"Jeśli cokolwiek chcemy zmienić w dziecku, powinniśmy to zbadać i zobaczyć, czy nie jest to coś, co powinniśmy zmienić w nas."
Carl Jung
Z ostatnich doświadczeń moich koleżanek wynika, że niekiedy troska o dziecko może przyjmować różne oblicza. Jak to określiła jedna ze znajomych nauczycielek bywa, że błędnie jest rozumiane tzw. "podążanie za dzieckiem", co objawia się w następujący sposób:
- przekonanie o byciu dobrym i świadomym rodzicem,
- podążanie za dzieckiem rozumiane jako całkowite dostosowanie się do niego,
- domaganie się, aby otoczenie pełniło rodzicielską funkcję dla dziecka,
- dostrzeganie każdego uchybienia w otoczeniu i przekonywanie wszystkich do swoich racji,
- brak akceptacji dla negatywnych stanów emocjonalnych swojego dziecka,
- doskonała, teoretyczna znajomość praktycznych technik komunikacji z dzieckiem.
Zabezpieczanie sytuacji dziecka, aby wszystko układało się zgodnie z planami dorosłych, staje się w niektórych kręgach bardzo modne. Jest pewna grupa rodziców, którzy próbują do swoich racji przekonać całe otoczenie i np. wypisują długie maile do nauczycieli, analizujące każdy stan uczuciowy ich dzieci, pouczając jak nauczyciel powinien się zachować w określonych sytuacjach. Swoją wiedzę opierają zwykle na subiektywnych wrażeniach dzieci. Brakuje im świadomości, że tym zachowaniem szkodzą własnemu dziecku, bo nauczyciel pod wpływem presji, mimo dobrej woli, zaczyna wycofywać się z normalnej relacji z dzieckiem, unikać źródła potencjalnych problemów.Aby dziecko mogło się rozwijać prawidłowo musi czasami doznawać frustracji, bo jest to normalna konsekwencja życia społecznego.
Częstą konsekwencją jest pozbawiona naturalnej refleksji reakcja na zachowania swojego dziecka i np. jeśli dziecko unika kontaktów z rówieśnikami w szkole i większość czasu spędza wśród dorosłych- panie z kuchni, sprzątające to rodzic zaczyna być niezadowolony z poziomu kwalifikacji nauczycieli (są za mało interesujący dla ich dziecka, powinni odbyć dodatkowe szkolenia itp.). Dziwią nas takie zachowania, zwłaszcza w tak oczywistej sytuacji, gdy dziecko pokazuje nam brak umiejętności w kontaktach z rówieśnikami, wynikający zapewne z przebywania głównie w towarzystwie dorosłych. Dla rodziców dobrze by było, by taką sytuację oceniali pod kątem jak dziecko może nabyć odpowiednie umiejętności, ale to łączy się już zapewne z frustracją rodziców lub dziecka, której za wszelką cenę próbują unikać.
Co działa w takich sytuacjach? Zaangażowanie nauczycieli, aby pomóc zrozumieć trudności dziecka bywa tym razem mało skuteczne, bo skutkuje zwykle zwiększoną korespondencją z rodzicem i brakiem rozwiązania sytuacji. Ważna jest świadomość nauczycieli z czego wynika niezadowolenie rodzica i krótkie, precyzyjne nazywanie tego co się dzieje. Tyle może zrobić nauczyciel, a co rodzic? Jeśli chce mieć w domu pełnego pretensji nastolatka może kontynuować swoją strategię wychowawczą, a jeśli chciałby jednak coś zmienić warto przyjrzeć się temu z czego wynika jego unikanie frustracji, jakie niezaspokojone potrzeby za tym stoją, a w końcu dlaczego tak trudno mu oddzielić to co przeżywa dziecko od tego co on czuje.
Bardzo dużo można się nauczyć dzięki dzieciom...