Szczęście

Szczęście

niedziela, 22 czerwca 2014

Szkoła bez ocen?

„Moim zdaniem w szkole w ogóle nie powinno być oceniania. Przez to niektórzy się porównują i zostają budowniczymi, zamiast kimś o kim marzą.”
Szymek 9 lat
Smutne jedynki :-(
Dźwięczą mi mocno te słowa w głowie w obliczu ostatnich dni przed rozdaniem świadectw. Dziecko, które je wypowiedziało nie ma problemu ze swoimi ocenami, będzie miało bardzo dobre świadectwo i kilka wyróżnień za udział w konkursach. Ma jednak w klasie dzieci, które nie czują się dobrze ze sobą, manifestując to licznymi zachowaniami, które mają negatywny wpływ na całą klasę. System stawiania ocen na pewno im nie służy, a porównywanie do rówieśników, z których każdy ma inne zdolności, być może blokuje naturalne możliwości rozwoju.

Marzy mi się ogólnodostępna dla wszystkich szkoła bez ocen. W dotychczasowym systemie, nawet jeśli na pierwszym etapie edukacji stosuje się oceny opisowe, często przekazuje się je w takiej formie, że po drodze zatraca się sens tej idei. Dzieci szybko uczą się przeliczać pieczątki z informacją na temat ich pracy na oceny: „wspaniale pracujesz”- 6, „dobra praca” – 4, „musisz popracować więcej” – 2. Zamiast skupić się na tym co dziecko robi rodzice pytają: „A dlaczego sprawność fizyczną masz na poziomie średnim?”, „Dlaczego czytanie wymaga dalszych ćwiczeń?”, „Jesteś jedynym dzieckiem w klasie, które musi ćwiczyć czytanie?”, „A jakie świadectwo ma Ania?”. Kilkakrotne wyczytywanie listy dzieci najlepszych, wywoływanie gromadki tych samych dzieci po kilka razy na długich i męczących apelach. Po pewnym czasie reszta dzieci, które nie mają oczekiwanych osiągnięć, nawet nie pomyśli, że mogłyby coś zmienić. Utrwala się w nich przekonania: „nie jestem dobry”, „nie potrafię”, „to jest dla mnie za trudne”. A potem latami pracujemy nad charakterem dziecka, aby zbudować jego poczucie wartości. Przykłady z polskich szkół można mnożyć. 

W krajach Skandynawskich dzieci rozpoczynają obowiązkową edukację w wieku siedmiu lat. Wcześniej chodzą do przedszkola, które nastawione jest na kształtowanie postaw społecznych i umiejętność samooceny. To także ważny okres na zaszczepienie u dzieci chęci ciągłego uczenia się i poznawania świata. Dzieci nie zdobywają ocen aż do szkoły średniej, ponieważ według ekspertów oceny w tym przedziale wiekowym odbierają im radość uczenia się. Równocześnie studenci ze Skandynawii uzyskują od lat bardzo dobre wyniki w ramach Międzynarodowego Programu Oceny Studentów (Program for International Student Assessment, PISA). Jest to międzynarodowy system, który obejmuje 15–latków i pozwala ocenić umiejętność czytania i pisania, znajomość matematyki i fizyki.

Mając więc możliwość, w ramach swojej pracy, bądź po prostu świadomego rodzicielstwa, unikajmy oceniania i porównywania, na tyle na ile jest to możliwe.





wtorek, 10 czerwca 2014

Jak zachować równowagę?


„Człowiek jest jak dom o czterech pokojach: jest pokój ciała, emocji , umysłu oraz ducha. Mądry człowiek odwiedza je codziennie, a przynajmniej przewietrza.”

 


W związku z ostatnim wpisem dotyczącym kształtowania pozytywnego myślenia spotkałam się z zapytaniami, jak kształtować te pozytywne myślenie, by nie były to tylko jałowo wypowiadane afirmacje, a także jak mówić pozytywnie, gdy nie dopisuje humor. Oczywiście temat jest dosyć złożony, ale odniosę się tu głównie do podstawy, która dotyczy naszego funkcjonowania w ogóle.

Stan kiedy mamy pełną równowagę między ciałem-emocjami-umysłem-duchem jest stanem idealnym. Rozwój technologii informacyjnej doprowadził do tego, że mamy w naszym życiu do czynienia z ogromną liczbą informacji, głównie na poziomie umysłu. Często zapominamy o zadbaniu o pozostałe części naszego życia, prowadząc np. niehigieniczny tryb życia, zatrzymując wszystkie negatywne emocje itp. 

Świadome planowanie dla każdego z tych obszarów działań spowoduje, że poczujemy się dobrze, a energią będziemy mogli zarażać również dzieci.

W przypadku starszych dzieci, czyli już od poziomu szkoły podstawowej, warto zacząć uczyć je też świadomego planowania zadań, w połączeniu z ich potrzebami. Umożliwi to dzieciom większą wiedzę na temat tego co odczuwają.

Można w domu, w dostępnym miejscu wywiesić rysunek domku z okienkami, a obok zaplanować co możemy zrobić w każdym z widocznych pokoi np. na przestrzeni tygodnia. Później dzieci uczą się już planować same, choć oczywiście warto spotkać się w takiej sprawie z dzieckiem raz na tydzień i pomóc mu ułożyć taki plan, sprawdzając przy okazji co się udało zrobić z planem z zeszłego tygodnia. Jak zawsze ważna jest w tym regularność oraz przekonanie do podejmowanych działań.

Dobrego planowania!

poniedziałek, 2 czerwca 2014

It's a good day!


W ostatnim tygodniu zastanowiła mnie aktywność różnych mam w sieci. Z jednej strony grupa, która wysyła wiele pozytywnych informacji, celebrowała swoją rolę. Z drugiej strony żartobliwe posty, które kładą jednak nacisk na "trudy" tej roli. I chyba na tym warto się zatrzymać. Pozytywnego myślenia, lekkości w podchodzeniu do życia nauczają przecież w dużej mierze rodzice.

Miałam niedawno do czynienia, podczas zajęć psychoedukacyjnych, z grupa zupełnie nieznanych dzieci. Wyróżniał się w niej szczególnie jeden chłopiec: był cały czas uśmiechnięty, otwarty na kontakty z innymi, z łatwością rozwiązywał wszystkie zadania. Rozmawiałam później z rodzicami dziecka. Zastanawiało mnie czy coś wyróżnia ich styl wychowania. Wyczuwało się od rodziców ogromną energię, pozytywne nastawienie. Jak to powiedział tata, który okazał sie zamieszkałym w Polsce Amerykaninem, każdego dnia budzę syna słowami "It's a good day". Oczywiście chłopiec nie zawsze chętnie się budzi z uśmiechem, ale rodzice próbują mu zaszczepić regularnie właśnie ten styl myślenia. Myślę, że kluczowa jest ta regularność i spójność postawy rodziców z budowaniem przekonań dziecka.

I choć budowanie takiego podejścia może być dużym wyzwaniem warto zacząć to robić świadomie jak najszybciej, może wręcz symbolicznie, jeszcze w atmosferze obchodów Dnia Matki i Dnia Dziecka, dla siebie i dzieci.
Dobrego dnia!

niedziela, 25 maja 2014

W drodze


"Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu."
Antoine de Saint-Exupery
 
W jaki sposób możliwe jest uzyskanie stanu pełnej radości, harmonii oraz zadowolenia z siebie u dzieci? Jak można dzieci skłonić do lepszego kontaktu ze swoimi emocjami?

W ostatnim tygodniu byłam świadkiem takiej sytuacji. Wybraliśmy się z klasą mojego syna na wycieczkę do gospodarstwa agroturystycznego pod Warszawą.

Gdy wsiedliśmy do autokaru duża część dzieci wyjęła komórki i inne urządzenia elektroniczne, których nazw nawet już nie jestem w stanie powtórzyć. Zaczęli tylko zdawkowe rozmowy o tym: kto, czym i z jakim skutkiem zrobił coś podczas gry. Dużo mam takich obserwacji u dzieci, ale w tamtym momencie natężenie abstrakcji w moim otoczeniu przekraczało już wszelkie granice. Zaproponowałam więc swojemu dziecku naszą ulubiona grę samochodową w 50 pytań: wymyśla się coś, a druga osoba za pomocą pytań o zamkniętych odpowiedziach na tak /nie musi odgadnąć o co chodzi np. czy to jest żywe, czy to jest duże, czy dzieci to lubią, czy trzyma się to w domu itp. ("krokodyl"). Pod koniec autokarowej podróży wciągnęliśmy w zabawę około połowy wycieczki i usunęliśmy prawie cała elektronikę w sposób naturalny! To był pierwszy "cud"!

A potem rozpoczął się cały szereg różnych sytuacji, które sprawiły nam dużo radości. Dzieciaki biegały zadowolone i uczestniczyły w kilku propozycjach zabaw zorganizowanych. Wybierały jednak, jak to było możliwe, swobodną zabawę. Widać było jak schodzi z nich napięcie, jak zaczynają swobodnie oddychać, patrzeć na przyrodę. Tak naprawdę do końca pozostała tylko niewielka grupa dzieci bez widocznej zmiany w zachowaniu. Gdy ich spytałam na koniec, co było najfajniejsze, to właśnie ta swobodna zabawa. Zabawa. Możliwość rozładowania emocji w ruchu, ale też podczas "poznawczej" części poświęconej lalkom i bajkom.

Pani prowadząca gospodarstwo jest przekonana, ze właśnie po to chcą przyjeżdżać tu dzieci. Mają możliwość rozładowania emocji w rożnej formie i odreagowania codzienności w bezpiecznych ramach, pod czujnym okiem wychowawczym.

I aż się prosi by nie zapominać o tym codziennie. Mój ulubiony przepis dla rodziców to ostatnio propozycja półgodzinnego spotkania z własnym dzieckiem. Robienie czegoś, co chce dziecko, a nie dorosły przy wyłączonym telefonie, komputerze.
Tylko pół godziny dziennie i małe cuda będą nam częściej towarzyszyć.

niedziela, 18 maja 2014

O jabłonce, która wyrośnie z pestki


W przedszkolu mojego nalmłodzego dziecka powstał fantastyczny pomysł na poprowadzenie projektu rodzinnego z dzieckiem. Tematyka prac mogła byc dowolna: sport, podróże, przyroda, kosmos i inne. Trzeba sie było wykazać przeprowadzonym projektem badawczym, który mógł trwać dzień, lub miesiąc. Ważny był wkład dziecka oraz przedstawienie efektów pracy na papierze.
 
Zaangażowaliśmy się Wszyscy! Mieliśmy mnóstwo pomysłów i różne osoby prowadziły projekty typu: "Od czego większy jest dinozaur?", "Co można zrobić z soli?" (chwile spędzone z bratem na próbowaniu soli niezapomniane!), "Wiosenny ogródek ziołowy".
 
Byłam przekonana, ze wpłynie bardzo dużo prac.Tymczasem w piątek otrzymaliśmy maila od Rady Rodziców, że termin przyjmowania prac będzie wydłużony, bo było bardzo mało zgłoszeń. Projekt wymagał zaangażowania i czasu, ale przez otwarty charakter umożliwiał dostosowanie do możliwości rodziny.
 
Zalety jakie płyną z pracy projektami są ogromne. Poza oczywiście częścią poznawczą projektu to, co z mojej perspektywy najważniejsze, możliwość indywidualnego zaangażowania stosownie do możliwości i umiejętności, pobudzenie twórczego myślenia i współdziałanie, budowanie relacji między uczestnikami.
 
Taki projekt jak nasz przedszkolny może mieć wspaniałą moc dla całej rodziny, a w szczególności dla przyjaznych relacji w rodzeństwie. Starszy brat może stać się przewodnikiem, a nie konkurencją z którą muszę się "ścigać" o względy rodziców. Tworzy się też przestrzeń na wspólną zabawę, bycie razem, a także możliwość pozytywnego podążania za dzieckiem, zgodnie z jego potrzebami i zainteresowaniami.
 
Prawdopodobnie efektem "zabawy" w projekty był też dzisiejszy pomysł naszego przedszkolaka na zasadzenie jabłonki z pestki, która wypadła ze spożywanego przez niego jabłka. Poprosił wcześniej o pokazanie zdjęć w Internecie, jak powstaje jabłko. Zastanawiał sie czy ma wszystko co potrzeba i bardzo się ucieszył z deszczu, bo podleje jego jabłonkę. Co prawda nie wiem co się będzie działo wokół naszego domu, bo sadzenie bardzo mu się spodobało, a "odkrył" również, że pestki mają gruszki, śliwki, morele itp...
 
Polecam twórczą zabawę w projekty rodzinne i szkolne. Ta radość i entuzjazm dziecka, które czuje się ważne są bezcenne!
 
 

niedziela, 11 maja 2014

Wpływ emocji

Pe­wien in­diański chłopiec za­pytał kiedyś dziadka:
- Co sądzisz o sy­tuac­ji na świecie?
Dziadek odpowiedział:
- Czuję się tak, jak­by w moim ser­cu toczyły walkę dwa wil­ki. Je­den jest pełen złości i niena­wiści. Dru­giego prze­pełnia miłość, prze­bacze­nie i pokój.
- Który zwy­cięży? - chciał wie­dzieć chłopiec.
- Ten, które­go kar­mię - od­rzekł na to dziadek.


Słyszałam ostatnio o pilotażowych badaniach w grupie gimnazjalistów, którzy mieli prowadzone zajęcia dotyczące świata emocji, uczuć w przedszkolu. Okazało się, że większość z nich pamiętała jeszcze te zajęcia organizowane we wczesnym dzieciństwie! 

Łącząc te badania z codzienną obserwacją widzę wyraźnie jak sytuacje, kiedy umożliwi się dzieciom wyrażanie swoich odczuć: emocji i uczuć przekładają się na dobre funkcjonowanie dzieci w różnych środowiskach. Dzieci słuchane, którym w codziennym życiu towarzyszy „mądry” dorosły funkcjonują lepiej, zarówno pod względem społecznym, jak i poznawczym. Nawet w trudnych sytuacjach potrafią odnaleźć swoją wewnętrzną siłę, lub poszukać pomocy zewnętrznej.

Jeśli uczymy dzieci od małego wyrażania swoich myśli, określania co czują oraz konfrontowania się z różnymi stanami funkcjonują lepiej w szkole, a potem jako dorośli. Dzieci, które nie są nauczone „kontaktu ze sobą” mogą odczuwać liczne napięcia i uzewnętrzniają to w tzw. niegrzecznych zachowaniach. 

Bardzo często zachęcam rodziców do takiego śmiałego podążania za dzieckiem, wykorzystania potencjału, który tkwi w licznych sytuacjach dnia codziennego, do konfrontowania się ze sobą. To jak dzieci odczytują emocje, jak wypowiadają się w różnych sytuacjach może być okazją do licznych wzruszeń. Możemy się wiele nauczyć od naszych dzieci. Język stosowany przez najmłodszych, bez ocen i cenzury, jest dla wielu dorosłych świetną motywacją do podjęcia drogi rozwoju siebie. Często początkiem jest zwrócenie uwagii na świadomą komunikację w rodzinie. Mówienie bez oceniania, tak by każdy mógł rzeczywiście się wypowiedzieć i nazwać co czuje i chce.

Dzieci uwielbiają uczestniczyć w zajęciach związanych z nazywaniem emocji i w swojej pracy spotykam się z tym na każdym kroku. Ostatnio miałam do czynienia z sytuacją w przedszkolu, gdy nie wiedziałam czy uda nam sie poprowadzić zaplanowane zajęcia. Dzieci jednak, gdy tylko mnie zobaczyły, stwierdziły: zdążymy, szybko zrobimy swoje zadania i będziemy gotowi!

Warto więc wykorzystać możliwość powrotu do takiego „wewnętrznego dziecka”, które tkwi w każdym z nas. Kiedy bowiem nie przebijemy się przez tą zewnętrzną otoczkę samych siebie będzie to skutkowało tym, że nasze dzieci nie odnajdą się do końca w świecie uczuć i emocji, przynajmniej na etapie dzieciństwa.

Mając więc możliwość wspierania rozwoju emocjonalnego dzieci zadbajmy o to, aby mogli wspominać najwcześniejsze dzieciństwo jako niezwykła przygodę, by był to punkt z którego mogą czerpać siłę na każdym etapie. A przy okazji wykorzystajmy ten czas dla własnego rozwoju, po prostu podążając za dzieckiem!

niedziela, 4 maja 2014

Jak skutecznie chwalić?



„Mówmy dzieciom dobre rzeczy o nich samych – mogą nam uwierzyć.”


Iwona Majewska- Opiełka


Rodzice bardzo często mają przekonanie, że mówią do swoich dzieci pozytywnym językiem. Tymczasem, aby język dorosłych służył dziecku, czyli wzmacniał je wewnętrznie, budując m.in. poczucie własnej wartości, warto by zawierał bardzo konkretne informacje dotyczące aktywności dziecka. 

Duże ma znaczenie sposób, w jaki chwali się dziecko. Warto, aby stosowana pochwała była opisowa, a nie oceniająca. 

Jeśli mówimy dziecku:  „Jesteś najlepsza/najlepszy. Jestem z Ciebie dumna/-y.” dziecko dowiaduje się, że rodzic ceni je za określone osiągnięcia. Wyzwala to najczęściej aktywność sprzyjającą postawie bycia najlepszym, bowiem dziecko chce, aby rodzic był z niego zadowolony cały czas. Przy częstych komunikatach oceniających, skupionych na wyróżnianiu się dziecka wśród rówieśników („Ona/On jest najlepszy!”), łatwo już o stopniowe utrwalenie chęci wyróżniania się we wszystkim.

Tymczasem przeniesienie środka ciężkości z oceny własnej na informację budującą dobre samopoczucie dziecka, poczucie sprawczości za wykonane zadania, zależy od formułowania tego typu informacji przez najbliższych. Komunikat typu: „Poradziłaś/-eś sobie doskonale. Wyobrażam sobie, że bardzo się napracowałeś. Jesteś z siebie dumny.” może skłonić dziecko do podejmowania dalszych wysiłków oraz jednoznacznej refleksji: „mogę/potrafię/chcę.”  I o to w tym wszystkim chodzi. Dobrze, aby dziecko czuło, że robi coś dla siebie. Nie dla innych, ale dla siebie.

Jeśli rodzic będzie skupiał się na podejmowanych przez dziecko działaniach, sposobach prowadzonej aktywności, będzie zachęcał do aktywnej postawy oraz poszukiwania źródła satysfakcji według swoich potrzeb. Przełoży się to w przyszłości na podejmowaną aktywność, umiejętność dokonywania wyborów.

Każdego dnia dajemy tego typu informację innym- w pracy i w domu. Jeśli zaczniemy stosować pochwały opisowe, zarówno wobec dzieci, jak i dorosłych, możemy sprawić, że wokół nas takiej pozytywnej aktywności innych będzie coraz więcej. Naprawdę warto spróbować.