Szczęście

Szczęście

sobota, 20 grudnia 2014

Jak zachęcać dzieci do działania?

"Im bardziej dziecko myśli o stopniach, tym szybciej traci wrodzoną ciekawość świata."
Alfie Kohn

 

 
Pewnego dnia ojciec powiedział do syna:

- Synu nie wszyscy rodzimy sie ze skrzydłami. Nie masz obowiązku latania, ale szkoda, żebyś ograniczał sie do chodzenia, mając skrzydła.
Syn twierdził, ze nie umie latać i, że jak spróbuje to na pewno umrze. Przyjaciele wspierali go w podejściu, że jego ojciec zwariował. Posłuchał jednak rad tych, którzy go kochali. Wszedł na wierzchołek drzewa i skoczył, ale niestety runął na ziemię. Miał pretensje do ojca. Ten zaś mu wyjaśnił:
- Żeby latać trzeba stworzyć sobie przestrzeń do rozłożenia skrzydeł. Podobnie jak ze spadochronem: potrzebujesz pewnej wysokości nim skoczysz. Jeśli nie chcesz brać ryzyka na siebie lepiej od razu zrezygnuj i na zawsze będziesz tylko chodził.

 
Okres przedświątecznych przygotowań w tym roku połączył się z zakończeniem semestru w szkole. Z mojego punktu widzenia dobrze by było by zawsze łączyło się to z takim dmuchaniem w skrzydła własnych dzieci, bądź uczniów. Byłoby cudownie, by ludzie wychowujący dzieci czuli też swoją odpowiedzialność. Znam taką wspaniałą nauczycielkę, która przychodzi zawsze na pierwszą lekcję z uczniami i mówi im, że dla niej wszyscy mają szóstki. Oczywiście oceny częściowo spadają w ciągu roku, bo nie każdy stosuje się do zasad i wymagań na przedmiocie. Trzeba jednak się nagimnastykować, aby stracić tą ocenę wyjściową. Dzieci lubią jej przedmiot i chętnie w nim uczestniczą. Być może działa na nich najbardziej jej wiara w ich możliwości?
 
Biegunowo przedstawię podejście nauczycielki mojego syna, która zamiast czwórki z przedmiotu wystawiła mu piątkę. Z ocen rzeczywiście wychodziła piątka, ale wcześniej miała do niego zastrzeżenie, więc nikt sie niespodziewał. Dziecko bardzo się ucieszyło, żyło dwa dni tym, ze Pani jednak wierzy w jego możliwości. Z tej radości podziękowałam jej osobiście za takie motywujące podejście. Dowiedziałam się jednak, że właśnie zmieniła ocenę syna, bo: ... " się pomyliła". Ten sam komunikat dostało moje dziecko od Pani. Usłyszałam jeszcze: "To nie jest uczeń piątkowy". Dodam, ze z większości przedmiotów ma piątki i szóstki.
 
W tym tygodniu rozmawiałam również z mamą dziecka, które ma duże problemy z nauczaniem czytania. Po przeprowadzonych testach wyłoniły się przyczyny tych trudności. Ujawniła się także niewątpliwa kreatywność dziecka, ponad przeciętna zdolność dostrzegania związków przyczynowo-skutkowych. Zwróciłam przede wszystkim uwagę rodzica na te obszary, choć na początku usłyszałam, że to mało ważne.
 
Gdy tylko możemy:
  • okazujmy zachwyt tym co jest wyjątkowe w każdym dziecku,
  • dawajmy im odczuć, że wierzymy w ich możliwości,
  • podkreślajmy często szczególne zdolności dziecka, choćby dla typowego działania w szkole nie miały większego znaczenia,
  • oceniajmy dzieci za włożony wysiłek, a nie efekt pracy.

niedziela, 7 grudnia 2014

Lekcja uczciwości

"Dzieci uczą się o wiele więcej, obserwując nas, niż słuchając" 
Pino Pellegrino  


Wyobraźcie sobie, że jest takie miejsce, w którym wszyscy żyją zgodnie z zasadami. Nie można kłamać, śmiecić, kraść itp. A wszystko zależy od Ciebie, nikt nie sprawdza.

Taka właśnie jest wyspa Bornholm.

Lokalny supermarket - przed sklepem stoiska z owocami, a przy wejściu, jeszcze przed koszykami, paczki ze słodyczami. Nie ma osoby, która stoi i pilnuje. Podejrzewam, że nie było tam również żadnych kamer. W pewnym momencie z półki spadł, źle ustawiony melon. Pierwsza osoba, która wchodziła do sklepu, umieściła go z powrotem na półce.

Wystawa motyli. Jedna z największych atrakcji małego miasteczka. Przed wejściem rozglądamy się za kasą, gdzie sprzedają bilety. Bilety sprzedają przy bufecie. Kupujemy, szukamy osoby przy wejściu/wyjściu, która by je sprawdziła. Nie ma nikogo. Powoli zaczynamy rozumieć, że nikomu nie przyszłoby do głowy wejść bez biletu.

Gdy jedziesz jakąkolwiek drogą, przy gospodarstwach zwykle stoją stragany z produktami rolnymi. I znowu zaskoczenie - nie były pilnowane. Stragany z plonami (np. ziemniaki, fasola, maliny), informacją o ich cenach i skrzyneczką na pieniądze (patrz zdjęcie).

Byliśmy pewnie jednymi z nielicznych osób, które wiążą rowery zabezpieczeniami. Zwykle każdy po prostu je zostawia.

W pewnym momencie zorientowałam się też w jaki sposób można odróżnić Duńczyków od innych Skandynawów, bądź Niemców. Duńczyk się po prostu uśmiecha przechodząc obok Ciebie i pozdrawia. Możliwe, że nie jest tak wszędzie, ale na Bornholmie tak się działo.

To wszystko brzmi niczym bajka, ale Bornholm to przepiękna wyspa, którą wyróżnia nie tylko cudowna przyroda.

I takie lekcje dla dzieci są najważniejsze. Gdy widzą, że można funkcjonować inaczej. Gdy uczciwość jest cechą, a wyrzucenie papierka poza wyznaczone miejsce jest po prostu niestosowne. A jeśli już ktoś znajdzie śmieć na ziemi, to czuje się w obowiązku by umieścić go w koszu. Wkoło jest czysto i otacza Cię dużo szczęśliwych ludzi.

W tym tygodniu rozmawiałam z jedną mamą, która nie umie odmówić dziecku kupowania prezentów w sklepie. Jedynym sposobem jest wytłumaczenie, że „nie ma pieniędzy”. Gdy zapytałam, czy rzeczywiście nie ma pieniędzy, była zdziwiona. Dzieci są mądre, szybko rozumieją, że dorosły nie jest uczciwy w stosunku do nich i szuka wymówek, by sobie poradzić z sytuacją. Aby dziecko było uczciwe w stosunku do nas musimy być tacy sami w stosunku do niego.

Można? Widziałam, można!

Szczególnie istotna jest dla mnie ta refleksja przed Świętami. Chciałabym, aby wkoło było mniej konsumpcji, a więcej kreowania ważnych wartości i postaw, które przekładają się na stosunek do innego człowieka.

Czy modelujemy naszą postawą w dzieciach takie zachowania, które są odbiciem naszych wartości?

niedziela, 30 listopada 2014

Jak uczyć dzieci żyć z pasją?


"Wkładamy depozyt na konto emocjonalne tylko wtedy, kiedy robimy to, na czym zależy dzieciom ( innym osobom), a nie kiedy uszczęśliwiamy je w zgodzie z własnymi wyobrażeniami."
Iwona Majewska-Opiełka
Dzisiaj opowieść o Panu Hydrauliku.
 
Odwiedził nas, aby naprawić kran. Jest to już kolejna wizyta w tym roku, gdyż poprawki po wcześniejszych fachowcach, odpowiedzialnych za instalację w naszym domu wymagają wielu interwencji. Pan Hydraulik przyjechał do nas jak zwykle z uśmiechem, dobrym słowem. Tym razem była to bardziej złożona naprawa, więc w czasie pobytu podzielił się ze mną licznymi spostrzeżeniami ze swojej pracy. Świetnie się go słucha, gdyż z pasją opowiada o różnych swoich doświadczeniach typu: przecinanie rury brzeszczotem, aby zobaczyć na ile mocno osadził się w niej Kret, zmiana gumowych odprowadzeń ściekowych w brodzikach instalowanych przez wygodnych hydraulików na solidne instalacje, wysyłanie niezorientowanego właściciela po zakup rur itp. A ile było przy tym obserwacji ludzi, uwag dotyczących różnych mechanizmów działania. Dodam też, że Pan Hydraulik nie kpi z innych, zawsze też daje uczciwą, rzetelną cenę za swoje usługi.
 
Mamy zresztą ogromne szczęście należeć do stałych klientów, gdyż telefonów od nowych nie odbiera, bo nie ma już tyle czasu. Jak stary Klient sie do niego odezwie ze zmienionego numeru musi wysłać SMS-a, aby oddzwonił. Ceni swój czas, chwile spędzane z rodziną. Mówi ze śmiechem, że niektórzy mu nawet już wysyłają życzenia świąteczne. Pomyślałam, że też zrobię w to w tym roku, bo na prawdę miło go gościć.
 
Próbuje oddać klimat tej sytuacji, gdyż pokazuje ona doskonale jak ważne jest dzialanie zgodnie z tym co się lubi. Pan Hydraulik, choć wykonuje zawód, który w siatce płac pewnie nie jest na górnej pozycji listy, dzięki swojemu zaangażowaniu i pasji praktycznie sam wybiera Klientów. Ma propozycje projektów instalacji hydraulicznej od ludzi bardzo bogatych, którzy mogą mu, za komfort profesjonalnej pracy zapłacić dokładnie tyle ile on chce uzyskać za swoje usługi. Jest pasjonatem i profesjonalistą, wie czego chce w pracy zawodowej i w życiu.
 
Znam wiele osób posiadających wyższe wykształcenie, prymusów szkolnych. Nie mam poczucia by za tym szły zawsze kompetencje społeczne, świadomość własnej wartości.
 
Czy jesteśmy dziś w stanie zaplanować przyszłość naszych dzieci? Co chcemy zyskać każąc im uczyć się jak najlepiej i podporządkowując temu całą swoją i ich aktywność? Czy nie warto zastanowić się nad kształtowaniem charakteru, bo czy będziesz hydraulikiem, czy inżynierem, rynek i tak da Ci odpowiedź, czy działasz zgodnie ze swoją pasją, czy jesteś spójny wewnętrznie w tym co robisz?
 
Miałam ostatnio przyjemność uczestniczyć w rozmowie dwojga dzieci, w której jedno przekonywało drugie, że bardzo ważne jest by się więcej uczyć, a drugie uważało iż ważniejszy jest rozwój swoich zainteresowań. Nie doszły do jednego rozwiązania, ale zdecydowanie bliższe jest mi podejście, by skoncentrować się na tym, w czym ktoś jest dobry, co lubi, bo wtedy zawsze znajdzie pracę i dostosuje się do rynku za kilkanaście lat. Nie mówię o stanowisku, aby odpuszczać naukę ważnych przedmiotów, ale aby skoncentrować się na:
  • przedmiotach z których dziecko jest najlepsze,
  • zapisać dziecko tylko na wybrane przez niego zajęcia dodatkowe (najlepiej jak najmniej),
  • pobyć z rodziną "nic" nie robiąc.
Takie przemyślane działania wpływają na to jak traktujemy codzienne czynności, jak działamy i z jakim zaangażowaniem w strefie swojego wpływu. A potem kształtuje się pasja, czyli ten błysk, z którym wykonujemy codzienne czynności.
 
Pomyślcie, co jest pasją Waszych dzieci?

niedziela, 23 listopada 2014

Czy można przyspieszyć uczenie?

"Trawa nie rośnie szybciej, gdy się za nią ciągnie."  Gerald Huther


Na zajęciach poświęconych metodą efektywnego uczenia, w starszych klasach szkoły podstawowej, poprosiłam dzieci o rysunek mózgu. Zależało mi na tym, by obrazek był ich wyobrażeniem na temat funkcjonowania mózgu, chciałam pokazać im tą fascynującą różnorodność funkcji jaką mamy
w głowie. Proponowałam stworzenie wyobrażeń na zasadzie przyporządkowania do mózgu jakieś postaci, zwierzęcia lub koloru. Przeważały niestety rysunki schematyczne.

Na podstawie ostatnich badań dotyczących myślenia twórczego większość dzieci traci swój potencjał na etapie nauki w szkole. Z badań wynika, że aż 98 % dzieci na poziomie 5 lat charakteryzuje twórcze myślenie, dzieci w wieku 8-10 lat 32 %, a wieku ponad 25 lat już tylko 2%.
Bardzo się cieszę, że w Polsce stają się coraz bardziej znane doniesienia ze świata nauki dotyczące funkcjonowania mózgu. Mam też nadzieję, że coraz więcej rodziców i nauczycieli będzie brać pod uwagę to co z tych badań wynika dla przyszłości naszych dzieci. Na pewno mnóstwo osób jest już przekonanych do zwracania uwagi na stymulowanie aktywności mózgu. To ważne, bowiem wrodzona ciekawość poznawcza, odpowiednio pobudzana, ma wpływ na sposób postrzegania świata w dorosłym wieku. 

Bardzo wyraźnie pamiętam opowiedzianą mi kiedyś historię przez zaprzyjaźnioną nauczycielkę, wspaniałą osobę, działającą z pasją. Historia dotyczyła jej doświadczeń oazowych, gdy Ksiądz pokazywał im czym jest grzech. Wziął zabłocone buty i postawił na Ołtarzu. Pamiętam jak wtedy pomyślałam, że chciałabym być takim właśnie psychologiem, który pokazuje emocjonalne doświadczenia. 

Dużo pracuję eksperymentem, zarówno w przedszkolu, szkole podstawowej, jak i w gimnazjum. Uwielbiam ten moment, gdy "kogoś wbija w ziemię". Wiem, że skorzysta z doświadczenia. Może przyda mu się dla budowania poczucia własnej wartości? Nurt związany z budowaniem doświadczeń, w których angażujemy się mocno emocjonalnie jest mi bardzo bliski. Jestem rzeczywiście przekonana, że mózg bez tej warstwy emocjonalnej nie przetwarza trwałe doświadczeń.

To, co można zrobić w domu, aby pomóc dzieciom organizować ich doświadczenia szkolne,
by mogły się utrwalać, w połączeniu z emocjami:
  • odpytywanie do sprawdzianów na zasadzie tworzenia zagadek, obrazowanie materiału na mapach myśli, angażowanie wiele zmysłów w powtórki;
  • nauka języków - wspólne śpiewanie piosenek, granie, wieszanie karteczek z nazwami przedmiotów przygotowanych przez dziecko, itp;
  • praca obrazem, odwoływanie się do wyobrażeń i własnych doświadczeń życiowych;
  • czytanie bajek, opowiadań oraz określanie wypływających z nich emocji.
Zadbajmy zatem o doświadczenia naszych dzieci, by jak najwięcej było w nich tej warstwy emocjonalnej.

O takich i innych sposobach na kształtowanie charakteru, w oparciu o wiedzę i praktyczne doświadczenie w szkole usłyszeć będzie można na na Konferencji "Logodydaktyka jako wychowanie do szczęścia", która odbędzie się wkrótce w Warszawie, 25 listopada. Będziemy tam mówić o wielu sposobach na wzmocnienie pozytywnych oddziaływań na dzieci. 

Polecam!

czwartek, 16 października 2014

Sztuka akceptacji



"Akceptacja siebie  jest odmową bycia swoim wrogiem"

Nathaniel Branden


Od kilku dni kołacze mi się w głowie taka piękna opowieść, opisana przez Jorge Bucay, o kręgu 99.
 
Bohaterem jest królewski paź, który w przeciwieństwie do swojego markotnego króla był zawsze szczęśliwy. Cieszyła go praca, każdy przywilej, jaki uzyskiwał, dobrobyt w domu itp. Król chciał jednak przekonać się na czym polega ten mechanizm szczęścia i czy jest w stanie coś
go zmienić. Wraz z najmądrzejszym doradcą podłożyli mu, nie ujawniając źródła, 99 cennych monet.
Co zrobił paź? Przestał się cieszyć każdym dniem, a skupił się na możliwości uzyskania jednej monety, której brakowało mu do stu. Zaczął oszczędzać, więcej pracować, wysłał żonę do pracy.
W końcu stał się tak smutnym i przygnębionym paziem, że król go zwolnił ze służby.
 
Opowiadanie to pasuje mi bardzo do różnych rodzin, które spotykam.
 
Przestajemy się cieszyć z tego, że nasze dziecko jest koleżeńskie, a skupiamy się na tym, że ma konflikt z jednym z kolegów w klasie. Zapominamy, że przysłowiowy Jaś uwielbia grać w piłkę nożną, a skupiamy się na tym, aby co wieczór ćwiczyć z nim matematykę, za którą nie przepada, zamiast pójść z dzieckiem na mecz, pograć w piłkę. Za kilka lat nikt nie będzie pamiętał wypracowanej piątki z matematyki. Pozostaną utrwalone negatywnie uczucia do tego przedmiotu oraz niespełnione pragnienia o byciu piłkarzem.
 
Podążanie za tym co się udaje jest szczególnie ważne w przypadku dyslektyków. Jeśli dziecko ma różne przypadłości związane z funkcjonowaniem analizatorów odpowiedzialnych za powstanie dysleksji rozwojowej, a rodzice oczekują samych piątek, to z góry stawiamy wszystkich na przegranej pozycji. Oczywiście warto wykonywać dodatkowe ćwiczenia, bo w ten sposób ułatwimy dziecku naukę. Będzie to wymagało wysiłku i zaangażowania. Lepiej więc skupić się przy odrabianiu lekcji jednak na przedmiotach, w których dziecko jest dobre, bo to pośrednio wpłynie na wzrost zaangażowania w te, które wymagają dodatkowego wysiłku. Wspieranie obszaru, z którego dziecko może czerpać siłę jest kluczowe dla pokonywania słabości oraz budowania poczucia własnej wartości. Tylko w ten sposób można odnaleźć wewnętrzną motywację w dążeniu do realizowania tego, co wymaga większego wysiłku.
 
Często pierwszym etapem jest po prostu akceptacja przez rodzica, tego co jest słabością. Aby to zrobić niekiedy wystarcza refleksja:
  • Dlaczego mi na tym zależy, aby np. moje dziecko miało piątkę z matematyki?
  • Po co to robię i kto na tym zyska?
Domyślacie się typowych odpowiedzi?

Warto wyjść z kręgu 99. Wspierajmy dzieci, budujmy ich siłę.

niedziela, 28 września 2014

O marzeniach...

"Nie ma marzeń zbyt wielkich, nie ma marzycieli zbyt śmiałych!"
Film "Turbo"

Jest taka przepiękna opowieść w książce Anthonego de Mello, którą zna już wiele osób, ale bardzo mi pasuje, gdy myślę o marzeniach i naszych własnych ograniczeniach przy ich realizacji.

Pewien człowiek znalazł jajko orła i umieścił je w gnieździe kury. Gdy się orzeł wykluł, dorastał wśród kur i zachowywał się jak i one: dłubał w ziemi poszukując robaków, gdakał i latał, nawet kilka metrów, nad ziemią. Pewnego dnia zobaczył szybującego na niebie orła, którego lot wzbudził jego podziw. Usłyszał jednak od kury, żeby nawet o tym nie myślał, bo jest inny. Umarł więc
w przeświadczeniu, że jest kogutem w zagrodzie.

Pracując codziennie w szkole widzę, że wiele ograniczeń pochodzi właśnie z takich przekonań. Dzieci porównują się między sobą, lub wyznaczają sobie role, które bywają dla nich zbyt dużymi wyzwaniami w stosunku do własnych możliwości. Każdy z nas jest inny i niewątpliwie ma inne tempo nauki oraz różne zainteresowania. Można dzieci naprowadzać na rozwój tych obszarów, które sprawią, że poczują w sobie siłę. Można pokazywać im coś więcej niż wymaga tego lekcja. Można, ale trzeba mieć w sobie też takie przekonania, że warto się kierować osobowością młodego człowieka, jako czymś, co stanowić będzie dalszą podstawę do nauki.

Jeśli dziecko nie wierzy w swoje możliwości i obserwuje inne osoby lepiej radzące w szkole niż on,
a przy tym doświadcza opuszczenia ze strony szkoły i rodziny, będzie miało dużo takich ograniczających przekonań w swojej głowie. Będzie się też zachowywać jak nasz orzeł, który,
w najlepszym wypadku, będzie tylko patrzył z podziwem na szybujące orły.

Nie chce dalej rozwijać wątku co się dzieje z dzieckiem bez wsparcia w takiej sytuacji, bo nie ma potrzeby, by generować tyle negatywnych przekazów. Wystarczy spojrzeć wokół na wielu "najeżonych" dorosłych, bo przecież oni też niedawno byli dziećmi, których potrzeby po prostu pomijano.

Aby więc było więcej wokół nas dobra i pozytywności zacznijmy od osób wokół siebie, które potraktujemy dziś życzliwie. Przyjmijmy ze zrozumieniem różne sytuacje, które odbiegają
od naszych idealnych oczekiwań. Pamiętajmy, że same wyniki w nauce nie gawarantują sukcesu
w życiu. Potrzeba silnej i zintegrowanej osobowości, aby poradzić sobie z wyzwaniami współczesnego świata. Zatem jeśli skupimy się na budowaniu siły u dzieci, większość z nich nie będzie miało poczucia, że tkwi w zagrodzie i podejmie odważnie nowe wyzwania. I będzie marzyć...a marzenia to przecież pierwszy krok w realizacji celu. 

"Jeśli lampart bieganie za gazelą czy zastanawia się czy ją złapie? - po prostu to robi".

niedziela, 7 września 2014

Budowanie motywacji





„Czy mógłbyś mi łaskawie powiedzieć w którą stronę mam pójść?
- Zależy to w dużym stopniu od tego, w którą stronę zechcesz pójść – powiedział Kot.
- Nie zależy mi na tym, w którą … - powiedziała ALICJA.
- Więc nie ma znaczenia, w którą stronę pójdziesz – powiedział Kot.”



Lewis Caroll, „Przygody Alicji w Krainie Czarów”


Jest taka opowieść o drwalu, który rozpoczął nową pracę. Bardzo starał się wykazać przed pracodawcą, więc pierwszego dnia ściął aż kilkanaście drzew. Zyskał duże uznanie i chciał zasłużyć na dalsze pochwały. Pracował bardzo ciężko, ale każdego dnia ścinał coraz mniej drzew. Robił się markotny i sfrustrowany. W końcu szef spytał go: „Czy nie zapomniałeś przypadkiem o zaostrzeniu swojego topora?”. Drwal odpowiedział: „Nie miałem czasu, aby go zaostrzyć. Byłem za bardzo zajęty ścinaniem drzew”.

Jak często zdarza się nam w odniesieniu do dzieci zapominać o zadbaniu o wszystkie obszary ich funkcjonowania? Uczeń w typowej szkole to głównie osoba, którą się rozlicza z nauki. W mijającym tygodniu widziałam wiele uśmiechniętych i pełnych energii dzieci. Spotkałam też rodziców, którzy planują wypełnić ich dnie zajęciami od rana do wieczora. Oby jak najwięcej osób zachowało w tym umiar
i zostawiło dzieciom trochę przestrzeni na zabawę i odpoczynek, aby miały szansę na zaostrzenie „swoich toporków”.

W przypadku nastolatków dobrze byłoby im oddać część odpowiedzialności za ich naukę, nie rozliczać
z kolejnych przedmiotów, gdyż jak wiadomo nie da się być ze wszystkiego najlepszym. W niektórych środowiskach widać wyraźne przełożenie zbyt dużych wymagań i oczekiwań rodziców na pogłębiające
się frustracje nastolatków.

W gimnazjum, w którym pracuję planujemy wprowadzenie systemu samodzielnego wyznaczania sobie celów do realizacji przez uczniów. Bardzo bym chciała, aby uczniowie zaczęli świadomie podejmować decyzje dotyczące swoich osiągnięć w nauce i nie tylko. Pisząc deklarację o swoich planach i porównując pod koniec semestru, co się nie udało i dlaczego, będą mogli świadomie wpływać na to co dla nich liczy się najbardziej. Czasem to też pierwszy krok w budowaniu własnego poczucia wartości. Zdania do uzupełnienia, które mogą ułatwić wyznaczanie celów:

  • Mój zasadniczy cel w bieżącym roku szkolnym to:…
  • Wierzę, że mogę go osiągnąć, ponieważ:…
  • Żeby osiągnąć ten cel, zamierzam:…
  • Zrealizuję to do dnia…
  • Korzyści, jakie osiągnę z realizacji tego celu:…
  • O swoich zamiarach opowiem…
  • Aby poprawić swoje wyniki, bądź rozwinąć swoje zdolności w wybranym zakresie zadań, potrzebuję…
Można zacząć taki bilans od siebie.  

Powodzenia w Nowym Roku Szkolnym!

poniedziałek, 28 lipca 2014

Kilka sposobów na szczęście



"Radość i szczęście są wyborem."

Wiadomo, że dobrze wykorzystać okres urlopu i wakacji na zwiększenie ilości własnej energii. Mamy większą szansę, niż na codzień, na zadbanie o swoje ciało przez większą ilość snu, aktywność fizyczną, regularne odżywianie, czy też zabiegi kosmetyczne. Możemy też zadbać o umysł, czytając książki lub zwiedzając nowe miejsca. Wszystko to wpłynie też niewątpliwie na nasze bieżące emocje, chćby na poziomie biologicznym, przez uwolnienie większej ilości endorfin, które będą budować pozytywny nastrój. Ach, gdyby ta pozytywność mogła przejść w trwały stan!
 
Badania jednej z czołowych postaci psychologii pozytywnej - Barbary Fredrickson wykazały, że jeśli dobrych emocji jest w naszym życiu przynajmniej trzykrotnie więcej niż negatywnych wpływa to w sposób trwały na podniesienie jakości naszego życia. A więc, chociaż nie można w wakacje wyspać sie na zapas, bądź odpocząć na zapas, można rozpocząć kształtowanie nawyków, które zmienią w sposób trwały jakość naszego życia. Jeśli nie ma się tej zdolności uwarunkowanej genetycznie, bądź przez rodzinę, można sobie pomóc, a zarazem też swoim dzieciom wprowadzając plan odnowy. 
 
Jest na to na kilka sposobów:
  1. Okazywanie wdzięczności - zachęcając siebie i dzieci, aby każdego dnia zastanowić się nad tym, za co jesteśmy wdzięczni. Można to robić ustnie, ale wtedy często powody do wdzięczności ulatują. Ja kupiłam po prostu każdemu notes do zapisywania 5 powodów do wdzięczności, każdego dnia. Można zacząć od 3 powodów, byle robić to naturalnie i systematycznie. 
  2. Świadome podejście do marzeń - wykorzystanie czasu wakacji na sprecyzowanie swoich marzeń, a wręcz zamienienie tych marzeń w cele z konkretną datą realizacji. Podczas wspólnych wypraw i wędrówek można o tym porozmawiać z dziećmi, zachęcić je do takiej świadomej refleksji. Warto te ich plany nawet gdzieś zapisać, podsunąć pomysł jak zamienić marzenia w konkretne cele.
  3. Wprowadzenie drobnych zmian w życiu, które mogą uruchomić proces zmian w myśleniu o sobie. Takie drobne zmiany mogą stanowić początek wielkich działań, wpływając na zmianę myślenia o własnych możliwościach np.nowa rola w rodzinie w wakacje, rezygnacja z drzemki poobiedniej, zainteresowanie książką historyczną, nauka słówek w nowym języku itp.
  4. Wprowadzanie się w dobry nastrój - o to zwykle w okresie wakacji łatwo, choć czasem dzieci odreagowują wcześniejsze frustracje, korzystając z urlopu rodziców. Można im stworzyć przestrzeń na to odreagowanie, przede wszystkim nie reagując gwałtownie na mniej pozytywne zachowania. Można też zacząć nagradzać to co jest pożądane: ładne mówienie o innych, dni bez marudzenia, przyjacielskie zachowania w rodzeństwie itp.
  5. Ograniczenie negatywności. Tutaj najlepiej skupić się na języku, którego używamy. Warto zacząć kontrolować to co wypowiadamy, przede wszystkim aby nie było to obgadywanie innych, lub negatywne ocenianie. W ten sposób będziemy modelować taką samą postawę u dzieci.To zadanie, choć brzmi stosunkowo łatwo, bywa jednym z najciekwaszych wyzwań i przynosi fantastyczne efekty jeśli się je świadomie wprowadzi do życia domowego! Korzystając z wakacji można umówić się z rodziną na jakieś tylko nam znane hasło (miś, noga, burza itp.), które bedziemy wypowiadać, jeśli zdarzy się komuś powiedzieć coś negatywnego. Z czasem taka postawa wejdzie w nawyk i  pomoże kontrolować styl wypowiedzi wszystkim członkom rodziny.
  6. Radosnych  wakacji!

niedziela, 6 lipca 2014

Rób to co kochasz...


„Rób to co kochasz robić. Znajdź swoją pasję. Jedynym sposobem, aby osiągnąć sukces jest kochać, to co robisz” . 
Steve Jobs

Na początku wakacji postanowiłam zapisać mojego młodszego syna na dyżur wakacyjny w jego przedszkolu. Pamiętałam, jak na taki dyżur uczęszczał kiedyś mój starszy syn. Bardzo dobrze to wspominał, pomimo, że do przedszkola przyszły też nieznajome dzieci zabawa była bardzo udana i był to dobry czas. Jak się okazuje przedszkole mojego młodszego dziecka traktuje dyżur wakacyjny w inny sposób. Dowiedziałam się, że: „to najgorsze co można zrobić dziecku zapisując go na dyżur” i „nie wiadomo, czy będą znajome Panie wychowawczynie, bo każdy kto może unika dyżuru”. Przy takim podejściu nie miałam już wątpliwości, że lepiej zrezygnować z takiego pomysłu. Bez żalu zrezygnowałam z miejsca, gdyż i tak jest duża kolejka oczekujących.

Przedszkole z którym współpracuję, organizuje zajęcia tematyczne dla dzieci przez całe wakacje. Zajęcia w systemach tygodniowych poświęcone są różnym krajom. Dyrektor zaproponowała mi, abym może skorzystała z ich oferty. Nie do końca byłam przekonana do tego pomysłu ze względu na dużą odległość od domu oraz na brak znajomości miejsca, dzieci, Pań i przedszkola przez moje dziecko. Oferta wydała mi się jednak interesująca, gdyż w tym wieku dziecko tak szybko się uczy, potrzebuje nowych wyzwań. Doszliśmy do wniosku, że spróbuje i jak mu się będzie podobało to pochodzi przez tydzień. I tu następuje puenta, która mnie przekonuje, że jak się chce to można. Dziecko już po pierwszym dniu polubiło przedszkole, a drugiego dnia poprosił, aby go później odbierać, bo chce po obiedzie pograć w piłkę z kolegami. Nauczył się też kilku zwrotów, piosenek po francusku. I po tygodniu stwierdził, że chce jeszcze pochodzić przez kolejny tydzień, nim wyjedziemy na wakacje. Dzieci przez cały tydzień robiły wiele interesujących rzeczy np. pokaz mody lub obieranie truskawek na dżemy! Panie, pomimo że grupy były łączone, a zorganizowanie zajęć wymagało dodatkowego przygotowania zawsze miłe, uśmiechnięte, zainteresowane dzieckiem. Wszystko zależy od właściwego podejścia, spójności wewnętrznej osoby, która traktuje swoją pracę z radością. Dzieci to wyczuwają szczególnie szybko. 

Radości z tego czym się zajmujecie!

niedziela, 29 czerwca 2014

Zaczarowany ołówek



 
Zaczęły się wakacje, okres wypoczynku. Jestem jednak wciąż pod wrażeniem dobrych rzeczy, które można zrobić dla dzieci. Jakie to ważne, aby wejść w okres wakacji z przeświadczeniem o swojej niezwykłości, poczuciu docenienia za to co się robi, pozytywną oceną osiągnięć. A gdyby tak można było coś przekazać takiego, co zostanie na lata?
 
Taki pomysł miała jedna znajoma wychowawczyni. Podarowała każdemu ze swoich uczniów, kończących 3 klasę szkoły podstawowej, ołówek umieszczony na kartce. Każdemu napisała kilka osobistych słów oraz dała następujący opis:
 
Z tym ołówkiem wiąże się 5 ważnych cech:
  1.  Możesz dokonać wielkich rzeczy, ale nigdy nie zapominaj, że istnieje dłoń, która kieruje Twoimi krokami. Ta dłoń to sumienie i to ono podpowiada Ci właściwą drogę.
  2. Czasem trzeba zatemperować ołówek, który trochę z tego powodu ucierpi, ale potem będzie mieć ostrzejszą końcówkę. Dlatego naucz się znosić cierpienie, bo dzięki niemu wyrośniesz na dobrego człowieka.
  3. Używając ołówka zawsze możemy poprawić błąd za pomocą gumki. Zapamiętaj, że poprawianie nie jest niczym złym, przeciwnie, jest bardzo ważne, bo gwarantuje uczciwe postępowanie.
  4. W ołówku nieważna jest drewniana otoczka, ale grafit w środku. Dlatego zawsze wsłuchuj się w to, co dzieje się w Tobie.
  5. Wreszcie piąta cecha: ołówek zawsze pozostawia ślad. Pamiętaj, że wszystko, co uczynisz w życiu, zostawi jakiś ślad. Dlatego miej świadomość tego co robisz.
  6.  
Bardzo mi się podoba jak nauczyciel w na prawdę przemyślany sposób wychowuje dzieci, pozostawiając istotny ślad w ich życiu.
 
 
Wykorzystajmy czas wakacyjny, by mądrze wychowywać dzieci. Warto też przemyśleć ostatni rok i zobaczyć co dobrze działa.
 
 
 Pozdrawiam wakacyjnie!
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

niedziela, 22 czerwca 2014

Szkoła bez ocen?

„Moim zdaniem w szkole w ogóle nie powinno być oceniania. Przez to niektórzy się porównują i zostają budowniczymi, zamiast kimś o kim marzą.”
Szymek 9 lat
Smutne jedynki :-(
Dźwięczą mi mocno te słowa w głowie w obliczu ostatnich dni przed rozdaniem świadectw. Dziecko, które je wypowiedziało nie ma problemu ze swoimi ocenami, będzie miało bardzo dobre świadectwo i kilka wyróżnień za udział w konkursach. Ma jednak w klasie dzieci, które nie czują się dobrze ze sobą, manifestując to licznymi zachowaniami, które mają negatywny wpływ na całą klasę. System stawiania ocen na pewno im nie służy, a porównywanie do rówieśników, z których każdy ma inne zdolności, być może blokuje naturalne możliwości rozwoju.

Marzy mi się ogólnodostępna dla wszystkich szkoła bez ocen. W dotychczasowym systemie, nawet jeśli na pierwszym etapie edukacji stosuje się oceny opisowe, często przekazuje się je w takiej formie, że po drodze zatraca się sens tej idei. Dzieci szybko uczą się przeliczać pieczątki z informacją na temat ich pracy na oceny: „wspaniale pracujesz”- 6, „dobra praca” – 4, „musisz popracować więcej” – 2. Zamiast skupić się na tym co dziecko robi rodzice pytają: „A dlaczego sprawność fizyczną masz na poziomie średnim?”, „Dlaczego czytanie wymaga dalszych ćwiczeń?”, „Jesteś jedynym dzieckiem w klasie, które musi ćwiczyć czytanie?”, „A jakie świadectwo ma Ania?”. Kilkakrotne wyczytywanie listy dzieci najlepszych, wywoływanie gromadki tych samych dzieci po kilka razy na długich i męczących apelach. Po pewnym czasie reszta dzieci, które nie mają oczekiwanych osiągnięć, nawet nie pomyśli, że mogłyby coś zmienić. Utrwala się w nich przekonania: „nie jestem dobry”, „nie potrafię”, „to jest dla mnie za trudne”. A potem latami pracujemy nad charakterem dziecka, aby zbudować jego poczucie wartości. Przykłady z polskich szkół można mnożyć. 

W krajach Skandynawskich dzieci rozpoczynają obowiązkową edukację w wieku siedmiu lat. Wcześniej chodzą do przedszkola, które nastawione jest na kształtowanie postaw społecznych i umiejętność samooceny. To także ważny okres na zaszczepienie u dzieci chęci ciągłego uczenia się i poznawania świata. Dzieci nie zdobywają ocen aż do szkoły średniej, ponieważ według ekspertów oceny w tym przedziale wiekowym odbierają im radość uczenia się. Równocześnie studenci ze Skandynawii uzyskują od lat bardzo dobre wyniki w ramach Międzynarodowego Programu Oceny Studentów (Program for International Student Assessment, PISA). Jest to międzynarodowy system, który obejmuje 15–latków i pozwala ocenić umiejętność czytania i pisania, znajomość matematyki i fizyki.

Mając więc możliwość, w ramach swojej pracy, bądź po prostu świadomego rodzicielstwa, unikajmy oceniania i porównywania, na tyle na ile jest to możliwe.





wtorek, 10 czerwca 2014

Jak zachować równowagę?


„Człowiek jest jak dom o czterech pokojach: jest pokój ciała, emocji , umysłu oraz ducha. Mądry człowiek odwiedza je codziennie, a przynajmniej przewietrza.”

 


W związku z ostatnim wpisem dotyczącym kształtowania pozytywnego myślenia spotkałam się z zapytaniami, jak kształtować te pozytywne myślenie, by nie były to tylko jałowo wypowiadane afirmacje, a także jak mówić pozytywnie, gdy nie dopisuje humor. Oczywiście temat jest dosyć złożony, ale odniosę się tu głównie do podstawy, która dotyczy naszego funkcjonowania w ogóle.

Stan kiedy mamy pełną równowagę między ciałem-emocjami-umysłem-duchem jest stanem idealnym. Rozwój technologii informacyjnej doprowadził do tego, że mamy w naszym życiu do czynienia z ogromną liczbą informacji, głównie na poziomie umysłu. Często zapominamy o zadbaniu o pozostałe części naszego życia, prowadząc np. niehigieniczny tryb życia, zatrzymując wszystkie negatywne emocje itp. 

Świadome planowanie dla każdego z tych obszarów działań spowoduje, że poczujemy się dobrze, a energią będziemy mogli zarażać również dzieci.

W przypadku starszych dzieci, czyli już od poziomu szkoły podstawowej, warto zacząć uczyć je też świadomego planowania zadań, w połączeniu z ich potrzebami. Umożliwi to dzieciom większą wiedzę na temat tego co odczuwają.

Można w domu, w dostępnym miejscu wywiesić rysunek domku z okienkami, a obok zaplanować co możemy zrobić w każdym z widocznych pokoi np. na przestrzeni tygodnia. Później dzieci uczą się już planować same, choć oczywiście warto spotkać się w takiej sprawie z dzieckiem raz na tydzień i pomóc mu ułożyć taki plan, sprawdzając przy okazji co się udało zrobić z planem z zeszłego tygodnia. Jak zawsze ważna jest w tym regularność oraz przekonanie do podejmowanych działań.

Dobrego planowania!

poniedziałek, 2 czerwca 2014

It's a good day!


W ostatnim tygodniu zastanowiła mnie aktywność różnych mam w sieci. Z jednej strony grupa, która wysyła wiele pozytywnych informacji, celebrowała swoją rolę. Z drugiej strony żartobliwe posty, które kładą jednak nacisk na "trudy" tej roli. I chyba na tym warto się zatrzymać. Pozytywnego myślenia, lekkości w podchodzeniu do życia nauczają przecież w dużej mierze rodzice.

Miałam niedawno do czynienia, podczas zajęć psychoedukacyjnych, z grupa zupełnie nieznanych dzieci. Wyróżniał się w niej szczególnie jeden chłopiec: był cały czas uśmiechnięty, otwarty na kontakty z innymi, z łatwością rozwiązywał wszystkie zadania. Rozmawiałam później z rodzicami dziecka. Zastanawiało mnie czy coś wyróżnia ich styl wychowania. Wyczuwało się od rodziców ogromną energię, pozytywne nastawienie. Jak to powiedział tata, który okazał sie zamieszkałym w Polsce Amerykaninem, każdego dnia budzę syna słowami "It's a good day". Oczywiście chłopiec nie zawsze chętnie się budzi z uśmiechem, ale rodzice próbują mu zaszczepić regularnie właśnie ten styl myślenia. Myślę, że kluczowa jest ta regularność i spójność postawy rodziców z budowaniem przekonań dziecka.

I choć budowanie takiego podejścia może być dużym wyzwaniem warto zacząć to robić świadomie jak najszybciej, może wręcz symbolicznie, jeszcze w atmosferze obchodów Dnia Matki i Dnia Dziecka, dla siebie i dzieci.
Dobrego dnia!

niedziela, 25 maja 2014

W drodze


"Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu."
Antoine de Saint-Exupery
 
W jaki sposób możliwe jest uzyskanie stanu pełnej radości, harmonii oraz zadowolenia z siebie u dzieci? Jak można dzieci skłonić do lepszego kontaktu ze swoimi emocjami?

W ostatnim tygodniu byłam świadkiem takiej sytuacji. Wybraliśmy się z klasą mojego syna na wycieczkę do gospodarstwa agroturystycznego pod Warszawą.

Gdy wsiedliśmy do autokaru duża część dzieci wyjęła komórki i inne urządzenia elektroniczne, których nazw nawet już nie jestem w stanie powtórzyć. Zaczęli tylko zdawkowe rozmowy o tym: kto, czym i z jakim skutkiem zrobił coś podczas gry. Dużo mam takich obserwacji u dzieci, ale w tamtym momencie natężenie abstrakcji w moim otoczeniu przekraczało już wszelkie granice. Zaproponowałam więc swojemu dziecku naszą ulubiona grę samochodową w 50 pytań: wymyśla się coś, a druga osoba za pomocą pytań o zamkniętych odpowiedziach na tak /nie musi odgadnąć o co chodzi np. czy to jest żywe, czy to jest duże, czy dzieci to lubią, czy trzyma się to w domu itp. ("krokodyl"). Pod koniec autokarowej podróży wciągnęliśmy w zabawę około połowy wycieczki i usunęliśmy prawie cała elektronikę w sposób naturalny! To był pierwszy "cud"!

A potem rozpoczął się cały szereg różnych sytuacji, które sprawiły nam dużo radości. Dzieciaki biegały zadowolone i uczestniczyły w kilku propozycjach zabaw zorganizowanych. Wybierały jednak, jak to było możliwe, swobodną zabawę. Widać było jak schodzi z nich napięcie, jak zaczynają swobodnie oddychać, patrzeć na przyrodę. Tak naprawdę do końca pozostała tylko niewielka grupa dzieci bez widocznej zmiany w zachowaniu. Gdy ich spytałam na koniec, co było najfajniejsze, to właśnie ta swobodna zabawa. Zabawa. Możliwość rozładowania emocji w ruchu, ale też podczas "poznawczej" części poświęconej lalkom i bajkom.

Pani prowadząca gospodarstwo jest przekonana, ze właśnie po to chcą przyjeżdżać tu dzieci. Mają możliwość rozładowania emocji w rożnej formie i odreagowania codzienności w bezpiecznych ramach, pod czujnym okiem wychowawczym.

I aż się prosi by nie zapominać o tym codziennie. Mój ulubiony przepis dla rodziców to ostatnio propozycja półgodzinnego spotkania z własnym dzieckiem. Robienie czegoś, co chce dziecko, a nie dorosły przy wyłączonym telefonie, komputerze.
Tylko pół godziny dziennie i małe cuda będą nam częściej towarzyszyć.

niedziela, 18 maja 2014

O jabłonce, która wyrośnie z pestki


W przedszkolu mojego nalmłodzego dziecka powstał fantastyczny pomysł na poprowadzenie projektu rodzinnego z dzieckiem. Tematyka prac mogła byc dowolna: sport, podróże, przyroda, kosmos i inne. Trzeba sie było wykazać przeprowadzonym projektem badawczym, który mógł trwać dzień, lub miesiąc. Ważny był wkład dziecka oraz przedstawienie efektów pracy na papierze.
 
Zaangażowaliśmy się Wszyscy! Mieliśmy mnóstwo pomysłów i różne osoby prowadziły projekty typu: "Od czego większy jest dinozaur?", "Co można zrobić z soli?" (chwile spędzone z bratem na próbowaniu soli niezapomniane!), "Wiosenny ogródek ziołowy".
 
Byłam przekonana, ze wpłynie bardzo dużo prac.Tymczasem w piątek otrzymaliśmy maila od Rady Rodziców, że termin przyjmowania prac będzie wydłużony, bo było bardzo mało zgłoszeń. Projekt wymagał zaangażowania i czasu, ale przez otwarty charakter umożliwiał dostosowanie do możliwości rodziny.
 
Zalety jakie płyną z pracy projektami są ogromne. Poza oczywiście częścią poznawczą projektu to, co z mojej perspektywy najważniejsze, możliwość indywidualnego zaangażowania stosownie do możliwości i umiejętności, pobudzenie twórczego myślenia i współdziałanie, budowanie relacji między uczestnikami.
 
Taki projekt jak nasz przedszkolny może mieć wspaniałą moc dla całej rodziny, a w szczególności dla przyjaznych relacji w rodzeństwie. Starszy brat może stać się przewodnikiem, a nie konkurencją z którą muszę się "ścigać" o względy rodziców. Tworzy się też przestrzeń na wspólną zabawę, bycie razem, a także możliwość pozytywnego podążania za dzieckiem, zgodnie z jego potrzebami i zainteresowaniami.
 
Prawdopodobnie efektem "zabawy" w projekty był też dzisiejszy pomysł naszego przedszkolaka na zasadzenie jabłonki z pestki, która wypadła ze spożywanego przez niego jabłka. Poprosił wcześniej o pokazanie zdjęć w Internecie, jak powstaje jabłko. Zastanawiał sie czy ma wszystko co potrzeba i bardzo się ucieszył z deszczu, bo podleje jego jabłonkę. Co prawda nie wiem co się będzie działo wokół naszego domu, bo sadzenie bardzo mu się spodobało, a "odkrył" również, że pestki mają gruszki, śliwki, morele itp...
 
Polecam twórczą zabawę w projekty rodzinne i szkolne. Ta radość i entuzjazm dziecka, które czuje się ważne są bezcenne!
 
 

niedziela, 11 maja 2014

Wpływ emocji

Pe­wien in­diański chłopiec za­pytał kiedyś dziadka:
- Co sądzisz o sy­tuac­ji na świecie?
Dziadek odpowiedział:
- Czuję się tak, jak­by w moim ser­cu toczyły walkę dwa wil­ki. Je­den jest pełen złości i niena­wiści. Dru­giego prze­pełnia miłość, prze­bacze­nie i pokój.
- Który zwy­cięży? - chciał wie­dzieć chłopiec.
- Ten, które­go kar­mię - od­rzekł na to dziadek.


Słyszałam ostatnio o pilotażowych badaniach w grupie gimnazjalistów, którzy mieli prowadzone zajęcia dotyczące świata emocji, uczuć w przedszkolu. Okazało się, że większość z nich pamiętała jeszcze te zajęcia organizowane we wczesnym dzieciństwie! 

Łącząc te badania z codzienną obserwacją widzę wyraźnie jak sytuacje, kiedy umożliwi się dzieciom wyrażanie swoich odczuć: emocji i uczuć przekładają się na dobre funkcjonowanie dzieci w różnych środowiskach. Dzieci słuchane, którym w codziennym życiu towarzyszy „mądry” dorosły funkcjonują lepiej, zarówno pod względem społecznym, jak i poznawczym. Nawet w trudnych sytuacjach potrafią odnaleźć swoją wewnętrzną siłę, lub poszukać pomocy zewnętrznej.

Jeśli uczymy dzieci od małego wyrażania swoich myśli, określania co czują oraz konfrontowania się z różnymi stanami funkcjonują lepiej w szkole, a potem jako dorośli. Dzieci, które nie są nauczone „kontaktu ze sobą” mogą odczuwać liczne napięcia i uzewnętrzniają to w tzw. niegrzecznych zachowaniach. 

Bardzo często zachęcam rodziców do takiego śmiałego podążania za dzieckiem, wykorzystania potencjału, który tkwi w licznych sytuacjach dnia codziennego, do konfrontowania się ze sobą. To jak dzieci odczytują emocje, jak wypowiadają się w różnych sytuacjach może być okazją do licznych wzruszeń. Możemy się wiele nauczyć od naszych dzieci. Język stosowany przez najmłodszych, bez ocen i cenzury, jest dla wielu dorosłych świetną motywacją do podjęcia drogi rozwoju siebie. Często początkiem jest zwrócenie uwagii na świadomą komunikację w rodzinie. Mówienie bez oceniania, tak by każdy mógł rzeczywiście się wypowiedzieć i nazwać co czuje i chce.

Dzieci uwielbiają uczestniczyć w zajęciach związanych z nazywaniem emocji i w swojej pracy spotykam się z tym na każdym kroku. Ostatnio miałam do czynienia z sytuacją w przedszkolu, gdy nie wiedziałam czy uda nam sie poprowadzić zaplanowane zajęcia. Dzieci jednak, gdy tylko mnie zobaczyły, stwierdziły: zdążymy, szybko zrobimy swoje zadania i będziemy gotowi!

Warto więc wykorzystać możliwość powrotu do takiego „wewnętrznego dziecka”, które tkwi w każdym z nas. Kiedy bowiem nie przebijemy się przez tą zewnętrzną otoczkę samych siebie będzie to skutkowało tym, że nasze dzieci nie odnajdą się do końca w świecie uczuć i emocji, przynajmniej na etapie dzieciństwa.

Mając więc możliwość wspierania rozwoju emocjonalnego dzieci zadbajmy o to, aby mogli wspominać najwcześniejsze dzieciństwo jako niezwykła przygodę, by był to punkt z którego mogą czerpać siłę na każdym etapie. A przy okazji wykorzystajmy ten czas dla własnego rozwoju, po prostu podążając za dzieckiem!

niedziela, 4 maja 2014

Jak skutecznie chwalić?



„Mówmy dzieciom dobre rzeczy o nich samych – mogą nam uwierzyć.”


Iwona Majewska- Opiełka


Rodzice bardzo często mają przekonanie, że mówią do swoich dzieci pozytywnym językiem. Tymczasem, aby język dorosłych służył dziecku, czyli wzmacniał je wewnętrznie, budując m.in. poczucie własnej wartości, warto by zawierał bardzo konkretne informacje dotyczące aktywności dziecka. 

Duże ma znaczenie sposób, w jaki chwali się dziecko. Warto, aby stosowana pochwała była opisowa, a nie oceniająca. 

Jeśli mówimy dziecku:  „Jesteś najlepsza/najlepszy. Jestem z Ciebie dumna/-y.” dziecko dowiaduje się, że rodzic ceni je za określone osiągnięcia. Wyzwala to najczęściej aktywność sprzyjającą postawie bycia najlepszym, bowiem dziecko chce, aby rodzic był z niego zadowolony cały czas. Przy częstych komunikatach oceniających, skupionych na wyróżnianiu się dziecka wśród rówieśników („Ona/On jest najlepszy!”), łatwo już o stopniowe utrwalenie chęci wyróżniania się we wszystkim.

Tymczasem przeniesienie środka ciężkości z oceny własnej na informację budującą dobre samopoczucie dziecka, poczucie sprawczości za wykonane zadania, zależy od formułowania tego typu informacji przez najbliższych. Komunikat typu: „Poradziłaś/-eś sobie doskonale. Wyobrażam sobie, że bardzo się napracowałeś. Jesteś z siebie dumny.” może skłonić dziecko do podejmowania dalszych wysiłków oraz jednoznacznej refleksji: „mogę/potrafię/chcę.”  I o to w tym wszystkim chodzi. Dobrze, aby dziecko czuło, że robi coś dla siebie. Nie dla innych, ale dla siebie.

Jeśli rodzic będzie skupiał się na podejmowanych przez dziecko działaniach, sposobach prowadzonej aktywności, będzie zachęcał do aktywnej postawy oraz poszukiwania źródła satysfakcji według swoich potrzeb. Przełoży się to w przyszłości na podejmowaną aktywność, umiejętność dokonywania wyborów.

Każdego dnia dajemy tego typu informację innym- w pracy i w domu. Jeśli zaczniemy stosować pochwały opisowe, zarówno wobec dzieci, jak i dorosłych, możemy sprawić, że wokół nas takiej pozytywnej aktywności innych będzie coraz więcej. Naprawdę warto spróbować.

piątek, 25 kwietnia 2014

Początek

„Ludzie sądzą, że anioły potrafią fruwać, bo mają skrzydła. Anioły potrafią fruwać, bo traktują siebie lekko.”

Anonim



Jestem przekonana, ze poczucie wartości odgrywa kluczową rolę w życiu człowieka. Tymczasem, gdy tylko wspominam rodzicom, podczas różnych konsultacji, że niepożądane zachowania ich dziecka mają podłoże w poczuciu wartości nie widzę zrozumienia, czasem jest to wręcz opór. Uczucia i zachowania rodziców można wyrazić w zasadzie jednym zdaniem : "To niemożliwe, przecież my tak o nią/ o niego dbamy".

I w tym miejscu ważne rozróżnienie: dbanie o dziecko, częste go chwalenie, nie oznacza zawsze kształtowania dobrego poczucia wartości, pozytywnej i adekwatnej samooceny dziecka. Rodzice nie mogą tego zrozumieć, często rzeczywiście bardzo starają się zapewnić dziecku wspaniałe warunki, których często sami nie mieli. Może to powodować nadmierną troskę, chęć rekompensaty, nadmiernego chwalenia, przesadnego dbania o różne obszary funkcjonowania dziecka.

Kształtuje się wtedy postawa, która nie sprawdza się przy zderzeniu z rzeczywistością przedszkolną, a później szkolną. Przyzwyczajenie do "bycia w centrum" utrudnia funkcjonowanie w obrębie grupy, bowiem rzadko udaje się stworzyć sytuacje, gdy wszystkie "reflektory" są cały czas skierowane na jedną osobę. Takie zderzenie z rzeczywistością bywa szalenie bolesne i nie przynosi dobrych informacji dla samooceny. Trudno później odzyskać równowagę również w domu, bowiem rodzice tracą w takiej sytuacji wiarygodność. Ich liczne pochwały stają się bezużyteczne.

Podczas rożnych spotkań dziecko próbuje się wyróżnić: w szkole cały czas się zgłasza, organizuje życie innym, angażuje wszystkich w swoje sprawy. Dorośli mówią często z dumą: "ma postawę lidera". Prawdziwy lider nie potrzebuje jednak stale być w centrum uwagi, ciągle być wyróżniany. Lider ma adekwatne poczucie wartości, nie dąży cały czas do rywalizacji, aby dostać pozytywny komunikat na swój temat. Nie musi sprawdzać swoich możliwości przy każdej nadążającej się sytuacji - wyróżnia się wtedy, kiedy czuje taką potrzebę. Umie też się pogodzić z porażką, frustracją, gdy zostanie pominięty, bądź niewybrany do jakiegoś zadania.

Czasem spotykam się też z postawą, gdy dorosły nie widzi problemu, gdyż sam miał podobne trudności w dzieciństwie i udało mu się je pokonać. Nasze dziecko jest odrębną osobą i żeby nabrać siły nie musi przechodzić takiej samej drogi jak jego rodzic. Jeśli można stworzyć inne warunki startowe to po prostu to zróbmy. Potrzebna jest refleksja i jakiś plan, którego realizację trzeba stałe sprawdzać i wprowadzać ewentualne zmiany.

Dbajmy więc o dzieci, ale mądrze.

środa, 23 kwietnia 2014

"Największe wydarzenia - to nie nasze najgłośniejsze, lecz najcichsze godziny."
Fryderyk Nietzsche

Bardzo często do przyjrzenia się własnemu życiu "zmusza" nas własne dziecko, które staje się niejako delegatem różnych trudności rodzinnych, spraw o których próbowaliśmy nie myśleć, nieskutecznych mechanizmów działania. Dziecko jest osobą, która poprzez swoje "trudne" zachowania zmusza dorosłych do przyjrzenie się po prostu sobie w innym świetle.

Na studiach psychologicznych i terapeutycznych uczono mnie o różnych sposobach pomocy ludziom. Wiele z tych koncepcji ma wpływ na mój sposób pracy, używane metody. Dla mojego własnego rozwoju ogromny znaczenie ma Logodydaktyka, której twórcą jest Iwona Majewska - Opiełka. Myślałam o tym dużo w okresie przedświątecznych przygotowań, podczas których po raz pierwszy od wielu lat czułam spokój i pełną harmonię ze sobą. Pomimo wielu zajęć zawodowych oraz obowiązków rodzinnych udało mi się w sposób przemyślany i celowy znaleźć czas na zadbanie o wszystkie sfery swojego życia, tak aby czuć celowość podejmowanych działań, nie mieć poczucia pośpiechu, gonitwy. Miałam czas na przygotowanie świątecznych smakołyków, porządki domowe, ale tez by w międzyczasie pójść na fitness, odwiedzić Babcię, czy kupić różne drobiazgi świąteczne dla znajomych i rodziny. Nie udało mi sie zrealizować pełnego programu rekolekcji, więc skorzystałam z internetowych i nagranych na płycie, którą słuchałam w samochodzie. Był jednak czas, aby zadbać o swoje i swoich dzieci emocje, przygotowując ozdoby świąteczne i dekorując nimi dom.

W moim odczuciu, to co ma podstawowe znaczenie dla ludzi, jest właśnie ta harmonia miedzy ciałem-umysłem- duchem i emocjami. Jeśli dbasz o swoje i swoich bliskich poczucie własnej wartości, pielęgnujesz sposoby na kreowanie pozytywnego myślenia i pozytywnego języka, skupisz się na poczuciu obfitości - a więc na tym co masz, a nie czego nie masz, a do tego jeśli proaktywnie, czyli aktywnie działając, będziesz dbać o wszystkie swoje obszary charakteru, będziesz mieć spójność wewnętrzną, czyli równowagę między tym jaki jesteś i co robisz.

Oczywiście to nie jest recepta na jednorazowe dobre samopoczucie. Ta recepta dotyczy pracy nad sobą każdego dnia. Nie można sie zmienić, lub sobie pomóc jeśli będziemy zajmować się sobą od czasu do czasu. Rozwój to proces ciągły, zmieniamy się każdego dnia, więc zadbajmy o siebie możliwie wcześnie, aby zapobiec sytuacjom kryzysu. Polecam przyjrzenie się sobie w kontekście Logodydaktyki. 

Chciałabym, aby mój blog pokazywał właśnie takie spojrzenie, skupiając się głównie na perspektywie dziecka i rodziny, a poprzez praktyczne przykłady inspirował do działania wśród swoich bliskich.

Czekam na wszelkie sugestie.