odwiedził tajemniczą krainę długich łyżek. Miał możliwość obejrzeć dwa pokoje: czarny i biały. W pokoju czarnym usłyszał przeraźliwe lamenty. Gdy zajrzał tam zobaczył ludzi zgromadzonych wokół suto zastawionego stołu. Nikt z nich nie był jednak w stanie jeść, gdyż długość łyżek dwukrotnie przekraczała długość ramion, a były one przytwierdzone do ich dłoni. Każdy mógł nałożyć jedzenie, ale nie mógł włożyć go do ust. W pokoju białym zastał taką samą sytuację, ale nikt nie narzekał, bo wszyscy karmili się nawzajem.
(na podstawie J.Bucay)


Słuchanie negatywnych wiadomości, rozmowy z narzekającymi osobami, przebywanie w toksycznych grupach utrudnia zachowanie właściwej postawy wobec innych. Mój syn przebywając ostatnio z tak funkcjonującymi dziećmi stwierdził krótko: "Mamo jacy oni są dziwni, ciągle się chwalą."

Dzieci bombardowane negatywnymi komunikatami próbują często budować swoje poczucie wartości w oparciu o pokazywanie swojej siły fizycznie, bądź słownie. Przechwalanie się i rywalizacja stają się sposobem na wzmacnianie ważności, nadawania sobie rangi przed grupą rówieśników. W takich grupach budowanie postaw społecznych jest sporym wyzwaniem.
Z moich tegorocznych doświadczeń praca nad kształtowaniem empatii wśród dzieci przynosi tylko widoczne efekty, gdy włączą się w to rodzice. A zaangażowanie rodziców, jeśli nawet chcą szukać wskazówek, wymaga wiele czasu. Warto jednak o to walczyć, bowiem uczciwość emocjonalna wobec dzieci jest o wiele ważniejsza niż perfekcja. Współczesne czasy wzmagają zaangażowanie w realizację celów, dążenie do zdobywania kolejnych osiągnięć. Zapisywanie dzieci na kolejne zajęcia, zajęcie celami zewnętrznymi jest jednak pułapką.
Umiejętność działania w zgodzie ze sobą, współdziałania z innymi członkami grupy powinna być dla nas najważniejszym celem. Ośrodek empatii mieści się w układzie limbicznym, który jest odpowiedzialny również za pamięć, emocje i instynkt. Pomijanie współodczuwania poprzez nastawienie na budowanie swojego wizerunku bywa więc dla dzieci zagrożeniem, gdyż właściwie pośrednio zmniejsza ich możliwości uczenia.

Wykorzystajmy wspólnie spędzany czas, aby być bliżej siebie i dzieci, dając im pozytywne wzorce. :)

środa, 2 sierpnia 2017

Jestem TU!


"To, co osłabia duszę, wyczerpuje też ciało, a to, co ją zasila, umacnia ciało."
Caroline Myss ( z "Anatomia duszy")

W moich warszawskich realiach najczęstsze pytania rodziców dotyczą planowania ścieżki edukacyjnej ich dzieci, nauki kolejnych umiejętności, rozwoju zainteresowań, bądź szukania sposobu na "lepsze" dziecko (lepiej uczące się, grzeczniejsze itp.). W pracy staram się jednak przybliżać dorosłych i dzieci do tego co drzemie w ich duszy, a co po zagłuszeniu tego co "wypada", bądź "trzeba" robić odzwierciedla nasze rzeczywiste pragnienia. To jest klucz do tego, aby lepiej się poznać ze swoim dzieckiem i realizować w zgodzie ze sobą wyznaczone cele.

Czasami ogromna ilość możliwości wokół nas wprowadza największy chaos i zagubienie. Podczas tegorocznych wakacji bardzo zasmuciło mnie snucie planów edukacyjnych przez jedno z moich dzieci na przepięknym górskim szlaku, wśród soczystej zieleni, skąpanej w promieniach słońca. Mój umysł leciutko dryfował pośród tej przestrzeni, gdy moje dziecko zaczęło układać plan zajęć na nadchodzący rok szkolny. Moim zdaniem w takich chwilach trzeba powiedzieć stanowczo "stop" myślom łączących nas z pracą, czy obowiązkami i zacząć zajmować się tymi potrzebami, które zostały zaniedbane. Rozpoznanie prawdziwych pragnień, które stoją za fasadą "dobrego ucznia" jest tutaj najważniejsze.

Zaprzątnięty codziennością umysł potrzebuje wypoczynku, by dopuścić do naszej świadomości głos duszy, tego co w nas drzemie najmocniej. Wiem, że to wyzwanie i choć przeczytałam wiele książek i poradników mam kłopot z przytoczeniem prostej recepty, dostępnej dla wszystkich. Prowadząc w szkole zajęcia dotykam różnych emocji w zabawach, dając przestrzeń na odczuwanie tego, o czym zapominamy na lekcjach przedmiotowych. Jeśli dorośli pomijają te doznania umysł znów skręca w stronę obowiązków.

Pielęgnowanie duszy jest więc wyzwaniem, dobrze się sprawdzają z dziećmi:
  • krótkie medytacje z muzyką w tle,
  • wizualizacja jakiegoś miejsca, bądź zdarzenia,
  • książki typu "Balsam dla duszy" - czytane regularnie, najlepiej przed snem,
  • leżenie w łóżku i robienie masażyków sobie nawzajem,
  • pudełko wdzięczności (początkowo uzupełniane z dorosłym, najlepiej regularnie),
  • zrobienie szałasu na środku domu,
  • przygotowanie seansu kinowego przez dzieci z tworzonym z koców legowiskiem i popcornem,
  • wspólne gotowanie,
  • afrykańskie tańce z ogniskiem na "niby" np. z podartych gazet.
Każdy musi odnaleźć to co w jego rodzinie działa i jest pokarmem dla duszy. To czasem długa droga, ale warto mieć ją wciąż przed oczami.
Powodzenia!

niedziela, 18 czerwca 2017

Czym skorupka za młodu nasiąknie...


"Jutro to historia, wczoraj to doświadczenie, a dzisiaj to dar - dary są po to by się nimi cieszyć."
Z filmu Kung Fu Panda

Warszawskie metro. Mama z kilkuletnią córką siedzą, tata stoi z drugim dzieckiem w wózku. Robi się tłoczno. Mama bierze córkę na kolana, by zwolnić miejsce starszej osobie. Tłumaczy dziecku, że tak trzeba postąpić, bo jest dużo ludzi w wagonie. Dziewczynka, gdy Pani siada koło nich zaczyna histerycznie płakać, nie przyjmuje wyjaśnień mamy. Kobieta, która zajęła miejsce wycofuje się i zwalnia. Dziewczynka się uspokaja, ale matka nie ustępuje - wytrwale tłumaczy, że tak nie można i trzyma dziecko na kolanach. Inna osoba zajmuje miejsce - dziewczynka ponownie wpada w histeryczny płacz. Tata prosi mamę do wózka, sadza dziewczynkę samą na siedzeniu, staje koło niej. Dziecko uśmiecha się z wdzięcznością.

3 lata później. Dziewczynka idzie do najlepszej szkoły prywatnej w okolicy. Rodzice pracują ciężko, aby opłacić czesne i nianię dla młodszej córki. Starsza dziewczynka ma problemy adaptacyjne w szkole, zwłaszcza po weekendzie. Odmawia jedzenia posiłków, płacze zatrzymując rodzica przed wejściem do sali lekcyjnej. Mama stara się łagodzić jej nastroje, prosi nauczyciela o stanowczą reakcję. Gdy przychodzi tata do szkoły spędza zwykle pierwszą godzinę lekcyjną na jego kolanach.

10 lat później. Mama zostaje wezwana do szkoły przez pielęgniarkę, która zauważa bardzo niską wagę dziewczynki. Matka tłumaczy, ze stara się zapewnić dziecku to co lubi, gotuje zwykle dwa posiłki - jeden dla całej rodziny, a drugi dla starszej córki. Przyznaje, że mają z mężem trudny okres - wyprowadził się, bo ma dość awantur między matką, a córkami. Po kolejnych nieudanych wakacjach, gdy zamiast zwiedzać lub odpoczywać na plaży siedzieli w pokoju hotelowym z córkami wszyscy mieli siebie dość...Nie przyjmuje do wiadomości, że córka ma prawdopodobnie anoreksję.

Bardzo często rodzice małych dzieci, w trosce o ich dobro, starają się ułatwić im życie. Budują często dziecku obraz świata, który rozmija się z rzeczywistością. Gdy idą do szkoły okazuje się, że jest dużo więcej gwiazd, równie pięknych i mądrych jak one. W czasie jak rodzice przestają być autorytetem konfrontacja ze swoim obrazem bywa bolesna. Bycie troskliwym rodzicem wymaga rozwagi i powinno się łączyć z umożliwianiem odczuwania różnych sytuacji dzieciom. Bez umiejętności przeżywania negatywnych emocji, radzeniem sobie z małymi frustracjami zwykłego dnia pozbawiamy dzieci możliwości poznania swoich możliwości. Późniejsze trudności mogą być tego konsekwencją.

Zadbajmy o równowagę :)

wtorek, 13 czerwca 2017

Pomyśl...

"Kreatywne spostrzeżenia przychodzą często w nielinearny sposób, poprzez dostrzeżenie połączeń i podobieństw między rzeczami, których wcześniej nie dostrzegaliśmy."

Wielką przyjemność sprawia mi obserwacja zachowań dzieci, słuchanie ich wypowiedzi, prowadzenie ich przez proces zmiany wynikającej z dostrzeżenia pewnych sytuacji w swoim otoczeniu z innej perspektywy. Najwięcej dzieje się jak prowadzę warsztaty oparte na różnych grach i zabawach - te same ćwiczenia w różnych grupach oddają obraz tego co się dzieje między uczniami, a poprzez porównanie indywidualnych odczuć uczestników uczy dzieci co im służy, a co im utrudnia szkolne relacje.

Kilka razy ostatnio, przy najbardziej rozgadanych klasach, proponowałam ćwiczenia wykonywane z wyłączeniem pewnych zmysłów: z zamkniętymi oczami lub w ciszy. Skupienie się na tym co się dzieje w ciele bywa uwalniające dla różnych emocji. Ułatwia też dostrzeżenie tego co się dzieje w relacji z innymi członkami grupy.

Tak na przykład ustawienie w ciszy grupy np. wg wieku, bądź alfabetu pokazuje kto przejmuje pałeczkę lidera, czy brak liderów w grupie. Szybko widać też brak zaangażowania niektórych członków grupy. W jednej z klas zdarzyło mi się tak siłowe przekonywanie, że doszło praktycznie do bójki - w tamtej klasie ujawnił się akurat nadmiar liderów.

Ciekawym doświadczeniem było wykonywane z zamkniętymi oczami ćwiczenia "Czy jesteś "Goofym"?. Gdy dzieci miały zamknięte oczy i musiały odszukać Goofiego, który jako jedyny nie mógł odpowiadać na pytania obrazuje sposoby wyrażania emocji w grupie, elementy współpracy, w tym często brak umiejętności słuchania siebie nawzajem. Gdy dzieci przećwiczą takie elementy w zabawie stają się uważniejsze na sytuacje dnia codziennego, co przy zaangażowaniu wielu osób z klasy ma zbawczą moc dla całej grupy. Jedna z uczestniczek zaskoczyła mnie swoim przenikliwym spojrzeniem na koniec warsztatu. Stwierdziła, że bardzo pomógł jej klasie warsztat, da siłę do działania, ale grupa będzie potrzebowała jeszcze kolejnego spotkania, aby wrócić do zagadnień poruszanych tego dnia.

Czasem dialog z dziećmi przybiera niezwykle dorosły kierunek ;)).

niedziela, 11 czerwca 2017

Dajcie dzieciom spokój...

"Zwyciężą Ci, którzy wierzą,że mogą zwyciężyć".  Emerson 

Wyobraź sobie las. Jest piękny, słoneczny poranek, a Ty podążasz krętą ścieżką. Wokół Ciebie słychać śpiew ptaków, szum drzew. Na końcu drogi znajduje się dom. Podchodzisz do drzwi i ...

Tego typu wizualizacje, bądź relaksacje robię często w szkole. Kończymy wędrówkę ścieżką z wymarzonym pokojem, ulubionym miejscem, krainą krasnoludków itp. Służyć to może nazwaniu pewnych emocji, określeniu co się lubi, zobaczeniu podczas ćwiczeń różnic i podobieństw wśród innych członków grupy. Większość z nas lubi odczuwać zainteresowanie swoją osobą, a stworzenie bezpiecznych i trwałych zasad postępowania ułatwia poruszanie się w tematach, które mogą wydawać się pozornie trudne.

Ostatnio zachwyciło mnie ćwiczenie polegające na określeniu pragnień dzieci, które mają w stosunku do dorosłych. Miały do dyspozycji na rysunku pilota, a jego guziki mogły programować zgodnie z zapotrzebowaniem do rodziców. Potem rozmawiałam z dziećmi co kryje się pod ich pomysłami.

Pojawiły się guziki typu:
  • włączyć/wyłączyć dorosłego - w rozmowach okazywało się, że dotyczyło to często sytuacji dzieci bardzo zajętych licznymi zajęciami, zarówno w tygodniu, jak i w weekendy.
  • więcej zabawy i przytulania- guzik ten pojawiał się regularnie wśród wielu dzieci.
  • jedzenie słodyczy i niezdrowych rzeczy - na tym też zależało wielu osobom...
Pozostałe to np. więcej wspólnych wyjść z rodzicami, spacerów, nocowania u koleżanek, gry na komputerze itp.
Większość tych pragnień jest typowa dla młodszych dzieci. Zastanawia mnie tak częste sygnalizowanie potrzeby zabawy, wolnego czasu bez obowiązków. Co ciekawe, jak sugerowałam, że może warto o tym rozmawiać z rodzicami to dzieci prosiły, by nic im nie mówić, bo się na nich zdenerwują.

W wykonywanym przeze mnie ćwiczeniu z pilotem bardzo ważne było nastawienie dzieci, ich radość, że to oni będą zarządzać w jakiś sposób dorosłymi. Dawanie dzieciom części kontroli nad swoim życiem uczy samodyscypliny, przekładalnej w przyszłości na styl ich funkcjonowania w miejscu pracy.

Znane są badania dotyczące siły woli. Jeśli dziecko od najwcześniejszych lat jest pod kontrolą rodziców i cały jego plan opiera się na zorganizowanej aktywności może czuć się mocno przeciążone. Żyjemy w czasach, gdy łatwo przesadzić z nadmiarem działań. Dobrze też patrzeć na możliwości, bądź zainteresowania swojego dziecka. Oczywiście warto, aby dzieci uczestniczyły w jednych zajęciach np. sportowych, czy lekcjach gry na gitarze, bo wyrabia to systematyczność, umiejętność dążenia do celu.

Może więc warto sprawdzić w jakiej kondycji jest nasze dziecko i co robi, aby zadowolić rodziców. Przemęczenie "mięśnia siły woli" doprowadza do zniechęcenia, braku podejmowania kolejnych działań, a w końcu bierności. Dorosły po bardzo obciążającym dniu może nie mieć siły na jogging, a co dopiero dzieci.

sobota, 29 kwietnia 2017

Dziewczyńskie sprawy


Jakie są sprawy szczególnie ważne w żeńskim środowisku, które spędzają sen z oczu małym i dużym dziewczynkom? Posiadanie jednej, wyjątkowej przyjaciółki. A co z tym się łączy? Czy wynikają z tego jakieś zagrożenia? Poniżej najczęściej zgłaszane pytania przez dorastające dziewczynki.

  1. Czy można się przyjaźnić (przyjaźnić, nie kolegować!) z kilkoma osobami?

    Przyjaźń jest co prawda bardziej wymagająca niż zwykłe koleżeństwo, ale można się przyjaźnić z kilkoma osobami na podobnych zasadach. Warunkiem powodzenia takich kontaktów jest otwartość na innych, poradzenie sobie z pokusą obgadywania innej przyjaciółki, lub tworzenia koalicji przeciwko sobie. Z tego powodu najbardziej skomplikowanym związkiem bywa trójka przyjaciół, bo zwykle jest tak, że z kimś jest nam bliżej, jedna z tych osób bardziej nam pasuje i ulegamy pokusie zagarnięcia jednej przyjaciółki dla siebie. Jeśli jednak zależy nam na dwóch przyjaciółkach w podobny sposób, a reguły prowadzonych kontaktów są jasne, określone zgodnie z oczekiwaniami wszystkich osób, gdy każda może powiedzieć na czym jej zależy i jest szanowana, to związek ma szansę powodzenia.
  2. Co robić, kiedy przyjaciel/przyjaciółka jest dla mnie niemiła, wybiera do zabawy, rozmowy inne osoby. A potem znowu jest miła?

    Czasami zdarza się, że niektóre osoby poddają się nastrojom, wybierają ze związków tego co dla nich najlepsze, a nawet manipulują innymi osobami dla swoich potrzeb. Niestety bywa, że jest to nieuświadomione i gdy koleżanka robi coś takiego może niekoniecznie jest to nam na złość. Niekiedy to też my mamy takie oczekiwanie, że koleżanka będzie dla nas na wyłączność i odbieramy, gdy jest inaczej niż byśmy chcieli, że jest niemiła.

    Jeśli dzieje się tak pamiętajmy o regule wzajemności: jeśli jestem dla kogoś niemiła/niemiły to prędzej, czy później to do nas wróci - będę mieć kłopot z utrzymaniem przyjaźni, ludzie nie będą mi ufać itp. Warto o tym po prostu ze sobą rozmawiać, pokazując co takie zachowanie dla nas znaczy. Oczywiście na osobności, bez oskarżania, tylko ze zwracaniem uwagi na swoje emocje, np. Jeśli rozmawiasz przez cały tydzień tylko z Kasią to czuję się zmartwiona tą sytuacją, bo nie wiem co się dzieje między nami - proszę, abyś też ze mną rozmawiała na przerwach. Zawsze warto sprawdzać z czego coś wynika, nim się na kogoś obrazimy, bądź zrezygnujemy ostatecznie z przyjaźni.
  3. Co robić, kiedy przyjaciel/przyjaciółka robi coś złego. Nie chciałoby się jej urazić?

    Jest takie powiedzenie: "Przyjaciel to osoba,która przychodzi, gdy inni odchodzą". Kto może powiedzieć, lub ostrzec osobę przed skutkami złego zachowania jak nie przyjaciel? Prawda bywa bolesna, więc warto o niej mówić tak, aby przyjaciel/ przyjaciółka nie czuli się opuszczeni. Trzeba wybrać spokojny moment na przekazywanie informacji, a potem porozmawiać bez oceniania:robisz głupio, jesteś nierozsądna/nierozsądny itp. Trzeba używać sformułowań wyrażających troskę, aby osoba poczuła, że choć robi coś złego jesteśmy przy niej np.

    Martwię się kiedy Ty....

    Podobno, gdy ktoś robi ...oznacza to...

    Może chciałbyś/chciałabyś ....
  4. Czy mogą się przyjaźnić osoby, które mają zupełnie inne gusty, zainteresowania i charaktery?

    Oczywiście, choć musi być jakaś część wspólna, aby można było gdzieś się spotkać w oczekiwaniach, potrzebach, czy sposobie spędzania czasu. Ludzie często uzupełniają się w ten sposób na wzajem i życie dzięki temu bywa ciekawsze.
  5. Czy często się zdarza, że przyjaźnie ze szkoły przetrwają, kiedy się dorasta?

    W życiu mamy wiele doświadczeń, które zmieniają nas każdego dnia, więc utrzymanie wieloletniej przyjaźni bywa sporym wyzwaniem. Obie strony muszą dbać o ten związek, szukać sposobu na wspólny kontakt, pomimo nowych obowiązków, ale też innych znajomych i przyjaciół. Jest to jednak możliwe i chyba większość osób jakie znam ma takie związki ze szkoły. Czy tak się zadzieje zależy od nas samych.

czwartek, 20 kwietnia 2017

Co by było, gdyby?


"Nie wolno zwalniać z myślenia. Komputery się psują, instrukcje zawodzą, wszystko może się wyłączyć, a ludzie - nie. Do nas należy podejmowanie decyzji i ustalenie, co jest ważne, a co pozostaje bez znaczenia. Myślenie jest kwestią zasadniczą - jeśli myślimy, to zawsze mamy szansę wrócić szczęśliwie do domu."

de Crespigny / w książce: Charles Duhigg "Szybciej, mądrzej, lepiej"

Gdy 4 listopada 2010 roku samolot linii Qantas Airways z 462 pasażerami na pokładzie wrócił szczęśliwie do Singapuru kapitan de Crespigny stał się prawdziwym bohaterem. Pomimo, uznanej za najpoważniejszą awarię samolotu zakończoną bezpiecznym lądowaniem, kapitan podejmował słuszne decyzje, umiał oddzielić najistotniejsze informacje przekazywane przez komputer, postępować zgodnie z wiedzą i doświadczeniem. Jego postawa w sytuacji stresu jest wzorcem dla pilotów na całym świecie.

Gdy jesteśmy przytłoczeni nadmiarem informacji, ilością obowiązków łatwo wpaść w stan przeciążenia i zgubić to co najistotniejsze dla nas, a także (często) dla naszej rodziny. Same poukładanie priorytetów nie uchroni nas od negatywnych emocji. Czy można to jakoś wyćwiczyć?

Piloci ćwiczą różne wersje katastrof na symulatorach, przez co w sytuacji, gdy warunki zewnętrzne zakłócają możliwość podejmowania optymalnych kroków są na to przygotowani.

Tym co wyróżnia jednostki podejmujące trafne decyzje od osób, którym się mniej powodzi jest stosowanie tzw. modeli mentalnych. Ćwiczenia na symulatorach uczą instynktownego podejmowania decyzji. W sytuacji opisywanego wypadku samolotowego nastąpiłaby katastrofa, ale kapitan potrafił wyróżnić i oddzielić informacje istotne od mało trafnych dla funkcjonowania całej maszyny, komunikatów nadawanych przez system awaryjny samolotu.

W naszej głowie powstają ścieżki neuronalne, które szczególnie w sytuacjach silnie emocjonalnych mają decydujący wpływ na nastawienie i działanie. Neurony lustrzane są odpowiedzialne dodatkowo za powstawanie ścieżek poza naszą świadomością. Dzieci powinny przebywać w towarzystwie pozytywnych, nastawionych na odbiór, ale też umiejących stawiać granice dorosłych. Wpływa to na kształtowanie modeli mentalnych, ułatwiających podejmowanie słusznych decyzji, dlatego warto:
  • Stymulować dobre zachowania dziecka – poświęć więcej uwagi temu co się udaje. Tym samym wzmacniamy poczucie własnej wartości, a równocześnie wyznaczamy granicę przyciągania uwagi rodzica negatywnym zachowaniem.
  • Zadbać, aby dziecko poniosło konsekwencje zaniedbywania obowiązków, braku odpowiedzialności. To go nauczy samodzielności w przyszłości.
  • Być spójnym – ustalając pewne reguły należy ich też przestrzegać. Rodzic w ten sposób modeluje zachowanie dziecka.

niedziela, 9 kwietnia 2017

Recepta


"Niewyrażone uczucia pozostają w ciele..."
Rodzic: Jak przygotować moje dziecko, aby dobrze wypadło w zerówce szkolnej?

Ja (oglądając perfekcyjnie wykonane zadania dziecka z kart pracy, poza zadaniami wymagającymi koncentracji uwagi): Proszę już nic z nim nie robić, bo będzie się nudził w szkole. Trzeba dać mu po prostu czas na rozwój, zapewnić więcej wolnego, takich chwil tylko dla niego.

Rodzic: ...Ale ja bym chciała jednak coś zrobić. Może można mu coś jednak zalecić na tą koncentrację, jakieś konkretne ćwiczenia?

Ja: Rozumiem, jest na to pewna recepta. Proszę odbierać dwa razy w tygodniu dziecko wcześniej z przedszkola. Musi Pani więcej z dzieckiem spacerować, obserwując drzewa i kwiaty. Jak będzie ciepło zdejmijcie buty i poganiajcie po trawie. Rozmawiajcie o tym co czujecie. Warto pobawić się z dzieckiem tak jak ono chce: udając zwierzątka, turlając po dywanie itp. A i niech Pani postara się wyłączyć przynajmniej na godzinę dziennie telefon, telewizor, odłożyć tablet. Wtedy proszę pobyć ze sobą, bez wykonywania kolejnych obowiązków...

Rodzic: ...Dziękuję...

Coraz częściej dzieci mają kłopot z koncentracją uwagi. Mam wrażenie, że w kolejnych latach jest to mocniej odczuwalne, poprzez ogromną ilość bodźców z którymi mają do czynienia w swoim otoczeniu, używanie elektroniki. Równocześnie przychodzą do naszej szkoły dzieci z przedszkoli, w których wyraźnie widać, że brakuje czasu na zabawę. A właśnie w zabawie można doświadczyć i odreagować przeżywane emocje. Niewyrażone uczucia pozostają w ciele, utrudniają koncentrację.

W młodszych klasach szkoły podstawowej zaczęłam robić ćwiczenia treningu uważności żabki Eline Snel. Dzieci to uwielbiają, choć zdarza się, że dla niektórych jest to trudne. Reagują śmiechem, wygłupami, kręcą się. Rozmawiamy o tym dlaczego tak reagują i za każdym razem jest lepiej. Uczą się opanowywać swoje odruchy i mówić o uczuciach. Zdarzyło mi się nawet, że gdy miałam przy sobie dwoje dzieci sygnalizujących iż im się nie uda wytrzymać kilkuminutowej wizualizacji to pozwoliłam im przytulić się do mnie. Poprzez dotyk i bliskość udało im się utrzymać koncentrację.

Dzieci same nam mówią czego potrzebują. Wystarczy popatrzeć. Być uważnym. Zatrzymać się kilka razy, choć przez chwilę. Moja starsza znajoma mówi, że najbardziej uspakajają ją chwile z wnuczkiem. Uwielbia odbierać go wcześniej ze szkoły, spacerować z nim, wyjść na plac zabaw i na lody, nigdzie się nie spiesząc.

Spróbujcie zwolnić, bo warto! Najlepiej podążając za małym dzieckiem.

czwartek, 30 marca 2017

Tylko praca...

"Tylko praca daje okazje odkryć nam nas samych, pokazać to, czym naprawdę jesteśmy, a nie tylko to na co wyglądamy".
Joseph Conrad

Dzisiejszego dnia koleżanka obserwując różne sytuacje z życia szkoły spytała mnie: "Skąd Ty bierzesz na to siłę?". Odpowiedziałam spontanicznie: "Wiesz, ja po prostu to lubię". Oczywiście bywa, że ilość wyzwań staje się męcząca, ale równocześnie to co się dzieje w głowach dzieci jest tak fascynujące, że rekompensuje takie chwile.

Pamiętam jak byłam na przedstawieniu "Danuta W." w Teatrze Polonia. Główną postać Danuty Wałęsowej gra w nim Krystyna Janda, właścicielka teatru. Niesamowita osobowość słynnej aktorki pozwala prawie zatopić się w postaci Danuty, która przez swój determinizm, nastawienie na działanie, ukazuje nam się jako postać niezwykła. Cytat przytoczony na początku tekstu pochodzi z listu Danuty Wałęsowej odczytanego przez Krystynę Jandę na koniec przedstawienia. Niezwykłe kobiety: p.Krystyna-aktorka, p.Danuta-żona/matka są pięknym dowodem na to, że działanie z pasją, celem nadaje życiu sens.

Zachwyca mnie jak ludzie działają zgodnie z pasją, przekonaniami, wizją celu. Mam w swoim otoczeniu sporo takich osób. Jednocześnie widzę też do czego doprowadza małostkowość, życie w lęku. 

Ważne jest, aby budować podejście w ludziach nastawione na wdzięczność i działanie w kręgu własnego wpływu. Staram się na co dzień pokazywać, jak dbałość o własne życie przekłada się na relacje z innymi ludźmi. Jak spójność wewnętrzna gwarantuje czystość intencji, zapobiega negatywnym sytuacjom w życiu. W tym duchu staram się pracować z rodzicami, prowadzić warsztaty i szkolenia. Wiem też, po licznych rozmowach z rodzicami, że gdy przyjmują perspektywę nastawioną na celowe działanie - widzenie potrzeb dzieci, ich kłopoty mijają.

Wspaniałym wzorem osoby działającej z pasją jest dla mnie też Bożena Janiszewska, psycholog, aktualnie 52 rok pracy zawodowej. Niezwykła osoba- ciepła i mądra. Byłam pod ogromnym wrażeniem, gdy na szkoleniu z bardzo życzliwym podejściem dzieliła się swoją wiedzą. Jej postać pokazuje jednoznacznie, że autentyczność intencji bywa najważniejsza. Chęć dzielenia się wiedzą była tak ogromna, że z przyjemnością słuchało się jej przez długie godziny! Cały czas korzystam z wysłanych długo po szkoleniu materiałów, które udostępniła chętnym.

Pisząc o spójności myślę też o postaci mojej mentorki Iwony Majewskiej-Opiełki, która nauczyła mnie tą spójność widzieć i o nią dbać. Psycholog, trener, autorka wielu książek. Osoba z ogromnym doświadczeniem, chętnie dzieląca się z innymi. Zawsze jak z nią rozmawiam dostarcza mi nowych inspiracji. Pisząc ten tekst staram się nawet budować każde zdanie tak jak mnie nauczyła, czyli pozytywnym językiem.

Warto otaczać się inspirującymi ludźmi, czytać różnorodne książki. Warto, gdy jest moment na refleksje pomyśleć o swoich celach.

Co jest dla mnie najważniejsze? A jeśli coś słabiej działa, to po co to robię?


wtorek, 21 marca 2017

Czy perfekcjonizm może być dziedziczny?

"Nigdy nie jest późno na szczęśliwe dzieciństwo." 
Wayne W. Dyer




Perfekcjonizm bywa często przedstawiany jako atut, synonim dokładności lub wytrwałości. Osoba z dużą wrażliwością zabezpiecza się często bardzo dokładnym wykonywaniem zadań. Zmniejsza się wtedy możliwość wystąpienia negatywnych konsekwencji, frustracji, gdy nieprzewidziane okoliczności wpłyną na naszą samoocenę. Kosztuje to jednak dużo energii. Przy świadomości własnych reakcji możemy pracować nad swoimi zachowaniami, które bywają decydujące dla kształtowania takiej postawy.

Matka, która ma wysoki poziom lęku i stara się poukładać swoje życie oraz dzieci w sposób perfekcyjny może skończyć z pytaniami w stylu:
- Czy przygotowałaś/łeś się do klasówki? Chodź to Cię odpytam...
- Czy zabrałaś/łeś dodatkowe farby na plastykę?
- Czy zabrałaś/łeś do szkoły klucze i legitymację?
- Czy Twoja koleżanka Ci dokucza? Porozmawiam z jej rodzicami.
Itp.

Odpuszczenie zabezpieczania sytuacji dziecka i stworzenie świadome okoliczności, w których dziecko może doświadczyć małych frustracji, wynikających ze swojej nieuwagi jest bardzo kształcące i ważne dla budowania charakteru. Tak naprawdę to często praca z własnymi lękami, praca nad własnym poczuciem wartości.
Zajęcie się obszarami na które mamy wpływ może być uwalniające dla całej rodziny.

Szczególnie wyraźnie widać skrajnie nadopiekuńcze postawy rodzicielskie wobec dzieci
w przedszkolu. Dzieci, które mają problem z przedłużającą się adaptacją, bądź dzieci które
nie są w stanie pogodzić się z brakiem nieustającej uwagi wokół ich osoby, sytuacją
gdy nie są pierwsi. Takie dzieci mają często rodziców, którzy się bardzo o nie troszczą,
aż za bardzo, bądź czasami żyją wręcz w symbiozie.

Warto pamiętać, że styl w jakim my funkcjonujemy na co dzień, czasami nawet męczący
dla nas samych, nie musi być udziałem naszych dzieci. 

Może potrzebujesz coś zmienić? Odpuścić?...


czwartek, 16 marca 2017

Ale jaja!


"Dopóki nie uczynisz nieświadomego świadomym, dopóty będzie ono kierowało Twoim życiem i będziesz je nazywał losem". C.G. Jung

Jest taka historia, którą przytacza w jednym z opowiadań Regina Brett. Do miasteczka przybywa nieznajomy i pyta miejscowego:
- Jacy są ludzie w tym mieście?
- A jacy byli w poprzednim? - odpowiada napotkany mieszkaniec. 
- Złośliwi i okrutni.
- Tu też takich spotkasz - kwituje rozmówca. 
Inny nowo przybyły do miasteczka pyta o to samo i znowu spotyka się z pytaniem: 
- A jacy byli ludzie w poprzednim miejscu Twojego zamieszkania? 
- Życzliwi i szczodrzy - brzmi odpowiedź. 
- Na takich i tu trafisz.

Nasze nastawienie, skłonność do dostrzegania tego co najważniejsze w kontaktach z innymi, pomaga osiągać znacznie większe cele niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. W ostatnim tygodniu w dwóch klasach gimnazjalnych realizowałam zagadnienie z komunikacji, oparte na ciekawej historii napisanej w dwóch wersjach. Uczestników zajęć podzieliłam na grupy, w których były osoby A i B. Zadaniem ich było się porozumieć, bowiem lecieli do producenta jajek strusich - jedynego, który w obliczu zagłady świata mógł zapewnić hurtową liczbę tego produktu. Cele grup pozornie się wykluczały, każda miała za zadanie kupić ich cały zapas, bo tylko to zatrzymywało katastrofę.
Bardzo dużo było interesujących rozwiązań typu:
- zakup jaj dla jednej grupy, a strusi dla drugiej;
- 50% udziałów w zamian za odstąpienie od negocjacji;
- stworzenie pierwszeństwa zakupu kobietom(!);
- użycie siły z pomocą gangsterów;
- zwycięstwo grupy, która miała więcej pieniędzy...itd

Słuchając młodzież, jak rozmawiała ze sobą w emocjach, zobaczyłam tak na prawdę wyolbrzymione sytuacje ze świata dorosłych. Tak łatwo weszli w podstawowe blokady komunikacji:
- nastawienie na własne zwycięstwo, łączące się z przegraną przeciwnika - nastawienie, że może być tylko JEDEN wygrany. Gdyby uczestnicy przyjrzeli się uważnie swoim potrzebom wiedzieliby, że jedni potrzebują skorupek, a inni żółtek z tych jaj. Na 8 grup uczniów tylko jedna odkryła, po krótkiej analizie, takie rozwiązanie.
- brak uważnego słuchania rozmówców - nastawienie, żeby powiedzieć, a nie wysłuchać co ktoś chce mi powiedzieć;
- szybkie ocenianie innych i bardzo bezpośrednie wyrażanie swoich przemyśleń na ten temat;
- nastawienie implikowane przez myśli w stylu: nie da się, to i tak zakończy się klęską, z nimi nie wygram...

Gdy "zwycięska" grupa omówiła co im pomogło zadanie wydało się jasne i proste...A było to:
- chęć wysłuchania drugiej strony,
- pozytywne nastawienie,
- postawa ukierunkowana na wypracowanie satysfakcjonującego rozwiązania dla obu stron.

Tylko tyle i aż tyle. A Wy jak macie w rozmowach? 

A jak w komunikacji z dziećmi?

niedziela, 5 marca 2017

Przez serce do rozumu


"Potrafimy przetrwać nie dzięki pazurom i nie dzięki kłom. Potrafimy przetrwać, ponieważ umiemy się porozumiewać i współpracować."

Bardzo podoba mi się książka "Duński przepis na szczęście" J.Alexander i I.Sandahl wskazująca, jak umiejętność budowania różnych doświadczeń dzieciom może mieć wpływ, aby wyrosły na szczęśliwych dorosłych. Duńczycy od lat zajmują najwyższą pozycje w rankingach bycia szczęśliwymi, pomimo nie zawsze przyjaznego klimatu i smutnych baśni Andersena, a może dzięki temu właśnie? Uczą dzieci pozytywnej postawy, umiejętności radzenia z trudnymi sytuacjami. To postawa tzw. przez nich HYGGE (wymawia się Huga), czyli "miło pobyć razem" odpowiada za szczęście - wspólny czas spędzany razem, gdy zostawiamy troski i kłopoty. Duńczycy często organizują zjazdy rodzinne, na których cieszą się ze swojej obecności, towarzystwa i wykorzystują czas na gry i zabawy. Moje dzieci na takiej zasadzie uwielbiają wspólne wyprawy do rodziny z Lublina, czas poświęcony na relacje i kontakt. W tym roku zapowiedzieliśmy się już na kilka dni przed świętami - razem będziemy przygotowywać potrawy świąteczne i w końcu "nasycimy" się sobą.

W jednej z klas, z którymi pracowałam niedawno starałyśmy nauczyć dzieci lepszego słuchania, bardziej adekwatnego reagowania na zachowania osób w otoczeniu. Dopóki nie zaczęłam ich zestawiać w pary, wyzwalając tym samym energię i możliwość poczucia przyjemności z kontaktu z drugą osobą ta praca szła bardzo mozolnie. Potem poczuły jak gdyby przyjemność z bycia z drugą osobą, zaczęły czekać na tego typu "zabawę". Empatia jest kluczem do wyzwolenia właściwych postaw społecznych.

W tym kontekście jak pomyślę o przedszkolach, które często nawet na życzenie rodziców, realizują program zapewniający dzieciom dużo zajęć poznawczych, przez co brakuje czasu na swobodną zabawę, doświadczenie przeżywania bez kontroli dorosłych kontaktu z drugim człowiekiem to robi mi się przykro. A małe dzieci mają taki potencjał! Badania wykazały, że nawet osiemnasto miesięczne dziecko niemal zawsze usiłuje pomóc dorosłemu, który w widoczny sposób próbuje wykonać jakąś czynność. Jeśli dorosły po coś sięga dziecko będzie próbowało mu pomóc np. podać to co niechcący upuścił. Gdy rzuci coś specjalnie na ziemię nie będzie już tej interakcji.

Poważne traumy w dzieciństwie zaburzają rozwój empatii, poprzez trwały wpływ na tworzenie więzi-przywiązania. Negatywny wpływ na rozwój empatii mają również postawy nadopiekuńcze. Skąd dziecko może wiedzieć jak się zachować, skoro cały czas mówią i decydują dorośli? Znajoma nauczycielka, wychowawczyni gimnazjalistów, przed Świętami Bożego Narodzenia, dała termin swoim wychowankom na przygotowanie choinki. Kilka dni później dostała informacje od rodziców, że rodzice choinkę ustawili i ubrali wieczorem, aby dzieci mogły razem z Panią włączyć tylko światełka. A co by się stało, jakby nie było choinki?

niedziela, 26 lutego 2017

Czary-mary


"Twój umysł jest Twoim instrumentem. Naucz się być jego wirtuozem, a nie niewolnikiem."
Ramez Sasson

Dzieci uwielbiają zagadki. A jak się cieszą z zagadek, w których są lepsi niż dorośli! Nasza ulubiona zabawa z ostatnich kilku miesięcy buduje właśnie w dzieciach to zaciekawienie, poczucie bycia ekspertem, a także w magiczny sposób sprawia, że dowiadujemy się o sobie więcej niż w zwykłych rozmowach.

Opowiedz mi trzy historie, które dzisiaj Ci się zdarzyły... Niech dwie z nich będą prawdziwe, a jedna nie.

Tak od czasu do czasu zaczynam rozmowy z moimi dziećmi. Ciekawe, że odkąd zaczęliśmy to praktykować bywa, że dzieci też w ten sposób sterują na przykład naszą wspólną rozmową przy kolacji. Każdy z domowników dzieli się swoimi historiami z mijającego dnia, bądź tygodnia, a reszta zgaduje. Są dni, gdy na prawdę bywa gorąco!

Podczas ferii z kolei przypomniało się nam, jak będąc na wakacjach w ośrodku nadmorskim codziennie cieszyliśmy się na śniadanie, bo witały nas na stolikach nowe papierowe podkładki. Ośrodek zamieszczał na nich, prócz informacji o promocjach dnia, różne ciekawostki przyrodnicze, które stawały się świetną inspiracją do rozmów. Jako, że brakowało nam tej pomocy zewnętrznej podczas ferii przez pewien czas wymyślaliśmy codziennie pytanie dnia w stylu: co byś zrobił, gdybyś obudził się w nieznanym miejscu...co zwykle robisz, gdy widzisz, że coś Ci słabo wychodzi...itp. Bardzo ciekawe doświadczenie, choć wydaje mi się, że najlepsze są najprostsze pytania i jakieś fajne ciekawostki, bo wtedy lekko mogą się włączyć w rozmowę wszyscy. Nas w pewnym momencie zmęczył za wysoki, jak na urlopie poziom...

Gdy nauczymy dzieci świadomego odczuwania emocji, łączenia wspomnień i obrazów z przeżyciami mamy szansę na stworzenie nowego pokolenia dorosłych, które będzie lepiej sobie radzić z uczuciami, wybierać swoje drogi zgodnie z potrzebami. Hipokamp, czyli część mózgu odpowiedzialna za integrowanie doświadczeń, przeżyć i wspomnień z różnych obszarów wymaga regularnych ćwiczeń, szczególnie w dzieciństwie. Opowiadania mijających zdarzeń wzmacniają tą umiejętność, pobudzają wyobraźnię, budują wewnętrzną siłę. Dobrym sposobem na przywoływanie wspomnień są zdjęcia. Pomimo technologi cyfrowej jestem zwolenniczką wybierania tych najładniejszych i układania ich w albumie. Nasze zdjęcia stoją na półce w ogólnodostępnym miejscu i można się im przyglądać w różnych chwilach. Dzieci sięgają po nie jak się nudzą, jak chcą o czymś porozmawiać ("Mamo opowiedz mi o tym, co się działo jak się urodziłem..."), gdy jest im smutno ("Mamo pamiętasz, że kiedyś byliśmy weselsi? O popatrz tu jest..."). Zachęcam, zwłaszcza po okresach ferii, wakacji, czy urodzin do poświęcenia uwagi takim wydarzeniom. Wybór zdjęć i ich wydruk może być pierwszym krokiem do dużej zmiany. Warto spróbować.