Szczęście

Szczęście

poniedziałek, 30 listopada 2015

Świnkoterapia

"Jedyna możliwość by zmienić siebie, polega na odrzuceniu dotychczasowego sposobu rozumowania. "
Antony de Mello

Mieliśmy w wakacje okazję opiekować się dwoma świnkami morskimi. Dostaliśmy szczegółowe instrukcje obsługi zwierzątek. Od kilku lat mamy własną świnkę, więc nie wydawało się to nam dużym wyzwaniem.

Po kilku dniach moje zdumienie jednak zaczęło narastać. Nasza świnka przyzwyczaiła się do naszych zwyczajów, jest spokojna, mało wymagająca i pozytywnie nastawiona do opiekunów. Radośnie reaguje na pokarm, głaskanie, wybieg w ogródku. 

Tymczasem obce świnki okazały się niezmiernie wymagające, a zarazem nie dające nic w zamian. Oczywiście biorę pod uwagę, że nasza świnka jest przez nas oswojona. Przybyłe do nas świnki wychowują się wśród dzieci, miały okazje nabrać nawyku kontaktu z człowiekiem. Widać było jednak wyraźnie, że wykształciła się mocno w ich zachowaniu postawa "biorcy". Jak widzą człowieka o określonych porach po prostu DOMAGAJĄ się jedzenia. Bynajmniej nie były głodne, bo zawsze dbaliśmy by miały dodatkowy pokarm z ziarnami, kolbę, sianko. Były po prostu przyzwyczajone, że jak będą piszczeć dostaną coś lepszego tj. ogórka, marchewkę, natkę itp. W swoim rocznym życiu nauczyły się, że swoimi intensywnymi piskami wymuszają na otoczeniu reakcję zaspokajania ich dodatkowych zachcianek.

Zaczęłam zachowywać się jak badacz i obserwować uważnie ich zwyczaje, kupowałam smakołyki, które lubią najbardziej, obserwowałam reakcje, słuchałam filmików z odgłosami świnek w internecie i niestety ... obserwacje potwierdziły się. Co więcej okazało się, że jedna świnka podporządkowała sobie całkowicie drugą. Jedna zawsze wybiera to co lepsze, a druga czeka co dla niej zostanie.
Próbowaliśmy wygasić reakcje świnek na poziomie ukształtowania innych nawyków. Nie reagowaliśmy na sytuacje pisków, tylko podawaliśmy smakołyki jak się wyciszyły. Zachęcaliśmy drugą świnkę do odważnych działań, zjedzenia czegoś na co miała ochotę, zmianę miejsca w klatce. Poświęcaliśmy jej więcej uwagi. Po dwóch tygodniach świnki nauczyły się mniej piszczeć i reagować mniej gwałtownie na każde otwarcie lodówki. 

Oczywiście nie mamy większego wpływu na dalsze wychowywanie świnek, możemy delikatnie podzielić się spostrzeżeniami z właścicielami zwierzątek. A to prawie zupełnie tak samo jak z wychowywaniem dzieci...

Każdy wychowuje zgodnie z własnymi wzorcami i przekonaniami. Pokazanie komuś, że byłoby mu łatwiej z dziećmi, gdy nie jest gotowy na zmiany może okazać się sporym wyzwaniem. Może jest to jednak kwestia perspektywy? Gdy pojawiają się wątpliwości warto przyjrzeć się uważnie jednej wybranej, powtarzającej się sytuacji, która budzi dyskomfort np. domaganie się krzykiem uwagi przez dziecko, brak wykonywania obowiązku i dokładnie do tego się odnieść. Aby nastąpiła zmiana trzeba uznać, że to co się dzieje i przeszkadza nie wynika tylko z charakteru dziecka, z tego ze dzieci muszą się buntować, lub że właśnie takie są. 

Przybyłe do nas świnki przyzwyczaiły otoczenie, że jak będą piszczeć dostaną oczekiwane smakołyki. A jednak przez dwa tygodnie nauczyliśmy je, że nie muszą piszczeć, by dostać to co chcą. Jedno wybrane zachowanie, stopniowa zmiana nawyku, aby osiągnąć lepszą jakość życia. 

A teraz pomyśl przez chwilę, czy jest coś drobnego, coś co możesz wprowadzić już dziś w swoje życie, bądź swojego dziecka. Nowy nawyk, prosta zmiana zwyczaju. 

Masz....? Powodzenia!

niedziela, 29 listopada 2015

Kto za mną chodzi?

"Fakty są przyjazne." 
Carl Rogers

Jest takie opowiadanie o króliku, który nagle odkrywa, że ktoś za nim chodzi. Bardzo jest tym zaniepokojony, próbuje zgubić nieznajomego, ale z godziny na godzinę tajemniczy "ktoś" staje się coraz większy. W miarę upływu dnia królik jest już tak mocno przerażony, że biegnie do mamy po pomoc. Mama pokazała mu, że wszystko jest dobrze, a to co budzi obawy to tylko jego własny cień.

Bardzo często brak wiedzy o sobie samym wywołuje niepotrzebny niepokój. Patrzymy na nasze dzieci przez pryzmat własnych niezaspokojonych potrzeb w dzieciństwie.

Jeżeli dorosły wciąż czuje się skrzywdzony to jego wewnętrzne, często wciąż przerażone dziecko będzie uczestniczyło pośrednio w wychowaniu jego dzieci i wpływało na ich rozwój. Rodzic będzie traktował swoje dzieci tak jak kiedyś był traktowany, bądź całkowicie odwrotnie, co bez zyskania wglądu w sytuacje może być mało konstruktywne. Rodzice nie przekażą bowiem dzieciom dobrego samopoczucia jeśli są sami go pozbawieni.

Miałam kiedyś do czynienia z grupą rodziców jednej z klas, którzy domagali się rozwiązania problemów w relacjach klasowych między dziećmi przez szkołę. Pomimo licznych interwencji, pracy indywidualnej z dziećmi/rodzicami zmiany następowały bardzo powoli. Gdy spotkałam się z tymi rodzicami na zebraniu zobaczyłam główną przyczynę trudności: grupę rozzłoszczonych dzieci w ciałach dorosłych. Z taką perspektywą stworzenie pozytywnego klimatu wobec własnych dzieci może okazać się sporym wyzwaniem.

Niezaspokojenie potrzeb z dzieciństwa sprawia, ze człowiek ma poczucie, że coś z nim się dzieje, a często przyjmuje postawę obronną np. roszczeniową wobec innych osób. U podstaw tkwią toksyczne uczucia, rodzące pierwotny gniew oraz poczucie krzywdy. Bez świadomości samego siebie, odnalezienia przyczyny tego co się dzieje w naszych uczuciach i stworzenie środowiska, które będzie odpowiadało na rzeczywiste dziecięce potrzeby jest wyzwaniem. Warto jednak podejmować różne aktywności, które pomogą iść pewniej, choćby nie było widać drogi poza zakrętem.

Można zacząć od medytacji, pisania afirmacji, listów do swojego wewnętrznego dziecka, czy spotkania z psychologiem. Dla każdego coś innego może okazać się pomocne. 

Najważniejsze jednak by zacząć jak najszybciej, bo warto!