Szczęście

Szczęście

niedziela, 19 kwietnia 2015

Jak odszukać swój wewnętrzny głos?


"Jeśli chemy żyć w sposób pełny nie możemy bać się nowych sytuacji."
Iwona Majewska-Opiełka
Dawno, dawno temu pewien młodziutki pasterz znalazł się ze swoim stadem na nieznanej dotąd ścieżce. Bardzo się ucieszył, bo pomyślał, że spotka innych pasterzy i w końcu sie z kimś zaprzyjaźni. Krzyknął głośno: Jest tam kto? Usłyszał natychmiast inne głosy. Krzyknął znowu: Gdzie jesteście, nie widzę Was? Usłyszał: nie widzę was, nie widzę... I zaczął się złościć, ze ktoś robi sobie z niego żarty. Krzyknął jeszcze: Głupki jedne. Usłyszał: Głupki jedne, Głupki jedne... I choć był zrozpaczony, gdy wrócił do domu, opowiedział o pasterzach, którzy się przed nim chowają swojemu dziadkowi. Dziadek domyślił się od razu, że chodzi o echo.
  • Czy myśli, które mamy w głowie to nie jest echo głosów innych osób?
  • Jak często sugerujemy się zdaniem innych?
Pamiętam w moim życiu kiedyś, gdy nastąpił moment zmiany, która wydawała się kosztowna na tamten czas. Aby siebie do niej zachęcić skopiowałam sobie duży, żartobliwy, rysunek owiec prowadzonych przez pasterza z jedną samotnie krzyczącą owcą "Zaraz, zaraz nie wszystkie musimy być owcami!!!". W tamtym momencie było dla mnie niezwykle sugestywne. Byłam tą jedną owcą wyłamującą się z różnych grup. Wtedy przeczytałam w książce Iwony Majewskiej-Opiełka "Ku doskonałości" rozdział o podejmowaniu decyzji, który ostatecznie postawił kropkę nad "i" w mojej sytuacji. Była to sugestywna rozprawa dotycząca podejmowania decyzji w dwóch rodzajach sytuacji: gdy jesteśmy w sytuacji podbramkowej, bądź po prostu gdy chcemy coś zmienić. Sytuacja pod bramką często bywa wymuszona przez życie. Gdy sami decydujemy o zmianie mamy szerszy wybór, ale wymaga to wyjścia ze strefy komfortu.
Aby podejmować decyzje, bez sugerowania się głosami innych osób, bądź tylko na skutek dostosowania się do sytuacji warto odnosić się do własnych priorytetów, choćby poprzez ćwiczenie: Wypisz 20 najważniejszych dla Ciebie wartości, wybierz 10, a potem 5 najważniejszych. I ... teraz napisz co robisz dla każdego z tych obszarów w obrębie tygodnia. Ja dla ułatwienia zrobiłam sobie taką listę w kalendarzu i sprawdzam ją, bądź modyfikuję w obrębie codziennych zajęć. Gdy mam czasem dyskomfort, bądź trudności decyzyjne przyglądam się wybranym wartością i działaniom.

I choć ma się w głowie różne rzeczy, ale to potrafi zaskoczyć! Spróbujcie!

niedziela, 12 kwietnia 2015

Być w zgodzie ze sobą

"Marzenia są czymś uroczystym, czymś odświętnym. Natomiast dochodzimy do nich przez taką normalną prozę życia, przez codzienność."
W. Bartoszewski



Prorok Jonasz dostał od Boga zadanie. Miał iść do miasta Niwa i powiedzieć mieszkańcom, że jeśli się nie nawrócą czeka ich śmierć. Jonasz jednak się przestraszył. Bał się, że nie będzie wiarygodny dla mieszkańców Niwy. Wsiadł na pierwszy statek i próbował uciec. Na morzu dopadła go ogromna burza. Wiatr rzucał statkiem jak łupinką orzecha. Kapitan w rozpaczy kazał się wszystkim modlić. Zdziwił się, że Jonasz siedzi spokojnie i nie reaguje na sytuację. Jonasz wyjaśnił, że zna przyczynę problemów, jest nią on sam i jeśli go nie wyrzucą z pokładu burza będzie dalej szalała. Załoga przed gniewem boskim bała się wyrzucić Jonasza, ale w końcu ulegli. Jonasza uratował wieloryb, który go połknął, a następnie przewiózł do Niwy, aby mógł wykonać zadanie. Legenda o jego przygodach dotarła przed nim do miasta. Mieszkańcy z szacunkiem podeszli do jego ostrzeżenia i zarządzili post. Niwa została uratowana przed gniewem bożym.

Opowieść o Jonaszu to, poza najważniejszym odniesieniem religijnym, opowieść o spójności wewnętrznej. Ucieczka Jonasza na statek przed wypełnieniem woli Boga, przed własnym strachem, pokazuje nam jakie to wyzwanie być zawsze sobą. Mając jednak świadomie wybrane normy, określoną misje życiową, czyli kształtując swój wewnętrzny kompas, będziemy potrafili utrzymywać określoną hierarchię celów, bez względu na okoliczności. Te cele, misje, czy nawet tylko najbliższe plany warto regularnie przeglądać, korygować. Ważne aby ten czas na przyglądanie wybierać świadomie, samemu.

I tu miejsce na refleksję:
- Jak często podejmując rożne plany myślisz " jakoś to będzie"?
- Czy robisz wszystko, aby mieć na swoje życie wpływ?

Przebywałam niedawno, przez kilka tygodni, na oddziale hematologii dziecięcej. Spotkałam wiele osób, które musiały porzucić własne plany wobec niespodziewanej sytuacji. Niewielu z nich było w stanie rozmawiać o tym co się stało w ich życiu. Wszyscy skupiali się na perspektywach wyzdrowienia, a każdy chyba żył tylko myślą, ze jego dziecku leczenie przyniesie efekty. Życie na przestrzeni kilku metrów, dla większości miesiącami, nie budzi w takich warunkach oczywistych frustracji, bo istotna jest perspektywa zdrowia dzieci. I przestają sie liczyć codzienne sprawy, banały, które często są ucieczką od tego co najważniejsze, zapominaniem o swoich potrzebach, pozostawianiem sytuacji, które wymagają rozwiązania.
Mało kto, w takim miejscu coś czyta. Są osoby, które sie modlą, bądź grają na komputerze lub telefonie. Wiele osob z zaangażowaniem bawi sie z dziećmi, bądź po prostu je wspiera, jak umie. I pewnie nie pamiętam tego co było wczoraj, tydzień temu, a każde "drobne" wydarzenie z hematologii mogę opowiadać godzinami.

I wciąż kołacze mi się w głowie refleksja: nie trzeba takich doświadczeń, aby odnaleźć właściwy kierunek. Warto wykorzystywać każda sekundę w życiu z dziećmi, aby sprawiać im i sobie radość. Nie zapominajcie o tym.