Szczęście

Szczęście

czwartek, 9 maja 2019

Jak działać skutecznie?


„Powiedz mi a zapomnę, pokaż mi, a zapamiętam, pozwól mi zrobić, a zrozumiem” Konfucjusz

W tym tygodniu w kilku klasach wykonywałam ćwiczenia na współdziałanie. Przekonałam się wielokrotnie, że zawsze ten typ zajęć przynosi nam w szkole najbardziej wymierne efekty - łatwiej potem pracować w grupach, realizować projekty.

Dawałam dzieciom ćwiczenia, które były bardzo trudne manualnie, ale przy dużej kreatywności i cierpliwości możliwe do wykonania.

W pewnej klasie był na początku duży marazm, zniechęcenie do wykonywanych czynności. Skomentowałam to, pokazując jak pozytywne nastawienie, komunikaty podtrzymujące w jednej z grup doprowadziły do szybkiego rozwiązania zadania. W kolejnej rundzie z zachwytem słuchałam, jak mówią do siebie: „uda Ci się”, „ Dasz radę”, „Następnym razem będzie lepiej” itp. , a wszystkie grupy zrobiły ćwiczenie w podobnym czasie.

W innej klasie stworzyła nam się przypadkowo grupa dzieci najsłabszych pod względem umiejętności poznawczych, w większości już z opiniami dyslektycznymi. Ta grupa okazała się jednak najlepsza przy wykonywaniu działań związanych ze współdziałaniem - byli cierpliwi, wspierali się nawzajem, nie oceniali innych, szukali rozwiązań. Pozostałe dzieci szybko weszły w rywalizację, były nadmiernie napięte, niektórzy wręcz krzyczeli, jak się im nie udawało. Po kolejnym podziale to dyslektycy, dzięki wcześniejszym doświadczeniom, byli osobami zmieniającymi nastawienie tych krzyczących. Wprowadzili spokój, a dzięki pewności - dzielili się swym sukcesem z całą klasa na forum z ogromna energią- uspokoili nastroje we wszystkich grupach, doprowadzili do pozytywnych rozwiązań wśród wszystkich osób z klasy.

„ Najlepiej pracujemy, gdy jesteśmy spokojni”
„ Udało nam się, bo wspieraliśmy się nawzajem”
„Jak było trudno obracaliśmy sytuacje w zabawę i się śmieliśmy”
„ Pomogło mi, jak inni nie złościli się na mnie, że nam nie wychodzi”

niedziela, 5 maja 2019

Potęga empatii

„Cień jest w istocie odwrotnością światła. Naszym celem nie powinno być życie w wiecznym blasku słońca, a raczej oświetlenie ciemnych uczuć w naszej psychice.”
Jane G. Golderberg

Pamiętam, jak podczas niedawno prowadzonych warsztatów w szkole zwróciłam uwagę na postawę jednej z dziewczynek, która usiłowała za wszelką cenę być w centrum uwagi. Pomyślałam, jak to musi być dla niej trudne, bo pomimo niewątpliwej inteligencji dzieci, albo ją lekceważyły, albo miały do niej pretensje. Kompletnie nie widziała potrzeb innych, zachowując się jak dziurawy dzbanek - wciąż było mało uwagi dla niej i żadna ilość tego nie była w stanie zmienić.

Wiele badań naukowych wskazuje na zależność między empatią, a innowacyjnością, kreatywnością i innymi cechami charakteru, które będą liczyć się najbardziej we współczesnym świecie. Bardzo trudno jednak wyjaśnić rodzicom, że całkowite skupianie się na realizacji potrzeb ich dzieci nie da im w perspektywie długofalowej szczęścia. Przyjmowanie punktu odniesienia, dostosowanego do swoich potrzeb, może czasowo przynieść spełnienie, ale na dłuższą metę bywa męczące i nieskuteczne. Nie da się zawsze stworzyć środowiska, gdzie córka będzie królową, a syn królem. Podczas wielu lat pracy poznałam co najmniej kilka takich grup, gdzie królowych i królów było wielu, a procesy społeczne zakłócały wtórnie realizację programu szkolnego.

Gdy usiłujemy zarządzać energią innych trwonimy w istocie naszą własną. Brak wglądu w swoje emocje i pragnienia prędzej, czy później prowadzi do frustracji. Wspomniana powyżej dziewczynka zmieniła swoje zachowanie. Zatrzymałam ją po zajęciach i zapytałam na osobności - czy chce być lubiana? Prowadzone warsztaty dotyczyły empatii i współdziałania - nawet nie przypuszczałam, że tak szybko zrozumiała zależność między swoim zachowaniem, a brakiem akceptacji grupy. Zaczęła tłumaczyć, że „To nie moja wina...”. I rzeczywiście pomyślałam - za takim zachowaniem stoją dorośli, którzy nauczyli ją prawdopodobnie takiego sposobu na zaistnienie. Szczęśliwie szybko przekonała się, że można inaczej funkcjonować i czerpać siłę ze swego wnętrza. To czasem trudna lekcja, ale wiem, że na każdym etapie warto ją podjąć. Mniej by było toksycznych relacji, złych rodziców, wrednych sąsiadów, trudnych teściowych itp.

środa, 24 kwietnia 2019

Miałam szczęście...


"Moc wyłania się ze słabości..."

Byłam bardzo nieśmiałą dziewczynką. Pamiętam moją nauczycielkę z klasy „0” - pokazywała mi co umiem i jak można się bawić. Nauczycielka z klasy 1-3 wierzyła we mnie całym sercem, polubiłam matematykę, a zadania z X-em po prostu mnie fascynowały.

W 4-6 miałam wychowawczynie matematyczki, znienawidziłem matematykę do końca życia - nie rozumiały jak można przy tablicy tracić głowę. Gdy na koniec roku chciałam poprawić czwórkę na piątkę, aby mieć pasek na świadectwie usłyszałam tylko „Ty? ... no chyba żartujesz”. Jeszcze dziś czuję pot spływający mi wtedy po plecach i kilkudniową rozpacz, gdy straciłam resztki wiary w siebie. W siódmej klasie pojawiła się fizyka - nie byłam już wtedy w stanie na lekcji wydusić z siebie słowa przy tablicy - zaczęłam korepetycje, aby ogarnąć ... nerwy.

Szczęśliwie były też inne nauczycielki- Pani od historii, która wiedząc, że boję się mówić chwaliła mnie za każdą mapę w zeszycie. Do dziś słyszę słowa: „ O Justyna - znowu jakieś arcydzieło!”. Pani od polskiego wniebowzięta każdym moim wypracowaniem... To budowało, pomimo...

Gdyby nie ta zagubiona Justynka, sześciolatek, bez przygotowania przedszkolnego nigdy pewnie moje losy nie otarłyby się o szkołę.

Teraz traktuję to jak misję: dawać dzieciom to czego nie mają, porządkować im rzeczywistość. Radość sprawiają mi osoby, które niespodziewanie przychodzą do gabinetu, by pogadać...Albo uczniowie i uczennice, którzy głośno krzyczą „dzień dobry”, gdy mijamy się w sąsiedztwie. I choć od tylu lat jestem terapeutą wciąż pracuję jako psycholog szkolny, by pomagać i wspierać, a przede wszystkim, by dmuchać w skrzydła. Dziś usłyszałam ze zdziwieniem od jednego chłopca: „Tylko Pani mnie rozumie...” Dla takich chwil warto...

Dziękuję moim nauczycielom - przede wszystkim tym dobrym, bo nauczyli mnie jak dawać: Pani Jagodzińska, Maliszewska, Rudzka, Walewska, Szczepaniak (swoją drogą pomyślcie, jaki wpływ ma nauczyciel, skoro ja, osoba 40+, jestem w stanie wymienić je jednym tchem...).

Dziękuję też tym pomijającym uczucia dzieci- dzięki temu wiem, jakim dorosłym nie chcę na pewno być.

poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Zauważ mnie!

„Życie jest jak wiatr, zamiast z nim walczyć dostosuj się do tego jak wieje...”
Robiłam kiedyś takie ćwiczenie, w grupie dziewczynek z bardzo wyraźnymi podziałami na liderów i osoby podporządkowane. Miały za zadanie utworzyć autobus. Liderki wybrały dla siebie rolę kierowców, konduktorów, a nawet zaaranżowały wypadek drogowy. Pozostała część grupy sprzątała po ich dokonaniach i grzecznie wykonywała powierzone role. Gdy spytałam czy się dobrze czują w grupie wszystkie twierdziły, że są zadowolone. Jedynie liderki dostrzegły frustracje osób biernych, ale stwierdziły, że to nie ich problem - trzeba samemu zadbać o siebie, one nie wiedzą co inne osoby potrzebują, jeśli nie upominają się o swoje prawa.

Uwielbiam pracę z dziećmi, bo są o wiele bardziej „prawdziwe” niż dorośli. Zawsze, jak obserwuję dzieci w klasie przejmuję się bardziej tymi, którzy nic nie mówią, niż tymi hałaśliwymi, czy niegrzecznym. Te domagające się uwagi próbują, zwykle nieświadomie, zrobić coś w swojej sprawie - wyzwalając zainteresowanie otoczenia.

Dziecko nadruchliwe i słabo skoncentrowane potrzebuje zrozumienia dla jego emocji, wyznaczenia bezpiecznych granic, nim zachowanie stanie się nawykowe i będzie już stylem życia.

Z kolei bardzo często dzieci, które są zamknięte, tracą uwagę zamykając się w sobie, stając się wręcz przezroczyste dla otoczenia. Łatwo takich dzieci po prostu nie zauważyć i dalej pomijać ich potrzeby, za zasłoną etykietki bycia nieśmiałym.

Oczywiście co dziecko to inna historia, ale piszę o tym, by częściej zwracać uwagę na to, co wcale nie jest normą, a może być niewidoczne i wygodne dla otoczenia. Patrzmy uważnie na dzieci. Ta granica funkcjonowania, gdy dziecko jest grzeczne, a nie bierne bywa bardzo subtelna, a od reakcji nas dorosłych zależy co w jego życiu się zadzieje dalej.

niedziela, 28 października 2018

Latarnia do wymiany



"Czy to wina latarni, że pies na nią sika?" John Frederickson

Jednym chyba z najczęściej stosowanych mechanizmów obronnych, widocznych w wielu życiowych sytuacjach jest mechanizm dewaluowania innych. Znacie to na co dzień? Spóźniłam się, bo zaczepiła mnie koleżanka. Mówiłem brzydkie słowa, bo kolega mnie przezywał. Mam mało czasu dla Ciebie, bo szef zlecił mi dodatkową pracę. Takie to proste...Dzieci i dorośli, aby utrzymać swoje dobre samopoczucie i pozytywny obraz własnej osoby, przenoszą winę i odpowiedzialność na innych.

Tymczasem prawdziwym wyzwaniem, bywa dostrzeżenie swojej roli w tym procesie, własnego wyboru przy podejmowaniu decyzji. To od nas zależy, czy będziemy cały czas szukać własnego ogona, czy ustalimy strefę swojego wpływu i zaczniemy działać. Konsekwencją są własne, proaktywnie wybory. Dlaczego pewne sytuacje powtarzają mi się w życiu? Czy rzeczywiście winni są inni? Ta umiejętność dostrzeżenia swojej roli, określenia potrzeb i celów decyduje bardzo często o jakości życia.

Nasz mózg ewolucyjnie ma skłonność koncentracji na bezpieczeństwie, co skutkuje niejednokrotnie zamykaniem się na nowe wyzwania, a ich brak podejmowania uzasadniamy okolicznościami, zachowaniami innych osób, brakiem możliwości. Przekroczenie tej strefy komfortu przekłada się na realizację naszych marzeń.

Zacznij już dziś. Zacznij od tego co Cię denerwuje. Masz? A teraz stop. Zastanów się co możesz z tym zrobić, bez wymówek. Unikanie pewnych sytuacji też może być rozwiązaniem. Mnie denerwuje słuchanie narzekających osób. Oczywiście spotykam takie osoby zawodowo, ale moją rolą jest im pomóc to zmienić. Prywatnie unikam takich osób. Wolę spędzić wieczór sama w domu, niż pójść na przyjęcie, dlatego że wypada i słuchać toksycznych ludzi.

Pamiętaj zawsze masz jakiś wybór. Pytanie, czy chcesz coś zmienić, czy wolisz tkwić w tym co Ci przeszkadza, bo przecież winni są INNI.

poniedziałek, 23 lipca 2018

Coś czego brakuje...


Słyszałam niedawno taką opowieść...

Pewnego razu zwierzęta były bardzo złe na ludzi. Krowa miała pretensje, że zabierają jej mleko. Kury były niezadowolone z zabierania jajek. Świnie, ze zabijają je dla mięsa. Słysząc to ślimak powiedział powoli:"A ja mam coś czego ludzie bardzo pragną, ale nie mogą mi zabrać...czas"

Tylko medycyna zachodnia traktuje człowieka głównie jako ciało. Medycyna chińska, tybetańska, czy indyjska opierają się na uzyskiwaniu równowagi też w innych sferach- duchowej, emocjonalnej.

Przyrost obserwowanych zdarzeń, w których uczestniczymy z powodu zaniedbań dotyczących tych innych stref życia jest wręcz lawinowy. Znam wiele dzieci, które poprzez wyłączenie emocji, a nastawienie na realizację celów, często nawet celów rodziców, a nie własnych przeżywają kryzysy. Kryzysy własnej wartości, ważności. Kryzysy braku celów. Kryzysy związane z brakiem możliwości wpisywania się w grupę, obraz rodziców, własne oczekiwania. 

I co jak nie dają rady??? Stają się agresywne względem innych - złośliwości, bijatyki, wyśmiewanie. Mogą być agresywne wobec siebie- zaburzenia jedzenia, samookaleczenia, próby samobójcze. Zachowują się opozycyjnie wobec innych dorosłych - rodziców, nauczycieli.

A wystarczyłyby inne działania- bycie z innymi oparte na relacji ( nie na korzystaniu z mediów!). Zrobiłam ostatnio takie ćwiczenie w jednej z grup dzieci - wymuszone bycie w relacji. I choć ich ciała mówiły "tak" ( było im dobrze ze sobą, w rożnych konfiguracjach) to chwilę po ćwiczeniach buntowały się na wszystko - jaki jest sens takich zabaw?! Odzyskały równowagę, gdy nauczyciel wrócił do bardzo trudnych ćwiczeń poznawczych. Po wyłączeniu emocji poczuły się znów dobrze i weszli w utarte role. Zła wiadomość jest taka, że na dłuższą metę to się nie sprawdza...

Wykorzystajmy czas, który mamy z dziećmi, bądź innymi bliskimi osobami na bycie razem. Każdego dnia mamy wokół siebie dużo sytuacji, które przeciążają nas i utrudniają kontakt ze sobą. Dzieci i młodzież z którą pracuję bardzo lubią ćwiczenia relaksacyjne, zmniejszające napięcia w ciele. To też sposób na to jak zwiększyć swoją wewnętrzną siłę. Zrezygnowanie ze zwiększonej aktywności sprawi, że czasu i miejsca na rodzinę będzie więcej.

czwartek, 7 czerwca 2018

Bliżej uczuć



"Szczęście to umiejętność znajdowania radości w zwykłych godzinach."  
H. Sunim

Jest taka opowieść o "ciepłym i puchatym", którego dużo było w pewnym, szczęśliwym mieście. Ludzie rozdawali "ciepłe i puchate", dzielili się nim, równocześnie zwiększając jego ilość.
W pewnym momencie pojawiła się jednak czarownica i zaczęła kusić "zimnym i kolczastym". Ludzie brali od niej zimne, aż w końcu zapomnieli o tym co było ciepłe i sprawiało im radość. Koniec
tej historii zależy od Ciebie, co będziesz rozdawać innym.

Na jednych z zajęć w młodszej klasie szkoły podstawowej analizowaliśmy, co sprawia, że w klasie jest "cieplej", albo "zimniej", jakie zachowania można zaliczyć do każdej z tych grup. Dzieci śmiały się losując karteczkę z zachowaniem typu: "krzyczę koleżance/koledze do ucha", "zachęcam kogoś do zabawy ciągnąc go za rękę, aby wyszedł na korytarz" itp., ale potrafiły określić, że to zimne. Czasem, trochę prowokacyjnie, upewniałam się czy takiego zachowania nie uznać za "ciepłe", a oni tym bardziej stanowczo przekonywali mnie, że tak nie jest.

I choć ostatnimi czasy bywali niesforni, to gdy umówiłam się na spotkanie, w kolejnym tygodniu, byłam ogromnie zadowolona i mile zaskoczona. Mieli czekać na mnie po dzwonku na świetlicy. Idąc tam nie słyszałam ich głosów - pomyślałam, że zapomnieli o zajęciach. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam, że wszyscy są i czekają w ciszy, w kółeczku by dalej rozmawiać! 

Omówiliśmy sytuacje "ciepłe" i "zimne" z ostatniego tygodnia, zastanowiliśmy się wspólnie jak mogą się czuć poszczególne osoby, jak można o tym mówić, by kogoś nie urazić. A w końcu jeden z uczniów zaczął przerywać, bo bardzo chciał się wypowiedzieć. Szybko odniósł się do tego inny, podnosząc rękę i prosząc o głos. "Proszę Panią takie zachowanie jest "zimne", tak nie można".

Wzruszyłam się. Co im pomogło? Przejęcie odpowiedzialności za swoje zachowania, zrozumienie co czują inni. 

Oczywiście mogą być jeszcze inne konfliktowe sytuacje w ich gronie, ale po to jest min. szkoła, aby uczyć funkcjonowania w grupie. Doskonale widać to w wielu sytuacjach, jak nadmierna troska o dzieci, chronienie ich przed konfliktami blokuje ich rozwój.

Warto próbować dawać dzieciom umiejętność radzenia sobie samym z ich rzeczywistością - być bardziej przewodnikiem niż nauczycielem. Mam nadzieję, że ten przykład to dobrze oddaje.