Szczęście

Szczęście

czwartek, 9 listopada 2017

Granice potrzebne od zaraz


Żyjemy w czasach, gdy szybkość zmian wokół u wielu osób wywołuje lęk, jak również wzmacnia w nas potrzebę bezpieczeństwa. Ludzie w różny sposób poszukują stabilizacji. Niektórzy zamykają się w domach, inni z nich uciekają poszukując przygody w kontakcie z naturą. Gdy mamy dzieci staramy się najczęściej zapewnić takie warunki brzegowe, aby mogły czuć się dobrze i nabierać pewności siebie. Łatwo też w tym wszystkim popaść w przesadę.

Jakie są właściwe granice zapytują rodzice? 
Co robić by dzieci były szczęśliwe? 
Co robić, aby w tym wszystkim samemu móc się rozwijać, a nie tylko podążać za dzieckiem?

Ostatnio rozmawiałam z jedną starszą uczennicą, bardzo ładną i mądrą dziewczynką, która ma kłopot z rozpoznaniem czego potrzebuje, które zainteresowania ma wzmacniać, a nawet nie umie określić z kim się lubi spotykać. Kluczem jest poznanie samego siebie. We wczesnym dzieciństwie we wszystkim wspierali rodzice. Dziecko zaczyna dorastać i musi swój wewnętrzny świat zbudować od nowa. Aby to się zadziało powinna nastąpić separacja od rodziców, zanegowanie matki i ojca. Już nie można być małą dziewczynką lub chłopcem. Czasami system rodzicielski jest tak mocno związany z dzieckiem, że się nie da. Rodzice martwią się o nią, że za dużo czasu spędza z nimi, ale żyjąc w tak silnej symbiozie ma kłopot, by to zmienić.

Byłam ostatnio w Kościele na Mszy dziecięcej o 11.00. Zwykle unikam tej godziny, bo nawet nasze najmłodsze dzieci nie chcą w niej uczestniczyć ze względu na hałas. Utwierdziłam się w przekonaniu, że dobrze robimy wybierając inne godziny. Bieganie, płakanie, chodzenie po ławkach, jedzenie chrupków. Co ciekawe dotyczy to mniej więcej 1/8 dzieci w Kościele. Czy coś je różni od pozostałych? W moim odczuciu postawa rodziców - stawianie granic, spokojne tłumaczenie, motywowanie, zachęcanie do brania udziału w różnych rytuałach. Zrozumiałe jest, że dla małych dzieci taka godzina jest trudna do zatrzymania w miejscu, ale bieganie za dziećmi przez godzinę po Kościele nie służy nikomu, a w szczególności dla innych uczestników jest męczące.

Odpowiedzi na nurtujące nas problemy są bardzo blisko, ale łączą się z przekroczeniem pewnej strefy komfortu. Rodzice coraz częściej ulegają dzieciom i swoim wyobrażeniom co jest właściwe, zakłócając tym samym naturalny rozwój. Łatwo jest potem narzekać i mieć o wszystko pretensje do innych. Bardzo bym chciała, by ludzie częściej próbowali jednak zagospodarować swoje emocje we właściwym kierunku. Przełożyłoby się to na komfort pracy w najbliższym otoczeniu dla wielu osób. Jeśli po raz kolejny dostaję np list od rodzica mającego pretensje o nieprzestrzeganie dostosowań wynikających z opinii o dysleksji, a wiem, że poza pretensjami nic z tą dysleksją nie robią jestem zdziwiona. Chce im się narzekać, a trudno się skonfrontować co jest po ich stronie. 

Dziś mówię głośno STOP.

wtorek, 31 października 2017

Budowanie zespołów


"Gdy na ziemi pojawiły się liczne lasy i ogrody, drzewa zaczęły szeptać między sobą, że przyjdzie w końcu człowiek z siekierą, który je wyrąbie. Przysłuchiwało się temu żelazo. Jeśli będziecie żyły w zgodzie i nikt nikogo nie oszuka nic Wam nie zrobię, skąd bowiem wezmę drewno na trzonek od siekiery?"

Osoba, która ma właściwe poczucie wartości zwykle reprezentuje zachowania, które są stabilnie, pozbawione zarówno nadmiernej uległości, bądź agresywności. Ma świadomość swoich mocnych stron, kompetencji, a innych szanuje za ich poglądy, choć może mieć inne.

Gdy coś robię, angażuję się w maksymalny sposób, na miarę dostępnej mi wiedzy i możliwości. Gdy jestem za coś odpowiedzialna unikam sytuacji spekulowania, otwarcie i szczerze komunikuję swoje potrzeby. Oczekuję też tego od innych: przejrzystej komunikacji oraz przewidywalnego sytemu wartości.

Prowadząc biznes trzeba myśleć o potrzebach organizacji, ale też o ludzkiej godności. Sukces odnoszą tylko organizacje spójne w systemie działania, o sprecyzowanych celach. Tworzenie firmy bez koncepcji misji zostawia pole do spekulacji i zamienienia firmy w maszynkę do robienia pieniędzy. Trochę słabo to wygląda jeśli mamy do czynienia z taką sytuacją w przypadku instytucji edukacyjnej. Miałam jakiś czas temu kontakt z taką organizacją. Trzeba mieć świadomość, że to będzie z konsekwencją dla dzieci w takiej organizacji, sfrustrowane Panie przeleją swoją gorycz na podopiecznych i będą pracować poniżej oczekiwanych standardów. Dlatego też wysyłając dziecko do przedszkola/szkoły powinniśmy zacząć od poznania kadry zarządzającej.

Nim wybrałam przedszkole dla mojego dziecka przeszłam się po wszystkich przedszkolach w okolicy. Tylko w jednym uśmiechnięta Pani Dyrektor oprowadziła mnie po placówce, wykazywał się zainteresowaniem wobec mojej i dziecka osoby, zaprosiła na spotkanie umożliwiające poznanie placówki. Czas dla moich dzieci w tym przedszkolu był ogromnie pozytywny. Ostatnio spotkałam jedną z nauczycielek mojego najstarszego syna, po kilkunastu latach od pierwszego spotkania miałam wrażenie, że to wciąż ta sama osoba, z tym samym systemem wartości, bez oznak tzw. wypalenia zawodowego.

Poza tym wszystkim co dotyczy organizacji konieczne jest też zadawanie sobie pytań: po co to robię, dlaczego pracuję w danej organizacji. Takie pytania warto zadawać sobie często, aby nie zgubić sensu swojego zajęcia, osobistej misji.

Zacznij już dziś, może pokaże Ci to inną perspektywę w miejscu w którym jesteś?

sobota, 28 października 2017

Poczuć się na luzie...

"Bycie na luzie wskazuje, że nie ukrywamy się przed sobą, pozostajemy w zgodzie z tym, kim jesteśmy."
Nathaniel Branden

W jednym z opowiadań Paulo Coelho porównuje życie człowieka do ogrodu, który mamy za zadanie pielęgnować. Z boku każdy nasz ruch śledzi sąsiad komentujący nasze czyny, wtrącający się ze swoimi radami. Jeśli przejmiemy się jego uwagami nasz ogród będzie odzwierciedleniem jego wyobrażeń. Zapominamy wtedy o naszej ziemi, której sekrety może odsłonić tylko troskliwa ręka ogrodnika. Jeśli przejmujemy się komentarzami sąsiada przestajemy zauważać słońce, deszcz i pory roku.

W sprawach kompetencji rodzicielskich skala porównań do: najlepszych dzieci w przedszkolu/klasie, osiągnięć dzieci znajomych, kreowanych przez media gwiazd itp. jest ogromna. Bardzo chciałabym, aby rodzice traktowali tego typu porównania z przymrużeniem oka. Wpływ na dzieci porównań i oceniania jest ogromny.

Niedawno miałam do czynienia, na warsztatach umiejętności społecznych, z grupą dzieci, która jasno sygnalizowała brak chęci współpracy w przypadku podziałów grupowych. Pomimo tłumaczenia życiowych mechanizmów różnych podziałów grupowych dzieci jasno sygnalizowały swoje frustracje. Powodem był brak możliwości pozytywnej oceny, jeśli grupa miała słabszy skład. Porównania między grupami i wynikająca z nich rywalizacja przełożyła się na kontakty pojedynczych osób w klasie. Czułam, że przez kilka godzin mam otwartą Puszkę Pandory, a z niej wypadały: pretensje, złośliwości, etykietki. Oczyściliśmy atmosferę. Jeśli osoby w ich otoczeniu zaczną unikać porównań i oceniania mamy szanse na inny rozwój tej grupy.

Głos takiego "wewnętrznego krytyka" towarzyszy nam przez całe życie. Od nas tylko zależy co możemy z tym zrobić, aby słyszeć tylko dobre informacje na swój temat. Im więcej takich informacji wypowiesz w myślach, tym więcej pozytywnych słów będzie krążyć w Twoim otoczeniu. Może już dziś usiądź wygodnie, odetchnij i usłysz ten głos:
" wszystko jest dobrze, jest dokładnie tak jak ma być, jestem w dobrym miejscu i czasie, wszechświat wspiera każdą moją myśl..."

Warto przynajmniej spróbować, poprzyglądać się swoim myślą i naszej synchronizacji z wewnętrznym światem, bez porównań.

niedziela, 17 września 2017

Magia serca


"Nie wszystko, co się liczy, jest policzalne i nie wszystko, co jest policzalne, naprawdę się liczy".
Albert Einstein

Prowadziłam kilka miesięcy temu zajęcia wśród najmłodszych dzieci w szkole związane z nazywaniem emocji. Dałam dzieciom do dyspozycji różne zdjęcia prezentujące typowe sytuacje w otoczeniu. Po drugiej stronie były ikonki, ułatwiające nazywanie emocji. Każdy mógł wybrać jedną, bądź dwie karty i zaprezentować swój nastrój. To było niezwykle inspirujące. Dzieci pokazywały całym sobą. Chłopiec, który czuł się zły wypełnił całą twarz powietrzem, aby być jeszcze bardziej czerwony. Zadowolona dziewczynka podskakiwała wokół sali. Na koniec dostałam też spontaniczne podziękowania - rysunki misia, którego zabrałam do sali.

Jednym ze sposobów jaki podaje Ewa Foley na poprawę nastroju, dotarcie do swoich wewnętrznych pragnień jest podążanie przez jakiś czas za małym dzieckiem. Poleca wręcz, aby jeśli ktoś nie ma takiej możliwości "wypożyczył" dziecko na kilka godzin od kogoś zaprzyjaźnionego. Choć taka myśl wzbudza we mnie pewien niepokój trzeba przyznać, że kryje się w tym wielka prawda.

Małe dzieci podchodzą otwarcie do świata, rejestrują wiele zjawisk spontanicznie, a w końcu wypowiadają wprost szybkie oceny i wrażenia, które wielokrotnie przewyższają pogłębione analizy dorosłych. Ma to też naukowe uzasadnienie. W badaniach przytoczonych przez Malcolma Gladwella w książce "Błysk" można znaleźć szereg prawidłowości świadczących o tym, że szybkie decyzje bywają równie trafne jak decyzje podejmowane ostrożnie i z rozwagą. Badania np. dotyczące nauczycieli akademickich, poddanych ocenie studentów na podstawie kilku sekundowych nagrań, bądź kwestionariuszy wypełnianych po jednym semestrze wykazały zbieżność.

Dlaczego mamy więc, tak mało zaufania do swojej "intuicyjnej" / nieświadomej oceny? Dlaczego tak mało przyglądamy się zachowaniom dzieci, projektując na nie własne oceny?

Kilka dni temu pojechałam na lody rowerami z moimi młodszymi dziećmi. Zatłoczona droga, dużo ludzi - zjechaliśmy na szeroki chodnik, gdzie praktycznie można było się poruszać bez ograniczeń. Przed nami jednak na całej szerokości stanęła kobieta z dwojgiem dzieci. Jedno było czymś zajęte, nie rozglądało się na boki. Zwolniliśmy, zatrzymaliśmy, aby poczekać, aż dziecko przejdzie. Kobieta zarejestrowała nasza reakcję i zaczęła ostro strofować dziecko, że blokuje przejście. Dla nas to nie był problem, ale smutno mi się zrobiło od tych uwag wypowiadanych do dziecka. Zapomniałam o zdarzeniu. Kilka godzin później mój najmłodszy syn wrócił do tej sytuacji. "Mamo, nie chciałbym być tym chłopcem". Od razu ocenił brak stosowności uwag tej Pani, wypowiadanych, bo "trzeba...", "należy...". Można się tylko domyślać jakie ta Pani ma własne doświadczenia, które wpływają na taka postawę schodzenia innym z drogi. Kolejny raz widać, jak projekcje i wyobrażenia rodzica mają ogromne znaczenie dla kształtowania postawy dziecka, które uczy się wycofywać i być niewidzialnym. Bardzo często bywa też odwrotnie: to rodzice wpływają na to, że dziecko przestaje zauważać innych na swojej drodze.

Chwila ciszy.
Zastanów się nad tym co mówisz do innych.
Przyjrzyj się własnym postawom jako: rodzica, kolegi, przyjaciela...
?

czwartek, 31 sierpnia 2017

Na starcie

"


"Najważniejszą częścią edukacji jest wychowanie we wczesnym dzieciństwie."
Platon



Diagnozowałam kiedyś dziecko, po kilku miesiącach nauki w dobrej, prywatnej szkole. Rodzice byli zaniepokojeni samopoczuciem dziecka oraz wymaganiami nauczycieli. W przedszkolu dziecko podobno nie miało żadnych trudności, choć rodzice zauważyli, że nie wykonuje różnych zadań, które dostawali z przedszkola.

W związku z tym, że nie mieli za dużo czasu aby zajmować się dzieckiem zatrudnili Panią, która miała przygotować dziecko do szkoły. Sprawdziła się chyba znakomicie, bo dziecko dostało się do wymarzonej przez rodziców szkoły, zdając nawet testy oceniające jego gotowość do szkoły z dość dobrym wynikiem. Być może, gdyby rodzice kontynuowali takie "wspomaganie rozwoju" szybko nie można byłoby dostrzec różnicy między tym dzieckiem, a innymi, które może bardziej " naturalnie" rozwiązywały zadania. Niestety nie tylko nie czuli takiej potrzeby, ale też podważali kompetencje nauczyciela i nie stosowali się do zaleceń edukacyjnych. Dodatkowo, w związku z tym, że dziecko dużo chorowało tak na prawdę dość rzadko bywało w szkole. Nie mam pozytywnego zakończenia tej historii. Moją diagnozę, która zakładała konieczność wspomagania analizatorów odpowiedzialnych za uczenie oraz rozważenie szkoły o mniejszych wymaganiach edukacyjnych też podważyli. Dziecko, gdy widziałam ostatni raz było smutne i zdezorientowane sytuacją.

Nie wiem jak zakończy się ta historia. Mogę się tylko domyślać, jakie sygnały dla poczucia własnej wartości otrzymują dzieci z trudnościami w uczeniu, bądź problemami emocjonalnymi, którym dodatkowo na starcie rodzic stawia wysokie wymagania.

Na szczęście rośnie świadomość rodzicielska. W ostatnim roku szkolnym wyjątkowo dużo osób w procesie rekrutacji było na prawdę wdzięcznych za rzetelną ocenę pracy ich dziecka, choć nie dostawały się do szkoły, w której pracuję. Z przedszkoli mieli często nieadekwatną ocenę rozwoju swoich dzieci, choć podejrzewam, że niekiedy były wyraźne przesłanki by zastanowić się nad pomocą dziecku we właściwym momencie.

Zaczynając nowy rok szkolny zachęcam do zachwytu tym, co osiągają nasze dzieci, choć czasem może nie będzie to odpowiadać naszym oczekiwaniom.

Spróbujmy cieszyć się tym, co dzieciom się udaje. Skupiajmy się na konkretnych drobiazgach każdego dnia, bez pustego wychwalania dzieci. Będzie to budować ich wewnętrzną siłę, która może okazać się z perspektywy czasowej ważniejsza niż piątki w szkole.

czwartek, 17 sierpnia 2017

Najważniejszy cel


"Każdy z nas, pojedynczo i razem z innymi, jest odpowiedzialny za niesienie radości, żyjąc tak, jak żyje, tu i teraz."

Pewnego razu podróżnik odwiedził tajemniczą krainę długich łyżek. Miał możliwość obejrzeć dwa pokoje: czarny i biały. W pokoju czarnym usłyszał przeraźliwe lamenty. Gdy zajrzał tam zobaczył ludzi zgromadzonych wokół suto zastawionego stołu. Nikt z nich nie był jednak w stanie jeść, gdyż długość łyżek dwukrotnie przekraczała długość ramion, a były one przytwierdzone do ich dłoni. Każdy mógł nałożyć jedzenie, ale nie mógł włożyć go do ust. W pokoju białym zastał taką samą sytuację, ale nikt nie narzekał, bo wszyscy karmili się nawzajem.
(na podstawie J.Bucay)


Słuchanie negatywnych wiadomości, rozmowy z narzekającymi osobami, przebywanie w toksycznych grupach utrudnia zachowanie właściwej postawy wobec innych. Mój syn przebywając ostatnio z tak funkcjonującymi dziećmi stwierdził krótko: "Mamo jacy oni są dziwni, ciągle się chwalą."

Dzieci bombardowane negatywnymi komunikatami próbują często budować swoje poczucie wartości w oparciu o pokazywanie swojej siły fizycznie, bądź słownie. Przechwalanie się i rywalizacja stają się sposobem na wzmacnianie ważności, nadawania sobie rangi przed grupą rówieśników. W takich grupach budowanie postaw społecznych jest sporym wyzwaniem.
Z moich tegorocznych doświadczeń praca nad kształtowaniem empatii wśród dzieci przynosi tylko widoczne efekty, gdy włączą się w to rodzice. A zaangażowanie rodziców, jeśli nawet chcą szukać wskazówek, wymaga wiele czasu. Warto jednak o to walczyć, bowiem uczciwość emocjonalna wobec dzieci jest o wiele ważniejsza niż perfekcja. Współczesne czasy wzmagają zaangażowanie w realizację celów, dążenie do zdobywania kolejnych osiągnięć. Zapisywanie dzieci na kolejne zajęcia, zajęcie celami zewnętrznymi jest jednak pułapką.
Umiejętność działania w zgodzie ze sobą, współdziałania z innymi członkami grupy powinna być dla nas najważniejszym celem. Ośrodek empatii mieści się w układzie limbicznym, który jest odpowiedzialny również za pamięć, emocje i instynkt. Pomijanie współodczuwania poprzez nastawienie na budowanie swojego wizerunku bywa więc dla dzieci zagrożeniem, gdyż właściwie pośrednio zmniejsza ich możliwości uczenia.

Wykorzystajmy wspólnie spędzany czas, aby być bliżej siebie i dzieci, dając im pozytywne wzorce. :)

środa, 2 sierpnia 2017

Jestem TU!


"To, co osłabia duszę, wyczerpuje też ciało, a to, co ją zasila, umacnia ciało."
Caroline Myss ( z "Anatomia duszy")

W moich warszawskich realiach najczęstsze pytania rodziców dotyczą planowania ścieżki edukacyjnej ich dzieci, nauki kolejnych umiejętności, rozwoju zainteresowań, bądź szukania sposobu na "lepsze" dziecko (lepiej uczące się, grzeczniejsze itp.). W pracy staram się jednak przybliżać dorosłych i dzieci do tego co drzemie w ich duszy, a co po zagłuszeniu tego co "wypada", bądź "trzeba" robić odzwierciedla nasze rzeczywiste pragnienia. To jest klucz do tego, aby lepiej się poznać ze swoim dzieckiem i realizować w zgodzie ze sobą wyznaczone cele.

Czasami ogromna ilość możliwości wokół nas wprowadza największy chaos i zagubienie. Podczas tegorocznych wakacji bardzo zasmuciło mnie snucie planów edukacyjnych przez jedno z moich dzieci na przepięknym górskim szlaku, wśród soczystej zieleni, skąpanej w promieniach słońca. Mój umysł leciutko dryfował pośród tej przestrzeni, gdy moje dziecko zaczęło układać plan zajęć na nadchodzący rok szkolny. Moim zdaniem w takich chwilach trzeba powiedzieć stanowczo "stop" myślom łączących nas z pracą, czy obowiązkami i zacząć zajmować się tymi potrzebami, które zostały zaniedbane. Rozpoznanie prawdziwych pragnień, które stoją za fasadą "dobrego ucznia" jest tutaj najważniejsze.

Zaprzątnięty codziennością umysł potrzebuje wypoczynku, by dopuścić do naszej świadomości głos duszy, tego co w nas drzemie najmocniej. Wiem, że to wyzwanie i choć przeczytałam wiele książek i poradników mam kłopot z przytoczeniem prostej recepty, dostępnej dla wszystkich. Prowadząc w szkole zajęcia dotykam różnych emocji w zabawach, dając przestrzeń na odczuwanie tego, o czym zapominamy na lekcjach przedmiotowych. Jeśli dorośli pomijają te doznania umysł znów skręca w stronę obowiązków.

Pielęgnowanie duszy jest więc wyzwaniem, dobrze się sprawdzają z dziećmi:
  • krótkie medytacje z muzyką w tle,
  • wizualizacja jakiegoś miejsca, bądź zdarzenia,
  • książki typu "Balsam dla duszy" - czytane regularnie, najlepiej przed snem,
  • leżenie w łóżku i robienie masażyków sobie nawzajem,
  • pudełko wdzięczności (początkowo uzupełniane z dorosłym, najlepiej regularnie),
  • zrobienie szałasu na środku domu,
  • przygotowanie seansu kinowego przez dzieci z tworzonym z koców legowiskiem i popcornem,
  • wspólne gotowanie,
  • afrykańskie tańce z ogniskiem na "niby" np. z podartych gazet.
Każdy musi odnaleźć to co w jego rodzinie działa i jest pokarmem dla duszy. To czasem długa droga, ale warto mieć ją wciąż przed oczami.
Powodzenia!