"Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu."
Antoine de Saint-Exupery
W jaki sposób możliwe jest uzyskanie stanu pełnej radości, harmonii oraz zadowolenia z siebie u dzieci? Jak można dzieci skłonić do lepszego kontaktu ze swoimi emocjami?
W ostatnim tygodniu byłam świadkiem takiej sytuacji. Wybraliśmy się z klasą mojego syna na wycieczkę do gospodarstwa agroturystycznego pod Warszawą.
Gdy wsiedliśmy do autokaru duża część dzieci wyjęła komórki i inne urządzenia elektroniczne, których nazw nawet już nie jestem w stanie powtórzyć. Zaczęli tylko zdawkowe rozmowy o tym: kto, czym i z jakim skutkiem zrobił coś podczas gry. Dużo mam takich obserwacji u dzieci, ale w tamtym momencie natężenie abstrakcji w moim otoczeniu przekraczało już wszelkie granice. Zaproponowałam więc swojemu dziecku naszą ulubiona grę samochodową w 50 pytań: wymyśla się coś, a druga osoba za pomocą pytań o zamkniętych odpowiedziach na tak /nie musi odgadnąć o co chodzi np. czy to jest żywe, czy to jest duże, czy dzieci to lubią, czy trzyma się to w domu itp. ("krokodyl"). Pod koniec autokarowej podróży wciągnęliśmy w zabawę około połowy wycieczki i usunęliśmy prawie cała elektronikę w sposób naturalny! To był pierwszy "cud"!
A potem rozpoczął się cały szereg różnych sytuacji, które sprawiły nam dużo radości. Dzieciaki biegały zadowolone i uczestniczyły w kilku propozycjach zabaw zorganizowanych. Wybierały jednak, jak to było możliwe, swobodną zabawę. Widać było jak schodzi z nich napięcie, jak zaczynają swobodnie oddychać, patrzeć na przyrodę. Tak naprawdę do końca pozostała tylko niewielka grupa dzieci bez widocznej zmiany w zachowaniu. Gdy ich spytałam na koniec, co było najfajniejsze, to właśnie ta swobodna zabawa. Zabawa. Możliwość rozładowania emocji w ruchu, ale też podczas "poznawczej" części poświęconej lalkom i bajkom.
Pani prowadząca gospodarstwo jest przekonana, ze właśnie po to chcą przyjeżdżać tu dzieci. Mają możliwość rozładowania emocji w rożnej formie i odreagowania codzienności w bezpiecznych ramach, pod czujnym okiem wychowawczym.
I aż się prosi by nie zapominać o tym codziennie. Mój ulubiony przepis dla rodziców to ostatnio propozycja półgodzinnego spotkania z własnym dzieckiem. Robienie czegoś, co chce dziecko, a nie dorosły przy wyłączonym telefonie, komputerze.
Tylko pół godziny dziennie i małe cuda będą nam częściej towarzyszyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz