Szczęście

Szczęście

niedziela, 17 września 2017

Magia serca


"Nie wszystko, co się liczy, jest policzalne i nie wszystko, co jest policzalne, naprawdę się liczy".
Albert Einstein

Prowadziłam kilka miesięcy temu zajęcia wśród najmłodszych dzieci w szkole związane z nazywaniem emocji. Dałam dzieciom do dyspozycji różne zdjęcia prezentujące typowe sytuacje w otoczeniu. Po drugiej stronie były ikonki, ułatwiające nazywanie emocji. Każdy mógł wybrać jedną, bądź dwie karty i zaprezentować swój nastrój. To było niezwykle inspirujące. Dzieci pokazywały całym sobą. Chłopiec, który czuł się zły wypełnił całą twarz powietrzem, aby być jeszcze bardziej czerwony. Zadowolona dziewczynka podskakiwała wokół sali. Na koniec dostałam też spontaniczne podziękowania - rysunki misia, którego zabrałam do sali.

Jednym ze sposobów jaki podaje Ewa Foley na poprawę nastroju, dotarcie do swoich wewnętrznych pragnień jest podążanie przez jakiś czas za małym dzieckiem. Poleca wręcz, aby jeśli ktoś nie ma takiej możliwości "wypożyczył" dziecko na kilka godzin od kogoś zaprzyjaźnionego. Choć taka myśl wzbudza we mnie pewien niepokój trzeba przyznać, że kryje się w tym wielka prawda.

Małe dzieci podchodzą otwarcie do świata, rejestrują wiele zjawisk spontanicznie, a w końcu wypowiadają wprost szybkie oceny i wrażenia, które wielokrotnie przewyższają pogłębione analizy dorosłych. Ma to też naukowe uzasadnienie. W badaniach przytoczonych przez Malcolma Gladwella w książce "Błysk" można znaleźć szereg prawidłowości świadczących o tym, że szybkie decyzje bywają równie trafne jak decyzje podejmowane ostrożnie i z rozwagą. Badania np. dotyczące nauczycieli akademickich, poddanych ocenie studentów na podstawie kilku sekundowych nagrań, bądź kwestionariuszy wypełnianych po jednym semestrze wykazały zbieżność.

Dlaczego mamy więc, tak mało zaufania do swojej "intuicyjnej" / nieświadomej oceny? Dlaczego tak mało przyglądamy się zachowaniom dzieci, projektując na nie własne oceny?

Kilka dni temu pojechałam na lody rowerami z moimi młodszymi dziećmi. Zatłoczona droga, dużo ludzi - zjechaliśmy na szeroki chodnik, gdzie praktycznie można było się poruszać bez ograniczeń. Przed nami jednak na całej szerokości stanęła kobieta z dwojgiem dzieci. Jedno było czymś zajęte, nie rozglądało się na boki. Zwolniliśmy, zatrzymaliśmy, aby poczekać, aż dziecko przejdzie. Kobieta zarejestrowała nasza reakcję i zaczęła ostro strofować dziecko, że blokuje przejście. Dla nas to nie był problem, ale smutno mi się zrobiło od tych uwag wypowiadanych do dziecka. Zapomniałam o zdarzeniu. Kilka godzin później mój najmłodszy syn wrócił do tej sytuacji. "Mamo, nie chciałbym być tym chłopcem". Od razu ocenił brak stosowności uwag tej Pani, wypowiadanych, bo "trzeba...", "należy...". Można się tylko domyślać jakie ta Pani ma własne doświadczenia, które wpływają na taka postawę schodzenia innym z drogi. Kolejny raz widać, jak projekcje i wyobrażenia rodzica mają ogromne znaczenie dla kształtowania postawy dziecka, które uczy się wycofywać i być niewidzialnym. Bardzo często bywa też odwrotnie: to rodzice wpływają na to, że dziecko przestaje zauważać innych na swojej drodze.

Chwila ciszy.
Zastanów się nad tym co mówisz do innych.
Przyjrzyj się własnym postawom jako: rodzica, kolegi, przyjaciela...
?

czwartek, 31 sierpnia 2017

Na starcie

"


"Najważniejszą częścią edukacji jest wychowanie we wczesnym dzieciństwie."
Platon



Diagnozowałam kiedyś dziecko, po kilku miesiącach nauki w dobrej, prywatnej szkole. Rodzice byli zaniepokojeni samopoczuciem dziecka oraz wymaganiami nauczycieli. W przedszkolu dziecko podobno nie miało żadnych trudności, choć rodzice zauważyli, że nie wykonuje różnych zadań, które dostawali z przedszkola.

W związku z tym, że nie mieli za dużo czasu aby zajmować się dzieckiem zatrudnili Panią, która miała przygotować dziecko do szkoły. Sprawdziła się chyba znakomicie, bo dziecko dostało się do wymarzonej przez rodziców szkoły, zdając nawet testy oceniające jego gotowość do szkoły z dość dobrym wynikiem. Być może, gdyby rodzice kontynuowali takie "wspomaganie rozwoju" szybko nie można byłoby dostrzec różnicy między tym dzieckiem, a innymi, które może bardziej " naturalnie" rozwiązywały zadania. Niestety nie tylko nie czuli takiej potrzeby, ale też podważali kompetencje nauczyciela i nie stosowali się do zaleceń edukacyjnych. Dodatkowo, w związku z tym, że dziecko dużo chorowało tak na prawdę dość rzadko bywało w szkole. Nie mam pozytywnego zakończenia tej historii. Moją diagnozę, która zakładała konieczność wspomagania analizatorów odpowiedzialnych za uczenie oraz rozważenie szkoły o mniejszych wymaganiach edukacyjnych też podważyli. Dziecko, gdy widziałam ostatni raz było smutne i zdezorientowane sytuacją.

Nie wiem jak zakończy się ta historia. Mogę się tylko domyślać, jakie sygnały dla poczucia własnej wartości otrzymują dzieci z trudnościami w uczeniu, bądź problemami emocjonalnymi, którym dodatkowo na starcie rodzic stawia wysokie wymagania.

Na szczęście rośnie świadomość rodzicielska. W ostatnim roku szkolnym wyjątkowo dużo osób w procesie rekrutacji było na prawdę wdzięcznych za rzetelną ocenę pracy ich dziecka, choć nie dostawały się do szkoły, w której pracuję. Z przedszkoli mieli często nieadekwatną ocenę rozwoju swoich dzieci, choć podejrzewam, że niekiedy były wyraźne przesłanki by zastanowić się nad pomocą dziecku we właściwym momencie.

Zaczynając nowy rok szkolny zachęcam do zachwytu tym, co osiągają nasze dzieci, choć czasem może nie będzie to odpowiadać naszym oczekiwaniom.

Spróbujmy cieszyć się tym, co dzieciom się udaje. Skupiajmy się na konkretnych drobiazgach każdego dnia, bez pustego wychwalania dzieci. Będzie to budować ich wewnętrzną siłę, która może okazać się z perspektywy czasowej ważniejsza niż piątki w szkole.

czwartek, 17 sierpnia 2017

Najważniejszy cel


"Każdy z nas, pojedynczo i razem z innymi, jest odpowiedzialny za niesienie radości, żyjąc tak, jak żyje, tu i teraz."

Pewnego razu podróżnik odwiedził tajemniczą krainę długich łyżek. Miał możliwość obejrzeć dwa pokoje: czarny i biały. W pokoju czarnym usłyszał przeraźliwe lamenty. Gdy zajrzał tam zobaczył ludzi zgromadzonych wokół suto zastawionego stołu. Nikt z nich nie był jednak w stanie jeść, gdyż długość łyżek dwukrotnie przekraczała długość ramion, a były one przytwierdzone do ich dłoni. Każdy mógł nałożyć jedzenie, ale nie mógł włożyć go do ust. W pokoju białym zastał taką samą sytuację, ale nikt nie narzekał, bo wszyscy karmili się nawzajem.
(na podstawie J.Bucay)


Słuchanie negatywnych wiadomości, rozmowy z narzekającymi osobami, przebywanie w toksycznych grupach utrudnia zachowanie właściwej postawy wobec innych. Mój syn przebywając ostatnio z tak funkcjonującymi dziećmi stwierdził krótko: "Mamo jacy oni są dziwni, ciągle się chwalą."

Dzieci bombardowane negatywnymi komunikatami próbują często budować swoje poczucie wartości w oparciu o pokazywanie swojej siły fizycznie, bądź słownie. Przechwalanie się i rywalizacja stają się sposobem na wzmacnianie ważności, nadawania sobie rangi przed grupą rówieśników. W takich grupach budowanie postaw społecznych jest sporym wyzwaniem.
Z moich tegorocznych doświadczeń praca nad kształtowaniem empatii wśród dzieci przynosi tylko widoczne efekty, gdy włączą się w to rodzice. A zaangażowanie rodziców, jeśli nawet chcą szukać wskazówek, wymaga wiele czasu. Warto jednak o to walczyć, bowiem uczciwość emocjonalna wobec dzieci jest o wiele ważniejsza niż perfekcja. Współczesne czasy wzmagają zaangażowanie w realizację celów, dążenie do zdobywania kolejnych osiągnięć. Zapisywanie dzieci na kolejne zajęcia, zajęcie celami zewnętrznymi jest jednak pułapką.
Umiejętność działania w zgodzie ze sobą, współdziałania z innymi członkami grupy powinna być dla nas najważniejszym celem. Ośrodek empatii mieści się w układzie limbicznym, który jest odpowiedzialny również za pamięć, emocje i instynkt. Pomijanie współodczuwania poprzez nastawienie na budowanie swojego wizerunku bywa więc dla dzieci zagrożeniem, gdyż właściwie pośrednio zmniejsza ich możliwości uczenia.

Wykorzystajmy wspólnie spędzany czas, aby być bliżej siebie i dzieci, dając im pozytywne wzorce. :)

środa, 2 sierpnia 2017

Jestem TU!


"To, co osłabia duszę, wyczerpuje też ciało, a to, co ją zasila, umacnia ciało."
Caroline Myss ( z "Anatomia duszy")

W moich warszawskich realiach najczęstsze pytania rodziców dotyczą planowania ścieżki edukacyjnej ich dzieci, nauki kolejnych umiejętności, rozwoju zainteresowań, bądź szukania sposobu na "lepsze" dziecko (lepiej uczące się, grzeczniejsze itp.). W pracy staram się jednak przybliżać dorosłych i dzieci do tego co drzemie w ich duszy, a co po zagłuszeniu tego co "wypada", bądź "trzeba" robić odzwierciedla nasze rzeczywiste pragnienia. To jest klucz do tego, aby lepiej się poznać ze swoim dzieckiem i realizować w zgodzie ze sobą wyznaczone cele.

Czasami ogromna ilość możliwości wokół nas wprowadza największy chaos i zagubienie. Podczas tegorocznych wakacji bardzo zasmuciło mnie snucie planów edukacyjnych przez jedno z moich dzieci na przepięknym górskim szlaku, wśród soczystej zieleni, skąpanej w promieniach słońca. Mój umysł leciutko dryfował pośród tej przestrzeni, gdy moje dziecko zaczęło układać plan zajęć na nadchodzący rok szkolny. Moim zdaniem w takich chwilach trzeba powiedzieć stanowczo "stop" myślom łączących nas z pracą, czy obowiązkami i zacząć zajmować się tymi potrzebami, które zostały zaniedbane. Rozpoznanie prawdziwych pragnień, które stoją za fasadą "dobrego ucznia" jest tutaj najważniejsze.

Zaprzątnięty codziennością umysł potrzebuje wypoczynku, by dopuścić do naszej świadomości głos duszy, tego co w nas drzemie najmocniej. Wiem, że to wyzwanie i choć przeczytałam wiele książek i poradników mam kłopot z przytoczeniem prostej recepty, dostępnej dla wszystkich. Prowadząc w szkole zajęcia dotykam różnych emocji w zabawach, dając przestrzeń na odczuwanie tego, o czym zapominamy na lekcjach przedmiotowych. Jeśli dorośli pomijają te doznania umysł znów skręca w stronę obowiązków.

Pielęgnowanie duszy jest więc wyzwaniem, dobrze się sprawdzają z dziećmi:
  • krótkie medytacje z muzyką w tle,
  • wizualizacja jakiegoś miejsca, bądź zdarzenia,
  • książki typu "Balsam dla duszy" - czytane regularnie, najlepiej przed snem,
  • leżenie w łóżku i robienie masażyków sobie nawzajem,
  • pudełko wdzięczności (początkowo uzupełniane z dorosłym, najlepiej regularnie),
  • zrobienie szałasu na środku domu,
  • przygotowanie seansu kinowego przez dzieci z tworzonym z koców legowiskiem i popcornem,
  • wspólne gotowanie,
  • afrykańskie tańce z ogniskiem na "niby" np. z podartych gazet.
Każdy musi odnaleźć to co w jego rodzinie działa i jest pokarmem dla duszy. To czasem długa droga, ale warto mieć ją wciąż przed oczami.
Powodzenia!

niedziela, 18 czerwca 2017

Czym skorupka za młodu nasiąknie...


"Jutro to historia, wczoraj to doświadczenie, a dzisiaj to dar - dary są po to by się nimi cieszyć."
Z filmu Kung Fu Panda

Warszawskie metro. Mama z kilkuletnią córką siedzą, tata stoi z drugim dzieckiem w wózku. Robi się tłoczno. Mama bierze córkę na kolana, by zwolnić miejsce starszej osobie. Tłumaczy dziecku, że tak trzeba postąpić, bo jest dużo ludzi w wagonie. Dziewczynka, gdy Pani siada koło nich zaczyna histerycznie płakać, nie przyjmuje wyjaśnień mamy. Kobieta, która zajęła miejsce wycofuje się i zwalnia. Dziewczynka się uspokaja, ale matka nie ustępuje - wytrwale tłumaczy, że tak nie można i trzyma dziecko na kolanach. Inna osoba zajmuje miejsce - dziewczynka ponownie wpada w histeryczny płacz. Tata prosi mamę do wózka, sadza dziewczynkę samą na siedzeniu, staje koło niej. Dziecko uśmiecha się z wdzięcznością.

3 lata później. Dziewczynka idzie do najlepszej szkoły prywatnej w okolicy. Rodzice pracują ciężko, aby opłacić czesne i nianię dla młodszej córki. Starsza dziewczynka ma problemy adaptacyjne w szkole, zwłaszcza po weekendzie. Odmawia jedzenia posiłków, płacze zatrzymując rodzica przed wejściem do sali lekcyjnej. Mama stara się łagodzić jej nastroje, prosi nauczyciela o stanowczą reakcję. Gdy przychodzi tata do szkoły spędza zwykle pierwszą godzinę lekcyjną na jego kolanach.

10 lat później. Mama zostaje wezwana do szkoły przez pielęgniarkę, która zauważa bardzo niską wagę dziewczynki. Matka tłumaczy, ze stara się zapewnić dziecku to co lubi, gotuje zwykle dwa posiłki - jeden dla całej rodziny, a drugi dla starszej córki. Przyznaje, że mają z mężem trudny okres - wyprowadził się, bo ma dość awantur między matką, a córkami. Po kolejnych nieudanych wakacjach, gdy zamiast zwiedzać lub odpoczywać na plaży siedzieli w pokoju hotelowym z córkami wszyscy mieli siebie dość...Nie przyjmuje do wiadomości, że córka ma prawdopodobnie anoreksję.

Bardzo często rodzice małych dzieci, w trosce o ich dobro, starają się ułatwić im życie. Budują często dziecku obraz świata, który rozmija się z rzeczywistością. Gdy idą do szkoły okazuje się, że jest dużo więcej gwiazd, równie pięknych i mądrych jak one. W czasie jak rodzice przestają być autorytetem konfrontacja ze swoim obrazem bywa bolesna. Bycie troskliwym rodzicem wymaga rozwagi i powinno się łączyć z umożliwianiem odczuwania różnych sytuacji dzieciom. Bez umiejętności przeżywania negatywnych emocji, radzeniem sobie z małymi frustracjami zwykłego dnia pozbawiamy dzieci możliwości poznania swoich możliwości. Późniejsze trudności mogą być tego konsekwencją.

Zadbajmy o równowagę :)

wtorek, 13 czerwca 2017

Pomyśl...

"Kreatywne spostrzeżenia przychodzą często w nielinearny sposób, poprzez dostrzeżenie połączeń i podobieństw między rzeczami, których wcześniej nie dostrzegaliśmy."

Wielką przyjemność sprawia mi obserwacja zachowań dzieci, słuchanie ich wypowiedzi, prowadzenie ich przez proces zmiany wynikającej z dostrzeżenia pewnych sytuacji w swoim otoczeniu z innej perspektywy. Najwięcej dzieje się jak prowadzę warsztaty oparte na różnych grach i zabawach - te same ćwiczenia w różnych grupach oddają obraz tego co się dzieje między uczniami, a poprzez porównanie indywidualnych odczuć uczestników uczy dzieci co im służy, a co im utrudnia szkolne relacje.

Kilka razy ostatnio, przy najbardziej rozgadanych klasach, proponowałam ćwiczenia wykonywane z wyłączeniem pewnych zmysłów: z zamkniętymi oczami lub w ciszy. Skupienie się na tym co się dzieje w ciele bywa uwalniające dla różnych emocji. Ułatwia też dostrzeżenie tego co się dzieje w relacji z innymi członkami grupy.

Tak na przykład ustawienie w ciszy grupy np. wg wieku, bądź alfabetu pokazuje kto przejmuje pałeczkę lidera, czy brak liderów w grupie. Szybko widać też brak zaangażowania niektórych członków grupy. W jednej z klas zdarzyło mi się tak siłowe przekonywanie, że doszło praktycznie do bójki - w tamtej klasie ujawnił się akurat nadmiar liderów.

Ciekawym doświadczeniem było wykonywane z zamkniętymi oczami ćwiczenia "Czy jesteś "Goofym"?. Gdy dzieci miały zamknięte oczy i musiały odszukać Goofiego, który jako jedyny nie mógł odpowiadać na pytania obrazuje sposoby wyrażania emocji w grupie, elementy współpracy, w tym często brak umiejętności słuchania siebie nawzajem. Gdy dzieci przećwiczą takie elementy w zabawie stają się uważniejsze na sytuacje dnia codziennego, co przy zaangażowaniu wielu osób z klasy ma zbawczą moc dla całej grupy. Jedna z uczestniczek zaskoczyła mnie swoim przenikliwym spojrzeniem na koniec warsztatu. Stwierdziła, że bardzo pomógł jej klasie warsztat, da siłę do działania, ale grupa będzie potrzebowała jeszcze kolejnego spotkania, aby wrócić do zagadnień poruszanych tego dnia.

Czasem dialog z dziećmi przybiera niezwykle dorosły kierunek ;)).

niedziela, 11 czerwca 2017

Dajcie dzieciom spokój...

"Zwyciężą Ci, którzy wierzą,że mogą zwyciężyć".  Emerson 

Wyobraź sobie las. Jest piękny, słoneczny poranek, a Ty podążasz krętą ścieżką. Wokół Ciebie słychać śpiew ptaków, szum drzew. Na końcu drogi znajduje się dom. Podchodzisz do drzwi i ...

Tego typu wizualizacje, bądź relaksacje robię często w szkole. Kończymy wędrówkę ścieżką z wymarzonym pokojem, ulubionym miejscem, krainą krasnoludków itp. Służyć to może nazwaniu pewnych emocji, określeniu co się lubi, zobaczeniu podczas ćwiczeń różnic i podobieństw wśród innych członków grupy. Większość z nas lubi odczuwać zainteresowanie swoją osobą, a stworzenie bezpiecznych i trwałych zasad postępowania ułatwia poruszanie się w tematach, które mogą wydawać się pozornie trudne.

Ostatnio zachwyciło mnie ćwiczenie polegające na określeniu pragnień dzieci, które mają w stosunku do dorosłych. Miały do dyspozycji na rysunku pilota, a jego guziki mogły programować zgodnie z zapotrzebowaniem do rodziców. Potem rozmawiałam z dziećmi co kryje się pod ich pomysłami.

Pojawiły się guziki typu:
  • włączyć/wyłączyć dorosłego - w rozmowach okazywało się, że dotyczyło to często sytuacji dzieci bardzo zajętych licznymi zajęciami, zarówno w tygodniu, jak i w weekendy.
  • więcej zabawy i przytulania- guzik ten pojawiał się regularnie wśród wielu dzieci.
  • jedzenie słodyczy i niezdrowych rzeczy - na tym też zależało wielu osobom...
Pozostałe to np. więcej wspólnych wyjść z rodzicami, spacerów, nocowania u koleżanek, gry na komputerze itp.
Większość tych pragnień jest typowa dla młodszych dzieci. Zastanawia mnie tak częste sygnalizowanie potrzeby zabawy, wolnego czasu bez obowiązków. Co ciekawe, jak sugerowałam, że może warto o tym rozmawiać z rodzicami to dzieci prosiły, by nic im nie mówić, bo się na nich zdenerwują.

W wykonywanym przeze mnie ćwiczeniu z pilotem bardzo ważne było nastawienie dzieci, ich radość, że to oni będą zarządzać w jakiś sposób dorosłymi. Dawanie dzieciom części kontroli nad swoim życiem uczy samodyscypliny, przekładalnej w przyszłości na styl ich funkcjonowania w miejscu pracy.

Znane są badania dotyczące siły woli. Jeśli dziecko od najwcześniejszych lat jest pod kontrolą rodziców i cały jego plan opiera się na zorganizowanej aktywności może czuć się mocno przeciążone. Żyjemy w czasach, gdy łatwo przesadzić z nadmiarem działań. Dobrze też patrzeć na możliwości, bądź zainteresowania swojego dziecka. Oczywiście warto, aby dzieci uczestniczyły w jednych zajęciach np. sportowych, czy lekcjach gry na gitarze, bo wyrabia to systematyczność, umiejętność dążenia do celu.

Może więc warto sprawdzić w jakiej kondycji jest nasze dziecko i co robi, aby zadowolić rodziców. Przemęczenie "mięśnia siły woli" doprowadza do zniechęcenia, braku podejmowania kolejnych działań, a w końcu bierności. Dorosły po bardzo obciążającym dniu może nie mieć siły na jogging, a co dopiero dzieci.